W mińskiej gminie

Budżet mińskiej gminy krwawi. Już teraz ma prawie 2,5 mln zadłużenia, a czekają go kolejne kredyty, które pokryć mają tegoroczny i przyszłoroczny deficyt. Sposób na wyjście z impasu jest jeden – oszczędności. Tylko, czy one spodobają się mieszkańcom mińskiej gminy?

Rachunki sumienia

W mińskiej gminie / Rachunki sumienia

Przyszłoroczny budżet pachnie milionowym deficytem. To prognoza wstępna, bo radni nie uchwalali jeszcze wysokości podatków na 2012 rok. Rozrachunek zrobią dopiero na grudniowej sesji, ale już teraz martwią się o gminne wydatki i łatają tegoroczne budżetowe dziury, zaciągając kolejny kredyt w wysokości 300 tys. złotych, który gmina spłacić ma w ciągu 3 lat.
Budżet uratować mogą również oszczędności. Radni szukali ich nawet w programie profilaktyki alkoholowej, walcząc o honorarium terapeuty i gminny biuletyn, w który zamieszczane są artykuły na temat szkodliwości alkoholu. W przyszłym roku komisja zajmująca się problemami osób uzależnionych chce przeznaczyć na niego 30 tys. zł. Radni mieli jednak wątpliwości, czy biuletyn jest gminie aż tak potrzebny, skoro alkoholicy artykułów o szkodliwości ich nałogu nie czytają. Gazety bronił wójt Piechoski we wsparciu z przewodniczącym komisji Janem Tymińskim, zapewniając, że choćby miał pomóc choć jednej osobie, to będzie wydawany.
Autorem artykułów zamieszczanych w biuletynie jest terapeuta Andrzej Błaszczyk, który w każdy poniedziałek w działającym od marca punkcie konsultacyjnym udziela porad. Jak dotąd przyjął 3 mężczyzn i 5 kobiet, z czego 2 współuzależnione. Jego dyżur kosztuje gminę 120 zł brutto. Radnej Lidii Wieczorek wydało się to o wiele za dużo.
– Nie znam nikogo, kto pracowałby społecznie w takim punkcie – broni się Błaszczyk, zwracając uwagę na swoje 11-letnie doświadczenie, własne przeżycia jako niepijącego alkoholika i wagę jego zadania. Wciągu 37 dyżurów wydał 46 porad, pocieszał i motywował, dlatego więc przyznano mu pensję z górnej granicy.
Czy słusznie – radni będą zastanawiać się na kolejnej sesji, gdy Błaszczyk przedstawi dokładne sprawozdanie ze swojej pracy. Na prośbę wójta Piechoskiego przygotuje też fragment swojego artykułu o symptomach bycia alkoholikiem, by – o co apelował włodarz – radni zrobili sobie rachunek sumienia.
Rachunek sumienia przyda się, ale nie w związku z alkoholizmem a ogromnymi podwyżkami cen ścieków, jakie radni zaserwowali mieszkańcom Stojadeł i Janowa.
Początkowo kanalizacja obejmowała kilka gospodarstw w Janowie, które mają własną oczyszczalnię ścieków i w związku z tym niską opłatę – 1,84 zł/m3. W tym roku dołączyło do nich 300 domów ze Stojadeł, które będzie już oczyszczać miński PWiK. Miejska spółka pobiera wyższe opłaty, a ponieważ nie można zrobić rozgraniczenia terenowego dla cen ścieków, odczują je również janowianie.
Dla nich to ponad 200-procentowa podwyżka, bo opłata podskoczy do aż 4,86 zł/m3. To o złotówkę więcej niż płacą sami mińszczanie, bo do miejskiej ceny dojdą koszty ponoszone przez gminę.
– To dla wielu ludzi będzie cios – próbował negocjować Andrzej Gruba. Wójt jednak nie ugiął się, twierdząc, że budżet nie wytrzyma dopłacania do ścieków w ramach dobrego traktowania mieszkańców. A sam PWiK nie ma podstaw prawnych, by traktować gminę hurtowo.
– Za wodę nas rżną, za ścieki też, coś trzeba z tym zrobić – dosadnie apelował Mieczysław Kosiński. Niestety, na negocjacje z PWiK-iem jest za późno i – jak podsumowywał wójt Radosław Legat – w tym roku już nic nie da się zrobić. Radni nie mieli więc wyjścia i podwyżkę ścieków przyjęli, zostawiając na pocieszenie stare ceny wody dla gospodarstw domowych oraz przedsiębiorstw.

Numer: 2011 49   Autor: Justyna Kowalczyk





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *