Drodzy Czytelnicy

Ludzie są dziwni, a nawet wulgarni, czyli – prosto z łaciny – pospolici. Oczywiście nie wszyscy, co nie zmienia sądu, że nasza małostkowość wyłazi im jak słoma z butów. I to w czasach globalnego wirtualu, kiedy miejsce siedzenia nie ma najmniejszego znaczenia. A może właśnie dlatego robimy z wideł chamską akupunkturę

Homo vulgaris

Drodzy Czytelnicy / Homo vulgaris

Dorobiliśmy się zmór codzienności i zmór świątecznych. Zaczęło się od wolnych sobót, Wałęsy i zupek Kuronia. Za Peerelu wszystko było jasne – sześć dni pracy, a siódmego czyn społeczny. Przyjechał człowiek – sekretarz, człowiek – naczelnik i nawet komendant milicji obywatelskiej był człowiekiem w czasie niedzielnego czynu. „Człowieki” pomachały kilka razy łopatą, zapozowały do fotki na główną stronę gminnej gazetki ściennej (zawsze wisiała na korytarzu tuż przed wejściem do gabinetów czynowników) i tyle ich lud widział. Nie mógł, bo gdyby tylko raz zobaczył pierwszego sekretarza KG/KM PZPR po biesiadzie, przestałby wierzyć w sojusz robotniczo-chłopski. I tak w końcu przestał, ale dowiedział się przy okazji, że ma być solidny, wierzący i dzielić się z bliźnimi co najmniej zupą. Lud złorzeczył, ale w kontekście wizyt papieża-Polaka nie wypadało być egoistą, jak ci, co nakradli się spółdzielczego i państwowego majątku, a teraz udają biznesmenów. No i się lud wściekł bezbrzeżnie, głosując na wiernych synów polskiej ziemi, którzy albo są prawi i sprawiedliwi, albo sprowadzająnad Wisłę Amerykę. Na razie tylko bizony, ale kto wie czy nie słowiańską Alaskę, jak już się do syta na... czyli dorobią ciężką pracą w rządzie IV RP.
Komu się podoba historia PRL-u i II RP opowiedziana przez homo vulgarisa (w skrócie HV)? On – jak się rozgada – mógłby się też wysłowić o współczesności. Bardzo mu się podobał w miniony wtorek biskup Gocłowski, który rzekł, że gdyby nie boska opatrzność, nie byłoby cudu nad Wisłą i w stoczni gdańskiej. Tak gadał, jakby radio Maryja gadało. A już nasz HV myślał, że prawie wszyscy biskupi to Żydzi lub ich gojowscy służalcy.
Ale najbardziej mu się podoba konkurs wrzasku, który Mazurzy organizują nad jeziorem. Mają łeb, woda niesie jak cholera, więc może usłyszą nas na granicy żydowsko-hesbollachowskiej i się przestraszą naszych żołnierzy. A co do krzyku, to nie chciałby mieć w domu dziewki, która ryczy na 132 decybele, czyli tyle, ile startujący odrzutowiec.
– A na pielgrzymkę pójdę za rok i wezmę taką wielką flagę, by mnie zobaczył cały świat – zwierzył się mój HV po transmisji z Jasnej Góry.
– A to nie lepiej tam pojechać i dołączyć do grupy tuż przed klasztorem – dorzucił już ciszej, narzekając na reumatyzm, wrzody, rozstrój nerwowy i własną babę. Skąd wie o swoich chorobach? Czuje je codziennie, a najbardziej zgagę po powrocie z zasklepowego pubu. O lekarzy aż strach zapytać, ale on chyba czyta w myślach, bo nagle wypala:
– Gdybym się zaczął leczyć, to już bym nie żył. A tak, dzięki Bogu, marnie bo marnie, ale można jeszcze trochę tego życia posmakować.
Aż się bałem pokazywać naszemu HV 13,5-kilogramowej ryby złowionej w naszych Łazienkach (może za tydzień), ale zaryzykowałem dyskusję o nadchodzącym roku szkolnym. Zadzwoniła komórka. Okazało się, że na zgubę nowoczesnych rodziców.
– Ja bym takiemu bachorowi dał komórkę!
– krzyknął wyraźnie zirytowany. – Na węgiel, jak by sobie poszuflował, to by mu się odechciało fanaberii – zaśmiał się zadowolony ze swojej inteligencji, włączając niedokończone rozmowy.
– No, teraz dadzą popalić tym z bożej łaski żydkom i liberałom – rzekł półgłosem, zaciągając się waletem.
– Idźta panie przez zboże, we wsi... stoi – rzucił na pożegnanie. Ale już kto stoi, nie usłyszałem. Może i lepiej.

Numer: 2006 34   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *