Od wejścia w życie śmieciowej rewolucji mijają 2 miesiące, a sytuacja wciąż jest napięta. Mieszkańcy bacznie śledzą poczynania lokalnych władz i… liczą koszty. Tak było w Dębem Wielkim Wielkim. Wójt Kalinowski musiał więc się tłumaczyć z prawie miliona zapisanego w budżecie na gospodarkę odpadami.
Nerwy rachunkowe
Pod koniec ubiegłego roku samorządy musiały zaplanować budżet na przyszły rok. Trzeba było zabezpieczyć w nim pieniądze na realizację nowej ustawy dotyczącej gospodarki odpadami. Nikt jednak nie mógł tej kwoty jednoznacznie określić, bo wyliczenia wciąż były jedynie teoretyczne. Wszystko wyjaśnić miały przetargi.
W Dębem Wielkim Wielkim na śmieci zabezpieczono blisko 950 tys. zł. Tymczasem firma Lekaro, która wygrała konkurs zaoferowała cenę opiewającą na niecałe 237 tys. Różnica to aż 713 tysięcy. Dębianie byli czujni i na forum internetowym rozpoczęli dyskusję. – Dlaczego aż tyle kasy ma iść na działania w sumie uboczne do odbierania śmieci w naszej gminie? – pytają forumowicze.
Wójt Krzysztof Kalinowki poczuł się wywołany do tablicy i na ostatniej sesji postanowił zdementować plotki. – To były pierwsze szacunki, wiadomo, że jakąś kwotę trzeba było zawrzeć w budżecie – tłumaczył prawie milionowy zapis i zwracał uwagę, że budżet zmienia się niemal z sesji na sesję.
Tym razem się jednak nie zmienił. Wójt zaproponował jedynie obniżenie stawki za odbiór odpadów zbieranych selektywnie – z 7 zł do 6 zł. Przy założeniu, że nie wszyscy mieszkańcy będą płacić (deklaracje złożyło 8,5 tys. mieszkańców, z czego blisko 8 tys. zadeklarowało segregację) wpływy w tym roku mają ukształtować się na poziomie 300 tys. zł.
A koszty? Wójt Kalinowski wylicza: umowa z Lekaro – prawie 237 tys., koszt obsługi punktu selektywnej zbiórki odpadów – 20 tys., akcja zbierania gabarytów – 9 tys., obsługa administracyjna systemu (w tym koszty zakupu oprogramowania i pracownicze) – 27 tys., koszty egzekucji – 1 tys. Łącznie blisko 294 tys. zł.
– To są rzeczy ruchome i nie da się tego zaplanować dokładnie – tłumaczy szacunkowe przybliżenia wójt Kalinowski. – Nie wiemy ile dokładnie wyniesie koszt obsługi punktu selektywnej zbiórki odpadów, bo uzależniony jest od masy odebranych odpadów. Nie wiadomo, czy nie będziemy musieli zatrudnić poborcę podatkowego, bo takie jest stanowisko m.in. urzędów skarbowych – wymienia niepewności.
Na razie, przy zatwierdzeniu nieco niższej stawki opłat bilans wychodzi lekko na plusie. Wójt Kalinowski wróży jednak, że może pojawić się sytuacja, gdy w budżecie zabraknie pieniędzy. Wtedy jedynym wyjściem będą cięcia wydatków. Funduszy może też zostać i co wtedy? Wpływów z podatku śmieciowego nie będzie możnaprzeznaczyć na nic innego jak tylko system gospodarki odpadami. To oznacza np. dodatkową akcję odbioru odpadów gabarytowych lub innych bezpośrednio nieruchomości.
Po tak wyczerpujących wyjaśnieniach pozostaje już tylko jedno pytanie – czy nowy system wciąż musi kosztować tyle nerwów?
Numer: 35 (830) 2013 Autor: Justyna Kowalczyk
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ