Sokół tygodnia

Wśród wielu naukowych hipotez głośna przez jakiś czas była naukowa dyskusja o wyginięciu płci męskiej. Znawcy nie byli zgodni co do terminu ostatecznej zagłady brzydali. Pośpieszni dawali nam trzysta lat bytu, a optymiści proces zaniku cech męskich w człowieku rozłożyli na kilka tysięcy lat. Powstało też wiele teorii, jak dalej miałby się rozmnażać rodzaj ludzki bez udziału mężczyzn. Jednym ze sposobów było utworzenie ogromnych zasobów hibernowanych plemników, gdzie indziej mówiło się o wykształceniu cech męskich w kobietach prowadzących do dzieworództwa. Największą jednak popularnością cieszyła się wizja ziemskich amazonek tworzących nową cywilizację w kontaktach z kosmitami. Jak będzie w odległej przyszłości, już wiemy, a jak wygląda współistnienie osobników obojga płci teraz?

Mocna płeć

Szowinista
Miała urodę i sposób bycia roztańczonej Hiszpanki. Jej energiczne gesty i błyski czarnych oczu były rodem prosto z flamenco. O skłonnościach męża do podmacywania wszystkiego co się rusza, wiedziała doskonale. Jednak udawała, że tego nie widzi, bo... była w nim zabójczo zakochana. Komplementy przyjmowała z gracją, adoratorów szczodrze obdarowywała uśmiechami. W rozmowach pełnych finezyjnych aluzji i żartów ujawniała się jej wielka erudycja i nieprzeciętny intelekt. Taką to dziewczynę poznałem kilka lat temu i zapragnąłem bywać z nią często, a to z prozaicznego powodu – to była dziewczyna-partner do prowadzenia dyskusji na ponad przeciętnym poziomie. Ona, widując często wokół mnie grono dziewcząt, dawała mi do zrozumienia, że nie jest zainteresowana moim towarzystwem. A kiedy kilkakrotnie zobaczyła jak z jej mężem dowcipkujemy, jej zachowanie stało się jeszcze bardziej odpychające. Kiedy na Dzień Kobiet zadedykowałem jej felietonik o dominacji pań w wielu sferach życia, ze zjadliwością syknęła mi w ucho: - Szowinista! – po czym oddaliła się pośpiesznym falującym krokiem. Przemyślawszy to zdarzenie stwierdziłem, że ten kto nie zagra roli wyznaczonej przez „władczynię”, w jej ocenie staje się męskim szowinistą. Jej mąż podzielił mój punkt widzenia i tak zawiązała się między nami samcza solidarność. Tylko czy to jest męski szowinizm? Jeśli tak, to zastanówcie się dziewczyny, kto jest jego sprawcą. (jot)

Prezes w todze
Pierwsze nasze spotkanie (służbowe!) poświęcone na krótkie omówienie konkretnego tematu miało trwać kilka minut. Nie wiadomo w jaki sposób przerodziło się w dwugodzinną rozmowę na wiele pobocznych wątków i związanych z nimi sytuacji życiowych. Streścić je można krótko – prawo i życie. Sale rozpraw często goszczą ludzi życiowo bezradnych, którzy w konfrontacji z literą prawa i bezwzględnym oskarżycielem nie mają żadnych szans na wygraną. Są dla sędziów takie sytuacje bez wyjścia, że muszą wydać wyrok skazujący, choć widok nieszczęścia ściska gardło. I tu dochodzi do głosu sumienie niezawisłego sądu. Młodzi, niedoświadczeni sędziowie przeżywają poważne rozterki, które na sali są opatrznie odbierane. Stąd wynikają niezamierzone pomyłki weryfikowane w drodze odwołania, apelacji itp. Dopiero doświadczenie, które przychodzi z latami praktyki, pozwala uniknąć błędów w ferowaniu wyroków. Zalecenie doświadczonego prawnika mówi, że nie wolno się bać orzekać – jest to przecież nie tylko prawo, ale i obowiązek sędziego. Choć w unijnych zaleceniach wskazane jest dążenie do równowagi płci wśród sędziów, to w mińskim sądzie dominują kobiety – jest ich dziesięć na piętnaście etatów. A według ilości spraw powinno ich być 21 i adekwatnie więcej pracowników administracyjnych. Pani prezes jest dumna, że na koniec jej kadencji stary gmach sądu zacznie się unowocześniać. To, co teraz się dobudowuje, pozwoli na powiększenie sal rozpraw, założenie prawdziwego archiwum, urządzenie pokojów przesłuchań i zatrzymań oraz powołanie rejonowego sądu pracy.
A życie prywatne? Na to przyjdzie czas, kiedy pani prezes skończy swoją kadencję, czyli już w tym roku. (jot)

Ostoją są kobiety
Kobiety należy cenić zarówno w domu za ostoję ogniska domowego, ale również w pracy jako partnerki, koleżanki czy szefowe między innymi za pracowitość, sumienność, fachowość i poczucie estetyki. Jestem za zachowaniem równowagi w każdej dziedzinie i zdecydowanym przeciwnikiem preferowania lub negowania statusu mężczyzny czy kobiety. W wielu przypadkach niezawodnego mężczyznę zastępuje operatywna i energiczna kobieta. Takiego zdania na temat kobiety-urzędnika jest Barbara Zgódka, sekretarz gminy Latowicz. (fz)

Nie marny puch!
W urzędzie gminy Siennica zatrudnionych jest 20 kobiet, co stanowi prawie 70 % personelu gminy. Z wykształceniem wyższym są 3 kobiety, a pozostałe mają wykształcenie policealne bądź średnie. Stanowiska skarbnika, sekretarza gminy oraz radcy prawnego sprawują kobiety. Wszystkie panie łączą pracę urzędniczą z prowadzeniem gospodarstw domowych i opieką nad dziećmi, co nie wpływa na jakość wykonywanej pracy. Według Wiesławy Pieńkowskiej – sekretarza gminy, kobiety są cenionymi i doświadczonymi pracownikami o takich cechach, jak: dokładność, pracowitość, czułość i inteligencja. Mają wysokie uznanie ze strony wójta i jego zastępcy. Na poparcie takiej opinii otrzymałem od sekretarz gminy wiersz, którego ostatnia zwrotka brzmi: „Panowie choć lepsi z nami współpracują, wszystkie ważne sprawy razem konsultują. I przyznać wszak trzeba – zła opinia była, że kobieta kiedyś puchem marnym była”. (fz)

Zdanie radnej
Radna gminy Siennica, Katarzyna Rowicka, emerytowana nauczycielka stwierdziła, że w czasie pracy czuła się spełniona zawodowo. Kochała ją i czerpała z niej wiele radości i zadowolenia. Natomiast praca radnej jest trudna i niezwykle odpowiedzialna. Jest wiele oczekiwań ze strony wyborców, których, niestety nie da się zrealizować. Jednak słowa sympatii i poparcia wynagradzają ciężko przepracowany czas. (fz)

Dobrowolnie zniewolone
Utarło się, że każdą kobietę na odpowiedzialnym stanowisku uważa się za osobę wyzwoloną. Na ogół oznacza to wolność od sterczenia nad garami, od bycia zawsze do dyspozycji rodziny, od uzależnienia materialnego od męża i co budzi największą zazdrość – uniezależnienia od decyzji „głowy domu”. W praktyce wygląda to nieco inaczej. Z rozmów z np. burmistrz Kałuszyna – Zofią Wołkiewicz wynika jasno, że najwyżej ceni sobie ona rodzinę, której sprawami żyje i zdanie własnego męża. Przyznaje, że łączenie odpowiedzialnego zarządzania miastem z odpowiedzialnością za własny dom nie jest łatwe. Tylko wyjątkowo dobrze zorganizowane kobiety potrafią pogodzić te obowiązki. I pani burmistrz jest przykładem, że nie trzeba zmieniać się w babo-chłopa. Jest zadbana, kobieca i czarująco stanowcza. Drobna i skromnie elegancka Janina Olszewska – vice wójt Cegłowa z okresu pełnienia poprzedniej funkcji ma różne wspomnienia. Jest wolna od posiadania własnej rodziny i dzięki temu bardziej dyspozycyjna w sprawach zawodowych. Stanowisko burmistrza niesie ze sobą zarobki wyższe niż osiągają przeciętnie kobiety. Pani Janina przytacza komentarz na ten temat: – Po co samotnej babie tyle forsy? Oczywiście nie mogli się z tym pogodzić ludzie płci męskiej. Zdecydowaną, spokojnie stanowczą osobą jest przewodnicząca rady gminy Cegłów, z zawodu nauczycielka, Teodora Wójcik, która potrafi poskromić rozgorzałe spory uczestników sesji. Jest kwintesencją kobiecości. Nawet surowe w kroju garnitury nie zmieniają tego wizerunku. Nie ukrywa, że jest samotną matką, ale podkreśla, że w takiej sytuacji wielkie oparcie daje właśnie rodzina. Nie zawsze mąż jest dla kobiety rodziną. Wsparcie i poczucie bezpieczeństwa dają rodzice - ktoś powiedział, że nawet ci, którymi już trzeba się zaopiekować. W dzisiejszych czasach nie ma sufrażystek. Są po prostu wykształcone, odpowiedzialne kobiety, obdarzone podzielną uwagą, która pozwala obliczać skomplikowane rachunki przy komputerze, równocześnie karmiąc niemowlę. Takie sytuacje są coraz częściej spotykane, od kiedy dzięki internetowi wiele matek i żon może aktywnie pracować, nie opuszczając domowych pieleszy. A prawo stanowienia o sobie daje niezależność finansowa! (bak)

Kobietka pracująca
Coraz więcej młodych kobiet decyduje się na szukanie pracy już podczas studiów, odsuwając od siebie wizję matki i żony. Monia ma 20 lat i jest na pierwszym roku studiów. Jak sama przyznaje, nie spieszno jej do bycia tzw. kurą domową i synową. Ale powodem tego nie jest zwykła niechęć czy egoizm. – Na pewno kiedyś zdecyduję się na męża, dziecko i obowiązki domowe. Teraz chcę się uczyć, pracować, skończyć studia, aby mieć potem za co dziecko wychowywać i prowadzić ustabilizowane życie – wyjaśnia. Obecna praca Moni (jest sekretarką we francuskiej firmie i siedzi w pracy nawet do północy) nie jest jej pierwszą – aby móc opłacić pierwszy rok studiów, w wakacje wyjechała do Wielkiej Brytanii w charakterze baby-sitter. Mimo że miała masę pracy (okazało się, że dzieci była trójka), wróciła zadowolona. W tym roku także zamierza powtórzyć wyjazd. Chłopaka nie ma, więc pracuje tylko na siebie i jest z siebie dumna. Nie chce być nikomu podporządkowana. Chce być niezależna i sama się o siebie troszczyć. A rodzina może poczekać, bo Monia jest młoda, więc na dzieci i męża ma jeszcze czas, a młodość tak szybko mija... (syl)

Żelazne damy
Chociaż każda z nich pełni różne funkcje, to jednak wiele je łączy. Hanna Wodnicka, wójt dębskiej gminy objęła urząd w tragicznej sytuacji. Gmina stała na skraju finansowej zapaści, a komornik tylko czekał na zajęcie konta. Hanna Matracka przewodzi sulejóweckim radnym. Jednak jej także nie dane jest spokojne sprawowanie funkcji. Obie panie Hanie radzą sobie jednak z różnymi problemami. Obie zostały poddane społecznej weryfikacji. Wodnicka obroniła się w gminnym referendum, a Matracka na forum rady przed próbą jej odwołania. Zarówno jedna jak i druga muszą zażegnywać konflikty i kłótnie. Pod tym względem lepiej czuje się dębska wójt, chociaż poprzednicy usiłują, jak tylko mogą, uprzykrzać jej życie. Hanna Matracka na sesjach nie tylko musi sprawnie kierować obradami, ale także odpierać słowne ataki pod jej adresem. Obie panie mają jednak mocne wsparcie wśród męskiej części rady. Wodnicka może liczyć na przewodniczącego, a Matracka na swoich dwóch zastępców oraz przewodniczącego komisji budżetowej. Ich stanowczość i odporność na wszystkie przeciwności sprawiają, że obie Hanie nie tylko próbują łagodzić obyczaje, ale także sprawnie radzą sobie w trudnej sztuce rządzenia. (jac)

Urocza Jola
Jolanta Czerniawska jest absolwentką Akademii Medycznej w Łodzi. Po studiach krótko pracowała w ZOZ w Piasecznie, a od wielu lat, z krótką przerwą, stoi na czele dobrzańskiej służby zdrowia. Kierowany przez nią Gminny Ośrodek Zdrowia przekształcony został w Samodzielny Publiczny ZOZ. Pani Jola z powodzeniem łączy obowiązki lekarza rodzinnego z administrowaniem placówką czuwającą nad zdrowiem mieszkańców czterdziestu miejscowości w gminie Dobre. Podobnie jak i inne czynne zawodowo kobiety, wszystko to musi pogodzić z tradycyjnymi obowiązkami wobec rodziny. Wychowywanie dzieci nie przeszkodziło jej zresztą w ciągłym doskonaleniu zawodowym. Jako matka dwojga maluchów pracowała nad specjalizacją w zakresie chorób wewnętrznych. Drugi stopień specjalizacji w zakresie medycyny rodzinnej zdobyła już po urodzeniu następnej dwójki dzieci. Nie uważa się za emancypantkę, ale najlepiej jak tylko potrafi, wykonuje swój zawód, pełniąc jednocześnie rolę matki, żony i pani domu. A przy tym jak tańczy! (rk)

Sfeminizowany Halinów
W gminie Halinów w kadrze samorządowej kobiet jest wiele. Przede wszystkim na czele gminy stoi kobieta – burmistrz Jolanta Domasiewicz. Stanowisko skarbnika i radcy prawnego w urzędzie miasta sprawują kobiety. Szereg stanowisk kierowniczych w szkołach gminnych, jak również w jednostkach organizacyjnych gminy zajmuje płeć piękna. Gorzej przedstawia się sytuacja w Radzie Miejskiej, gdzie tylko dwie panie są okrasą organu ustawodawczego. (fz)

Numer: 2005 10





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *