Godzinę czekali mieszkańcy bloku Błonie 7 na carycę dziennikarstwa śledczego Elżbietę Jaworowicz, która miała robić materiał na temat eksmisji Mirosława Raźniaka.

Caryca z lumpami

Caryca z lumpami

Na dziennikarkę czekało kilka kobiet i brat zmarłego po wyrzuceniu z domu mężczyzny. Niestety okazało się, że z ciekawego i chwytającego za serce, jak to u Jaworowicz bywa, reportażu o człowieku, który u progu śmierci został przez wojskową administrację pozbawiony dachu nad głową, nic nie wyszło. Według dziennikarki nie było z kim rozmawiać. Jaworowicz spodziewała się tłumu ludzi poszkodowanych przez WAM, a tu raptem pojawiła się jedna kobieta. Nie było komu opowiedzieć o śp. Mirku, nie było przedstawicieli władz miasta, WAMu czy opieki społecznej.
Chaotyczne wypowiedzi próbował systematyzować autor prasowej publikacji nt. niefortunnej eksmisji - Zbigniew Piątkowski. Na próżno, a proste kobiety, które odważyły się stanąć przed kamerami, poczuły się zbulwersowane, kiedy telewizyjna gwiazda nazwała je kwokami, bo usiadły na ławce, i lumpenproletariatem, kiedy zapaliły papierosa. Po godzinie wyciągnięcia czegoś z rozmówców, co będzie medialne, ekipa TVP spakowała manatki i wyruszyła w dalszą drogę szukać trudniejszych historii. A w Mińsku Mazowieckim mieszkańcy zostali ze swoimi problemami - miejmy nadzieję, że też z nauczką, że w dzisiejszych czasach nawet ludzka tragedia musi mieć profesjonalny piar. Więcej o tej wizycie i jej kontekstach w następnym numerze „Co słychać?”. (cur)

Data: 21.05.2008





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *