Uregulowano wreszcie kwestię targowiska zwierzęcego w Stanisławowie.

Po targu

Po targu

Podczas sesji rady gminy przy 2 głosach wstrzymujących postanowiono je zamknąć. Od lat 90. targowisko gromadziło co piątek rolników, którzy sprzedawali bydło. Mimo braku inwestycji ze strony władz gminy nad targowiskiem czuwał jednak weterynarz. Nagle za sprawą fundacji zwierzęcej Viva i telewizji, które zarzucały maltretowanie tu zwierząt, zyskało złą sławę. Najazd mediów przeżyli wójt Wojciech Witczak, Powiatowy Lekarz Weterynarii Barbara Rechnio i Wojewódzki Inspektorat Weterynarii w Siedlcach. Ten ostatni nakazał gminie zająć się placem – utwardzić go, skanalizować, zrobić ogrodzenie, postawić wiaty dla bydła. Niestety, gminy na to nie stać. Wójt wysłał odpowiednie osoby, by nadzorowały sytuację. Czuwali też policjanci i 2 lekarzy weterynarii. 17 kwietnia Rechnio podjęła decyzję o zawieszeniu handlu bydłem. - Nie ma sensu reaktywować targowiska – mówił podczas sesji radny Andrzej Kowalczyk – bo koszty są niewspółmierne do zysków. Głośno zastanawiał się też, dlaczego nikt nie protestował, gdy media pokazywały fałszywy obraz zdarzeń i bronił miejscowych rolników: - Oni zwierzę traktują jak członka rodziny – zapewniał. Rolnik z Suchowizny, Jacek Kruszewski pytał, gdzie ma teraz sprzedawać bydło. Czy może je przywieźć na sobotni (warzywno-owocowy) targ? Wójt jednak stanowczo zabronił: - Nie, bo i ten nam zamkną. I przywalą karę personalną – grzmiał. Kruszewski poprosił więc, by radni pomogli rozwiązać problem, gdzie rolnicy mają handlować bydłem. A może każdy na swoim podwórku? (syl)

Data: 04.07.2007





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *