Łzy popłynęły kierowniczce biura rady miasta Hannnie Spodar po wystąpieniu na XXXI Leszka Sokołowskiego, który redukcję etatów w biurze odebrał jako manipulowanie radą przez burmistrza i zarzucił pracownicom biura lojalność wobec niego, a nie wobec radnych, których powinny obsługiwać.
Atak Sokołowskiego
W późniejszych wyjaśnieniach Sokołowski swoje zarzuty stonował i skończyło się tylko na upuszczeniu złej krwi i nowych łez kierowniczki biura. Burmistrz wyjaśnił, że biuro rady jest integralną częścią urzędu miasta i podlega sekretarz miasta Jadwidze Frelak, która do pracy tej placówki nie zgłaszała żadnych zastrzeżeń. Wyjaśnił też, że do dwóch zmniejszył liczbę etatów ze względu na komputeryzację biura rady i konieczność szukania oszczędności w urzędzie. Radni z mieszanymi uczuciami przyjmowali zarówno zarzuty radnego Sokołowskiego, jak i późniejsze oburzenie i wyjaśnienia burmistrza Grzesiaka. W kuluarach szeptano, że za pensję kierowniczki można zatrudnić dwóch pracowników, ale głośno nikt tego nie wyartykułował. Czyżby radnym zabrakło cywilnej odwagi? Nic z tej awanturki nie wynikło,
a pozostały niedomówienia i niesmak. (jot)
Data: 07.12.2005
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ