DRODZY CZYTELNICY

Ludzie z gruntu rzeczy są niefrasobliwi, więc trzeba ich czasami trochę postraszyć. Na lekkomyślność nie działają wysublimowane perswazje, bo jednym uchem wpadają, a drugie już nasłuchuje, co by tu absurdalnego zrobić. Trzeba więc walnąć w głupi łeb, by bezsensowną czachę znowu napełniły szare komórki. I trzeba wyznaczyć im prosty cel, jak tory kolejowe, by z wagonów życia nie wysypało się za dużo mądrości...

Miny szyny

DRODZY CZYTELNICY / Miny szyny

Trudno posądzać polityków o brawurową inteligencję, bo raczej uprawiają intuicyjną brawurę. Wystarczy ich twarze i wywody obejrzeć na żywo w jakiejkolwiek TV, bo do pisanych o sobie peanów mają służalczych wyrobników.

Nie jest nim na pewno Damian Sitkiewicz, który ostatnio skrupulatnie obnaża kulisy rządów i nierządów w Mińsku.

Otóż zauważył on, że publiczne pieniądze idą na finansowanie burmistrza. Skąd taki wieszczy wniosek?

– Niezwykle mocno przykuły moją uwagę ostatnie numery mińskiej gazety samorządowej. Gazeta jest kolorowa, wydana na ładnym, śliskim papierze. Wydaje się, że jej głównym celem powinna być informacja o osiągnięciach miasta, osiągnięciach samorządu oraz promocja miasta, jego walorów.

Niestety, zamiast tego otrzymujemy solidną dawkę promowania nie miasta, a jego włodarza. Biorąc jednak pod uwagę władzę rządzącą Mińskiem, należy przyjąć, że chęć promocji siebie jest większa niż promowania miasta – dedukuje Damian. Nie bez przykładów, bo oto w MIMie z marca 2018 r. sylwetka burmistrza pojawia się aż 7 razy – na okładce, stronie wstępnej, i stronach: 6, 10, 11, 13 i – aby nikt nie zapomniał wizerunku burmistrza – również na stronie 32, czyli pod koniec jego prasowej tuby.

– Czy to państwa nie razi, czy to nie jest za dużo... czy na tych kolorowych zdjęciach burmistrz musi pojawiać się aż tyle razy... czy nie należałoby nieco skromniej dysponować wizerunkiem Jakubowskiego – pyta dość naiwnie Sitkiewicz. Jeszcze głupiej zapytać, ile ten lans MJ nas kosztuje...

Nie warto, bo każda władza potrzebuje pochwał bez zbędnych pytań. Władzy nie dotyczy sentencja unum castigabis, centum emendabis, czyli jednego zganisz, a stu naprawisz... Władza naprawia się sama. Czyżby?

Ot taki rządca Mrozów własnogłownie doszedł do wniosku, że nie będzie współpracował z niezależnymi czasopismami, bo ile by nie dał ogłoszeń, ich nieprzekupni dziennikarze i tak napiszą PRAWDĘ. Ba, na fb nie wystarcza mu strona gminy, więc założył własną, ale jako osoba publiczna. Niedobrze, bo jako Darek byłby choć trochę chroniony, a publiczny Dariusz Jaszczuk nie ma szans nawet w pośpiesznym banowaniu krytyków.

Na szczęście działa niezależny portal e-Mrozy i nasz tygodnik. Tam biją źródła prawdy, a dzięki naszym czytelnikom nie obawiamy się o brak tematów i opinii.

Gdy więc napisał, że nic nie wie o skierowaniu przez prokuraturę w Węgrowie aktu oskarżenia przeciwko niemu, jedna z dyskutantek odwaliła: – Człowieku zlituj się naprawdę. Sam naważyłeś tego piwa, to sam je teraz wypij.

Dlaczego mieszasz w to gminę? To były Twoje decyzje!!! Co niektórzy mają dosyć tłumaczenia o pojawiających się półprawdach. Burmistrzu byłeś może dobrym gospodarzem, ale to, co się teraz dzieje, zakrawa na paranoję...

Wniosek jest banalny – władza potrzebuje prostych szyn, by nie wypadła na pobocze kłamstw, chamstwa i obsesji. A kiedy zobaczy na tych szynach miny, powinna jak najszybciej się naprawić, albo ustąpić. Tylko skąd władza może o tym wiedzieć...

Numer: 20 (1076) 2018   Autor: Wasz Redaktor






Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *