Felieton „Honor na dopingu” napisałem po przeczytaniu artykułów w Życiu Warszawy oraz Przeglądzie Sportowym (oba wydania noszą numer 282 z 2 XII 2004 r.), traktując je jako wiarygodne źródła informacji. Przedstawiłem kondensowany obraz zdarzeń prezentowanych zarówno przez autorów jak i osoby bezpośrednio zainteresowane. O żadnych plotkach z mojej strony mowy być nie może

To nie plotki

Oto przykłady wybranych fragmentów dotyczących kilku kwestii: Życie Warszawy: - Próby wyłudzenia łapówki, przepisywanie „recept” dopingowych za pieniądze i nakłanianie do „koksowania”. O to wszystko oskarżają Pawła Filleborna jego byli zawodnicy i ich sponsor.
Mówi Strzeliński: - To Filleborn zrobił dla mnie plan jak brać doping, by uniknąć wpadek. Wziął za to tysiąc dolarów (...). Był wtedy nie tylko prezesem związku, ale też trenerem kadry. Nie zmuszał nas do brania „koksu”, ale wytwarzał taką presję, że mu się poddaliśmy. (...) Zostałem zdyskwalifikowany na 2 lata. Wtedy Filleborn zażądał od mojego sponsora łapówki – 30 tysięcy złotych za załatwienie zmniejszenia mojej kary (...). Większość zawodników boi się jednak przyznać do czegokolwiek. (...) Paweł Filleborn rządzi wszystkim (...). Jeśli tylko chce, może zniszczyć każdego kulturystę w tym kraju.
Stanisław Mirocha – były sekretarz generalny związku: - Podczas Mistrzostw Świata w Malezji na prośbę Filleborna oddałem mocz do kilku plastikowych kubków, które potem zostały wykorzystane przez naszych zawodników podczas kontroli antydopingowej. Przegląd Sportowy: - Piotr Głuchowski, Paweł Brzózka, Mariusz Strzeliński i Hubert Olborski złożyli doniesienie do prokuratury, w którym piszą, że w skład ich „sportowej” diety wchodziły: testosteron, primobolan, matanabol, winstrol, humulin N, R, hormon wzrostu, insulina i aminoglutethymid, czyli najcięższe środki dopingowe.
Głuchowski: - Od 1998 r. Paweł Filleborn brał ode mnie pieniądze za dostarczanie środków dopingowych i rozpisanie diety. To ostatnie kosztowało 1000 dolarów (...). Filleborn usiłował wyciągnąć ode mnie 10 tys. złotych za ewentualne odejście z klubu Filon. Temat kontynuuje Super Expres (nr 1 z 3. 01. 2005 r.), w którym czytamy: - Rzeszowska prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie zalecenia najlepszym polskim kulturystom brania koksu (...). Prezes nie przyznaje się do niczego, wkrótce zdecydujemy, czy postawione zostaną mu jakieś zarzuty – mówi prokurator Jerzy Bułaś.
Nie wiem, na ile wiarygodne są te wypowiedzi, ale uznałem je za przekonujące na tyle, aby się nimi zająć w kontekście przyznawania honorowych tytułów Mińska Mazowieckiego – także Pawłowi Fillebornowi. Pan prezes jest przeciwnego zdania, a swoją opinię zaprezentował bardzo zdecydowanie. Gdzie zatem leży prawda? Tego nie wiem, a domysły są tu bez znaczenia. Czego można się spodziewać? Wszystkiego. Nawet tego, że skruszeni „straceńcy” (jak określa zawodników Filleborn) mogą oskarżenia wycofać: - Jakże to, my stare głupie osły, rządne sławy i pieniędzy mogliśmy pleść bzdury i posądzać naszego guru o cokolwiek! Istny surrealizm. Na razie prezes jest niewzruszony - jak kapitan Titanica.

Numer: 2005 11   Autor: Dariusz Szymański





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *