W Dujerze

Muzyka Miasta to skład, który zaistniał na muzycznej scenie Mińska Mazowieckiego już rok temu podczas pamiętnego wakacyjnego wieczoru. Maksymalna ulewa, prawie nie można przedostać się przez miasto, a ludzie i tak przyszli..., bawili się, bawili... No właśnie - bo o dobrą rozrywkę w Mińsku Mazowieckim trudno... Jeśli ktoś chce potańczyć, to tak naprawdę ostatnio do wyboru miał tylko okoliczne wiejskie zabawy...

Miasta muzyka

W Dujerze / Miasta muzyka

Wydaje się, że ostatnio jest coraz lepiej... Niedawno powstała Sekcja 8 przyciąga ludzi w różnym wieku, którzy naprawdę dobrze się bawią w różnych klimatach muzycznych - a najlepiej w odświeżanych standardach popu.
Natomiast Muzyka Miasta to nie zespół, a raczej skład didżejów, którzy przedstawiają swoje muzyczne fascynacje, bardzo odmienne i z innej półki. Ich imprezy (których notabene bardzo brakowało w czasie wakacji) odświeżyły nie tylko mińską muzykę, ale również miejsce, jakim jest kawiarnia Dujer. Sprawiły, że przestała być kojarzona wyłącznie z glanami, długimi włosami. Powoli zmienia się także tamtejsze towarzystwo. Pojawienie się Muzyki Miasta w naszym mieście wpisuje się, oczywiście z opóźnieniem, w ogólnopolską tendencję: muzyka, taka jak hip-hop i dancehall wypiera rock, bo jest bardziej nowoczesna, szczera i inspirująca. To muzyka "urodzona tam, ale wychowana w Polsce", żeby zacytować Abradaba. Muzyka Miasta wychowuje Mińsk Mazowiecki do najnowszych trendów...
W ostatni piątek, 8 września odbyła się kolejna impreza z cyklu „Drum'n'bass Returns”. Oczywiście Dujer wypchany po brzegi, tak że można było właściwie tylko stać w tłumie, nie dbając o umiejętności, a tłum kołysał, na bramce sympatyczni koledzy-kasjerzy, z którymi można było sobie pogadać (dodatkowa atrakcja lokalu). Zaczął Szosti (z potężną porcją hip-hopu), później Moody (Drum'n'Bass/Breakez)... i dopiero na końcu Sadohh i Limak (informacja na marginesie dla dojrzałych czytelników: to tylko pseudonimy artystyczne). Niestety, chyba właśnie ta kolejność didżejów wywołała niezadowolenie części ludzi, niektórzy wyszli tuż po 22. Chodzi o to, że rzecz dla pasjonatów wstawili na początek, a to zawsze Sadohh (zwykle on grał pierwszy lub przynajmniej wcześniej) dawką reggae i dancehallu, często polskiego, potrafił rozruszać towarzystwo tak, że impreza miała jakiś logiczny, o ile mówiąc o muzyce można użyć tego terminu, sens i wszystko było tak spójne, że ambitne dźwięki zostawione na później naprawdę cieszyły...
Ale cóż, hektolitry piwa popłynęły, ludzie się bawili, coś się działo w MMz! A, że to rzadkość - to dzięki chłopaki!

Numer: 2006 38   Autor: (jb)





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *