Drodzy czytelnicy

Dzień Kobiet, wbrew zachciankom męsko-damskiego ekstremum nie przeszedł całkowicie do lamusa tradycji. Dlaczego, skoro nie życzą go sobie ani feministki, ani Polki-matki, ani też większość męskich wielbicieli dam? Może dlatego, że utrwalane latami wzory muszą odpowiedni czas odpokutować, a może przyczyna tkwi w naszej słowiańskiej fantazji? Chwilowej, ale jakże efektownej

Ptasia na niedzielę

Drodzy czytelnicy / Ptasia na niedzielę

U Reymonta niegrzeczne panny wywożono za wieś na kupie gnoju. Później, w miarę rozwoju miast, źle prowadząca się dziewczyna wyjeżdżała ze wsi i tyle ją widziano. Gorzej, gdy chciała wrócić z miasta z rosnącym brzuchem. W miarę oświecania społeczeństwa przedmałżeński seks, a nawet dziecko przestały robić wrażenie. – Byleby się kochali – usprawiedliwiali młodych rodzice i brali pod wspólny dach lub urządzali potomkom gniazdko. Dla dobra rodziny, dla dobra wnucząt. Niegrzeczne dziewczyny (i chłopcy) były jednak zawsze marginesem, wartym co najwyżej plotek i obrzydzenia. Teraz ten margines znacznie urósł i uległ przeobrażeniu. Ile i jak? Aż strach czytać nasz raport o niegrzecznych dziewczynkach (vide: s. 10-11).
Nasi wierzący (głęboko) parlamentarzyści chcą dać nam wolne niedziele. Wolne oczywiście od zakupów, bo kto widział, by markety stawały się świątyniami wydawania ciężko zarobionych pieniędzy. Nie, nie chodzi o to, by wystarczyło nam na tacę, ale o spokój ducha i dobro rodziny, która powinna mieć jeden dzień na kontemplację miłości, obiad i ewentualną dyskusję o sprawach doczesnych. A gdy byt zbyt mocno dokuczy, zawsze w odwodzie powinien być różaniec i Radio M. Tam umieją pocieszać i szukać wrogów. A jeśli nie mamy odpowiednich fal, możemy obejrzeć nowy serial w telewizyjnej Jedynce. Wiele nas z „Ranczem” łączy, bo to i znajomy pojawi się na ekranie, a zza okien autobusu wynurzą się swojskie, podmińskie krowy, lasy i kryte strzechą chałupy. Taki to świat, że Amerykanka z polską krwią powinna zobaczyć wszystko, bez owijania w kinową bawełnę.
A jak niedziela, to koniecznie przemówienie pana prezydenta. To co, że prawie go nie widać, ważniejszy jest głos, który już niedługo może oznajmić, że sami posłowie rozwiązali sejm i w maju czekają nas wybory. Może lepiej jesienią, razem z samorządowymi? O, nie! Do jesieni wszystko może się zdarzyć, najpewniej wytrzeźwieją wyborcy. Bociany też mogą przyfrunąć z jakąś cholerą, więc lepiej zawczasu zniszczyć im gniazda, a potem się zdezynfekować, by mniej bolało sumienie. Grunt to profilaktyka w stricte polskim wydaniu. Aż dziwne, że nasz sympatyczny premier nie boi się grypy. Wszędzie wejdzie, wszystko zlustruje i jeszcze w niedzielę (o zgrozo!) urządzi konferencję, by uspokoić wrażliwych rodaków, ich zwierzęta, a nawet zawirusowane ptaki. Niech się nie boją i cierpią w pokoju, a nawet z uśmiechem. Jak główny weterynarz w wielkiej Rusi. Gdy usłyszał, że i Kreml może dotknąć ptasia, chciał zjeść na surowo padlinę, by udowodnić, iż grypa skrzydlatych jest wyłącznie ich problemem. Wieczorem zmienił zdanie, bo... wytrzeźwiał.
A przy okazji wykrycia wirusa w Polsce, trzeba wyraźnie zapytać: - Dlaczego właśnie Toruń, a nie na przykład Częstochowa, Pacanów czy Mińsk Mazowiecki lub Siedlce? To czysto retoryczne dywagacje, bo od kilku lat wiadomo, że Toruń teraz musi być zawsze pierwszy. Nie tylko na konferencjach prasowych rządu czy falach RTV, ale też w ziemskich plagach. Taki Mińsk czy Siedlce mogą otrzymać co najwyżej miano przejrzystych miast lub znak jakości. I niech ktoś powie, że u nas jest źle. Nawet nasze kaczki, których więcej w tym roku (sroga zima), czują się nad Srebrną bezpiecznie.
I jak nie kochać tego miasta, które przygarnęło niejednego pielgrzyma, poszukiwacza chleba, a nawet zesłańca. Ale zanim zapłoniemy miłością (oby nie przedwyborczą), trzeba poznać historię, zajrzeć w każdy zaułek, spróbować soli tej ziemi. O tym za tydzień w naszym raporcie o osiedleńcach skazanych na życie w Mińsku lub okolicach. Proszę o listy i telefony.
A w sobotę zapraszam na finał naszych piłkarskich pucharów i plebiscyt na najlepszego sportowca i trenera 2005 roku. Wszystko od 9.00 do 16.00 w hali przy ul. Siennickiej. Będzie szampan i wielki tort.

Numer: 2006 11   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *