Piłka i Kawecki w Mińsku

Nawet krótki kontakt parlamentarzystów prawej partii z grupą miejscowych oszołomów może się skończyć obstrukcją nie do wyleczenia. A co dopiero mówić, gdy spotkanie przeciąga się do 1,5 godziny i nie ma skutecznego lekarstwa...

Obstrukcja pałacowa

Piłka i Kawecki w Mińsku / Obstrukcja pałacowa

W piątek 17 marca tuż po 18.00 zaczęło się niewinnie, jak to zwykle bywa podczas spotkania wyborców z ich wybrańcami. A do mińskiego pałacu Dernałowiczów zajechał nie byle kto, bo sam podgarwoliński poseł Piłka i spadochronowy senator Kawecki. Obaj oczywiście z partii rządzącej i obaj – jak ich wódz – jęli wylewać kubły pomyj na Platformę Obywatelską.
Pierwszy głos od Ewy Elgas-Jurek otrzymał Marian Piłka i od razu oskarżył PO o sprzyjanie staremu porządkowi oraz wytwarzanie wokół PiS-u atmosfery chaosu. Senator Kawecki udowadniał zaś, że worki skarg do ministra Ziobry to efekt zaufania do rządu oraz że cel zawsze uświęca środki, a to o czym pisze prasa czy pokazuje TV, to zwykłe szumy medialne.
Dyskusję, a właściwie zadawanie pytań, rozpoczął jak zwykle Stanisław Ciszkowski, którego zainteresowała sprawa obietnic bez pokrycia. Trafił jak kulą w płot, bo oto poseł Piłka przygotował już dwie ustawy prorodzinne, a trzecia jest w drodze i dotyczy pięcioletniej pensji dla matek, a także ulg podatkowych.
Przy okazji poseł ponarzekał na administrację państwową, która rozwadnia decyzje rządowe. Słowem kontrabanda, ale to nic w porównaniu do marazmu PiS-u w Mińsku. Od wyborów mija prawie pół roku, a biura poselsko-senatorskiego jak nie było, tak nie ma. To znaczy jest, ale – co zauważył E. Kloch – trudno je znaleźć, a jeśli już, to jest zazwyczaj zamknięte. Senator jakby nigdy nic podał wszystkim adres – Topolowa 26b. Zapomniał tylko, że nie powiesił tam tablicy informacyjnej, a wejście od podwórza trudno znaleźć. Poza tym właścicielka żąda od niego coraz większych pieniędzy, jakby senatorska dieta nie miała dna. Oszczędny Kawecki sam robił sobie kampanię wyborczą, stojąc w słońcu i deszczu na mińskich chodnikach, a teraz każą mu tyle płacić za biuro. By było taniej, nie ogłosił w prasie, gdzie ono się znajduje i nie rozumie, skąd biorą się pretensje ludu, szczególnie osób pokrzywdzonych przez miejscową władzę, a mających nadzieję w parlamentarzystach Prawa i Sprawiedliwości.
- Będę wierny swojej ojczyźnie, choć niesprawiedliwa – wtrącił radny powiatowy Andrzej K. i dalej łamiącym się głosem jął opowiadać, jak go zdjęto z fotela wiceprzewodniczącego rady, jak go oszukał Tarczyński, a Piątkowski nazwał zdrajcą (w innych tygodnikach pytano o grzechy – przyp. autora). Przepraszał też za swoją niedyspozycję, bo od 5 rano ciężko pracował u Niemców (warszawski Stoen – przyp. autora), ale nawoływał też, by prawicowi działacze byli jastrzębiami, a nie wronami.
Wtórowali mu dwaj inni malkontenci – Marek K. i Grzegorz P., pytając poselsko-senatorską parę, jak to możliwe, że PiS nie zrobi w Mińsku Mazowieckim i powiecie porządku. Bo jest dużo bezprawia i niesprawiedliwości. Jak chociażby tolerowanie pijaństwa w Mieni czy podwójne diety członków zarządu powiatu, które wykryło RiO.
- Skoro panowie jako radni wiedzieliście o łamaniu prawa, dlaczego nie zawiadomiliście o tym prokuratury? – pouczał zirytowany senator. Zdenerwował się po dywagacji Grzegorza P., że ma mniejszą duszę solidarnościową.
Nie doczekał się też konkretów Andrzej Chrystoph, który pytał, kto mianował pełnomocników powiatowych, bo ten miński w ogóle się nie sprawdza. - Będą demokratyczne wybory w partii, to sobie wybierzecie szefa, jakiego zechcecie – odparował poseł Piłka.
Niestety, nie było ani starosty Tarczyńskiego, ani wójta Dąbrowskiego oskarżanych o łamanie prawa i tkwienie w układzie władzy. Krytykanci nie doczekali się też odpowiedzi, kiedy będą wymieniane zarządy spółek skarbu państwa jak chociażby w mińskim PKS-ie. - Liczy się efektywność zarządzania – tłumaczył poseł Lepiarskiemu, który gdzie się da, atakuje prezesa Kowalczyka, ale do PiS-u nie został przyjęty. Podobnie jak inni niezadowoleni lub usunięci z miejscowych elit za – jak mawiał filozof – k...rzywy charakter.
Prowadząca spotkanie Ewa Elgas-Jurek miała już dosyć opluwania, więc szybko zakończyła dyskusję, tłumacząc pośpiech koniecznością dopłaty za wynajętą w pałacu salę. A poseł z senatorem obiecali, że będą częstymi gośćmi w biurze, które ma być otwarte w bardziej dostępnym lokalu. Ile do tej pory urośnie skarg i pretensji – nie wiadomo. Ciekawe, czy w sklepie są worki?

Numer: 2006 13   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *