Drodzy czytelnicy

Krótkie dni wyraźnie nie sprzyjają chwiejnym charakterom. Mimo – co tu ukrywać – pięknej bo śnieżnej zimy, w słabych głowach budzą się upiory. Jeszcze prokuratorzy ślęczą nad motywami samobójstwa licealisty z 1 PLM, a tu mamy kolejny akt depresji

Desperaci

Marek T. nie zrobił kariery w polskim wojsku, więc pracę w gminnym zakładzie komunalnym traktował bardzo poważnie. Miał przecież rodzinę (3 dzieci) i chęć do roboty. Ale wszystkie siły sprzysięgły się przeciw niemu. Siły jego charakteru i gminnych radnych, którym akurat zachciało się równych dróg. Mobbingowali go zaocznie (bo podczas sesji, na których on nie bywał) przez 3 lata. To wystarczyło, by czuł się jak zbity pies. Postanowił ze sobą skończyć, ale mu się nie udało. Dlaczego? O tym piszemy na 5 stronie.

Marek jako niedoszły lokalny samobójca nie ma żadnych szans konkurowania z desperatami ogólnokrajowymi lub chociażby z podmińskiego (lub podwarszawskiego – jak wolą stoliczni) Sulejówka. A pierwszymi w ostatnich dniach krajowymi straceńcami jest Lech Wałęsa i sędzia próbujący skazać przekrętasów FOZZ-u. Obaj uderzyli w dość twarde mury – pierwszy w nawiedzonych katolików ojca Rydzyka, drugi w sitwę adwokacką. Wyniki walenia głową w mur są z góry przesądzone, ale zdarzają się wyjątki. Ma na nie szansę Sulejówek i to w podwójnym wymiarze. Pierwszy to bezprecedensowe oskarżenie burmistrza i przewodniczącej rady przez oplutą na oficjalnej stronie miasta radną Myślińską. Pluł oczywiście znany frustrat i jego wspólnicy, ale radna się uparła i żąda 200-tysięcznego odszkodowania od... władz miasta. Jeśli wygra, a w końcu pora na rozliczenie internetowych zboczeńców, to inni śmielej wystąpią nie tylko przeciwko opluwaczom, ale i właścicielom czy moderatorom ociekających zawiścią for.
Sulejówek szykuje się również do opuszczenia powiatu mińskiego. Wielu mieszkańców chce wziąć przykład z Wesołej, ale wielu też nie chce stracić ekonomicznej samodzielności. Zanim dojdzie do konsultacji warto pamiętać, że żadna gmina w powiecie mińskim nie jest bardziej hołubiona od Sulejówka (i Halinowa), a powiat (dziś 130-tysięczny) poradzi sobie i bez marudnych ekshibicjonistów. A już na pewno z wielką radością mińszczanie zgodzą się na zakaz pobytu wesołowsko-sulejóweckich doradców i asesorów. Z jaką radością dzwonią do nas ci, którym na samo wspomnienie pewnego brzucha i nazwiska chce się wymiotować. Najgorsze odpady do Warszawy? Na jałową, bezludną wyspę, bo stolicy szkoda...
Na pewno nie na Anielinę, skąd nasz czytelnik woła o pomoc w sprawie rozkładu jazdy PKP. Kiedyś anieliński przystanek kolejowy miał ożywić tę zapomnianą część Mińska, dziś stał się przyczyną frustracji klientów „Kolei Mazowieckich”, które przez rozkład jazdy i ceny biletów podzieliły Mińsk na lepsze (centrum) i gorsze (Anielina) części miasta. Tak już musi być, bo kolejowa spółka na razie niczego nie obiecuje, radząc niecierpliwym i biednym dojeżdżanie do głównego dworca. Czym? Najlepiej komunikacją miejską, a latem – rowerem.
I na koniec nasza niezdrowa służba zdrowia. Gdy widzę strajkujące pielęgniarki, a na obskurnych elewacjach szpitali hasła wołające o ratunek i zastopowanie prywatyzacji, mam ochotę na końskie zdrowie. Żal mi tylko zusowskich składek, bo wciąż idą na zmarnowanie, a wszyscy (jakby tego nie widzieli) jak ognia boją się całkowicie prywatnej służby zdrowia. Wolą nawet podwójnie na nią płacić (nie licząc prezentów), byleby mieć państwowe zdrowie i państwowe (czytaj – głodowe) pensje. Tak, jakby prywatne było trefne. Nasze dzieci już tak nie myślą, wyznając wcale nie desperacką zasadę – płacę i wymagam. Kiedyż wreszcie ten straceńczy socjalizm odejdzie wreszcie na manowce?

Numer: 2005 09   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *