Bullock w Mińsku

Na występie Hiram Bullock Trio w Karczmie Staropolskiej wieczorem 2 maja zebrała się śmietanka mińskich muzyków i melomanów. Jedni przyszli tu, by podziwiać i podpatrzeć muzyczny warsztat, inni by przeżyć bliskie spotkanie z jednym z czołowych gitarzystów ostatnich czasów. Nikt się nie zawiódł, bowiem to, co działo się w Karczmie, przeszło wszelkie oczekiwania

Charyzmatyk

Bullock w Mińsku / Charyzmatyk

Zaczęło się niewinnie od powitania mińszczan, ale Hiram zrobił to w takim stylu, że od razu znikła dzieląca ich przestrzeń (fizycznie miała ona dwumetrowy wymiar). Stuosobowa widownia oczekiwała na jakiś muzyczny wystrzał, ale Bullock sprytnie dozował napięcie, czasami pozwalając na odreagowanie. Gitarowa wirtuozeria Hirama była tak perfekcyjna i efektowna, że brawa sypały się raz po raz. Basista Steve Logan odbierał swoją porcję owacji. Krzysztof Zalewski, czołowy przecież polski perkusista, dla gitarowego duetu stanowił tło. Muzycznie cały koncert był bezbłędny, jednak sama muzyka była pretekstem do stworzenia takiego show, jakiego w Mińsku jeszcze nie było.
Hiram nawiązał żartobliwy dialog z publicznością, który trwał do końca występu. Różnice językowe nie były tu barierą, bo był on poparty odpowiednią mimiką i gestykulacją, a dla większości widowni angielski nie był językiem nieznanym. Potem nastąpiło całkowite zbliżenie – Bullock wszedł między stoliki, grał każdemu, przeszarżował po stołach... To było porażające. Taneczność, zwinność i szybkość, z jaką się poruszał przy jego wzroście i tuszy były nieprawdopodobne. Połączenie tych wszystkich elementów musiało dać efekt.
Widownia szalała, a kiedy przyszła pora na Satisfaction, nastąpiła ekstaza. Śpiewali wszyscy, wszyscy tańczyli. Tak Bullock na łopatki rozłożył gości w Karczmie, choć po części pomogło mu w tym piwo, które do wyschniętych od śpiewu gardeł lało się nieustannie.
Jak doszło do tego, że muzyk światowej sławy, mający za sobą i przed sobą wielkie koncerty z Claptonem, Streisand czy Stingiem naraz przyjeżdża do małego pubu w Mińsku Mazowieckim? Czyżby już mu na chleb nie wystarczało? Otóż nie, bo Bullock jest komercjalistą i za darmo nie występuje. W tym przypadku też nie był to koncert charytatywny. Dlaczego tu, a nie gdzie indziej? Przez łańcuch znajomości – Jarosław Polit ma stały kontakt z Krzysztofem Zalewskim, a ten zna koncertowy rozkład jazdy Bullocka. Wystarczyło uzgodnić terminy, cenę i sponsora koncertu, który publiczności mińskiej sprawił wielki prezent. Choć niektórzy nie mogą zrozumieć, dlaczego bilety były tak drogie (30 zł!). Tak nie jest, najtańsze bilety na niemieckim tournee Hirama kosztowały 40 euro i nikt nie psioczył.

Numer: 2006 20   Autor: Józef Lipiński





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *