Wolni od zła w Mińsku

Zapowiadany na otwarcie „domu muzyki” pod koniec sierpnia koncert „Wolni od zła” odbył się dopiero 23 listopada w mińskim kinie Światowid. Był to pierwszy dzień żałoby w całym kraju po tragicznej śmierci 23 górników w Rudzie Śląskiej. O ile tam ostatnia nadzieja umarła, to nadzieja na uratowanie domu dla niepełnosprawnych artystów w Rudzie Mazowieckiej odżyła

Dumy i zadumy

Wolni od zła w Mińsku / Dumy i zadumy

Mimo żałoby ogłoszonej przez prezydenta, koncert nie został odwołany. I dobrze, że się tak stało. Zapełniona w połowie kinowa widownia miała możność obcowania z artystami, którzy potrafili znaleźć się w takiej chwili. Wyciszone piosenki pełne refleksji i zadumy nad przemijaniem Andrzej Poniedzielski przeplatał specyficzną konferansjerką. W filozoficznych monologach kpił ze wszystkich i ze wszystkiego, nie obrażając przy tym nikogo. Siebie też nie oszczędził. Majstersztyki werbalne pana Andrzeja widownia kwitowała uśmiechem i aplauzem.

Muzyczną część spektaklu wypełniły utwory pełne życiowych refleksji. Koncert otworzyła Grażyna Łapińska piosenką „Na zakręcie”. Jerzy Filar z przyjaciółmi przypomniał słuchaczom, że „Życie jest darem”. Remigiusz Szuman wyśpiewał opowieść o niebezpiecznych zabawach. Marek Piekarczyk na koniec swojego występu zaapelował o społeczną krucjatę na rzecz „domu muzyki”. Andrzej Poniedzielski przeżywający okres stabilnej młodości (wszak młodość przychodzi z wiekiem) odśpiewał pieśń Leonarda Cohena o tańcu życia z tekstem własnej konstrukcji. Usprawiedliwiał się, że tłumaczenie oryginału może być odległe od pierwowzoru, bo angielski zna intuicyjnie. Np. nie jest pewien, czy słowo window oznacza okno, czy windę. Dziwnym trafem nie udało mu się w praktyce tych dwóch pojęć pomylić. Jakby na bis dośpiewał własną kompozycję z 1979 roku „Pilnujmy marzeń”, bo „... dusza musi z czegoś żyć”. Wolna Grupa Bukowina z Majster Biedą i Cześkiem Piekarzem wędrowała przez nidzkie pejzaże, wygwieżdżony Kraków, aż po „niebo nad nami” i „góry na niebie jak chmury”.

Można byłoby nie wspominać o rozmowach przy stoliku Andrzeja Poniedzielskiego z Andrzejem Kowalczykiem, gdyby nie odwołany stan agonii „domu muzyki”. Po ostatnich poczynaniach i rozmowach na różnych szczeblach widmo upadku cennej inicjatywy oddala się. Można się tylko domyślać, że wielka w tym zasługa nieafiszującej się na scenie Joanny Chojnackiej. Jej zaangażowanie zostało zauważone, co publiczność przyjęła z wielkim uznaniem. Samo przedsięwzięcie ma wielu zwolenników i sojuszników, jak obecni na koncercie starosta Tarczyński i burmistrz Grzesiak. Również PFRON i Urząd Marszałkowski nie stronią od negocjacji, a firma Akpol nie zrezygnowała z budowy. Tak to w smutnym dniu pojaśniało od nadziei podtrzymanej przez grono artystów tyle mądrych, co łagodnych. O ich twórczości Andrzej Poniedzielski powiedział, że znajduje się ona na linii łączącej serce z rozumem. Szanujmy ich.

Numer: 2006 49   Autor: Józef Lipiński





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *