KałuszynLudzie pod napięciem

Gminie Kałuszyn grozi zagłada cywilizacyjna. To przez podwójną linię wysokiego napięcia 400 kV, która podzieli teren na cztery enklawy. Linia zagraża atrakcyjności ekonomiczno-turystycznej miasta i gminy. Zrujnuje szczególne miejsce krajobrazowo-przyrodnicze Wysoczyzny Kałuszyńskiej zwane górą ryczołkowską – wizytówkę miasta Kałuszyn dla wjeżdżających od strony Warszawy – mówią obrończynie ludzi i przyrody. Także ogrodników, których w mieście i pod miastem nie brakuje...

Druty jak knuty

Po wizycie studyjnej jedziemy w teren. Tam, gdzie na własne oczy można zobaczyć miejsca narażone na dewastację. Przystankiem jest gospodarstwo ogrodnicze Milewskich. Grzegorz pokazuje, gdzie ma stać słup. Jest to miejsce, w którym będą się krzyżowały aż trzy linie. Zdziwiło go, że te linie będą w tym miejscu. Jest to dla niego i dla ludzi spora strata. Sporo zainwestował w teren, założył uprawy, wynajmował ludzi do pracy, a teraz nikt nie będzie chciał pracować na tym polu magnetycznym. Plantacja borówki amerykańskiej nie przetrwa w takich warunkach. Kilkuletnie krzaki miały dobre warunki do wegetacji. Teraz nie wiadomo, co robić dalej.

– Nie możemy do tego dopuścić – wtrąca Grażyna Gójska. Oby, bo córka Milewskich ma obiecaną dotację 200 tys. zł na nową plantację. Czy teraz ma zrezygnować...

Nikt z PSE nie był u Milewskich. Nikt z nimi nie rozmawiał i nie pokazywał w terenie, gdzie będą stały słupy. Dowiedzieli się o tym z planów.

– I po co to wszystko, skoro już wszystko jest ustalone? Po co te nasze konsultacje? – dywaguje Ewa Nurzyńska.

– To prawda, nikt się nie pyta nikogo o zdanie. Tu są budynki, plantacja. Jest tyle nieużytków, lasów, miejsc, gdzie ta linia nie będzie przeszkadzać. Nawet jakbyśmy chcieli kiedyś się stąd wyprowadzić, to nikt tego nie kupi. A jeśli nawet to za grosze. Mój dom jest 100 m stąd, a burmistrz mówi, że najbliższe budynki są oddalone o 1,5 kilometra. To jak to jest z tą prawdą – pyta Milewski.

PSE zabiera możliwość rozwoju młodym ludziom. Anna Milewska chciała wziąć dotacje na plantację borówki amerykańskiej, więc wysłała do PSE pytania związane z budową. Na razie bez odpowiedzi...

– Nie chcę, aby ludzie pracujący na plantacji ponosili straty na zdrowiu. Nie chcę na sobie i na tych ludziach sprawdzać, czy te linie wpływają na zdrowie. Nie chcemy pieniędzy, odszkodowań. Niech ta linia będzie pociągnięta dalej – prosi Anna, jakby przypuszczając, że nasze reportaże są śledzone przez służby PSE.

Nie myliła się. Rzeczywiście Beata Jarosz pozwoliła sobie na kontakt – jak napisała – w ślad za publikacją na łamach tygodnika Co słychać? artykułu pt. Prąd jak trąd, w którym poruszana jest tematyka związana z realizowaną inwestycją przez Polskie Sieci Elektroenergetyczne.

Nie ma zarzutów, a tylko informuje, że służy informacjami w razie planowania kolejnych publikacji dotyczących budowy linii 400 kV.

Oczywiście – zapytamy, ale bardziej nas interesują zaproszenia na spotkania z protestującymi mieszkańcami. Czy w ogóle jeszcze do nich dojdzie. Może się wreszcie przekonamy, jak obecnie traktuje się ludzi, którym najdroższe własne zdrowie i natura.

Swoją drogą Kałuszyn z poziomu ryczołkowskich wzniesień wygląda zagadkowo. Nie tylko przez drzewa, które mimo oparów spalin rosną przy drodze jak szalone...

Numer: 31 (1035) 2017   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *