Powiat mińskiLigi piłkarskie 2014/15

Piłkarskim meczem minionego tygodnia było starcie Mazovii II z drugą drużyną warszawskiej Legii w ćwierćfinale mazowieckiego Pucharu Polski. Okazało się, że Legia nie była wcale tak straszna, jak ją malowali i mińszczanie wcale nie byli skazani na porażkę. Zabrakło tylko trochę szczęścia

Legia nie straszna

Chociaż był to środek tygodnia, spotkanie Mazovii z Legią przyciągnęło na stadion przy ul. Sportowej wielu kibiców. Pomimo sporej ich liczby brakowało jednak głośnego dopingu. Gracze mińskiego i bez tego dawali sobie dobrze radę. W pierwszej połowie to goście z Warszawy prezentowali się lepiej, zwłaszcza imponowali przygotowaniem fizycznym. Zdobyli także w 19 minucie bramkę. Mazovia jednak w miarę upływu czasu grała coraz lepiej. Druga część meczu była już bardzo wyrównana, choć ze wskazaniem na mińszczan, jako tych, którzy częściej atakowali. Oprócz tego dobrze spisywali się w obronie, skutecznie rozbijając kontry rywali. Udało się także trafić do siatki przeciwnika. Gol padł z rzutu karnego. Sędzia podyktował go po faulu bramkarza Legii na przebiegającym graczu Mazovii. Jedenastkę w 53 minucie wykorzystał Jakub Popławski. Gospodarze i kibice uwierzyli teraz w możliwość wygranej. Do ostatnich sekund wszyscy byli przekonani, że obejrzymy dogrywkę, a może konkurs rzutów karnych. Niestety nie ziściło się to, ponieważ goście w doliczonym czasie poprowadzili skuteczną akcję, która dała im zwycięstwo. Humory jednak nie są złe, bo mińszczanie pokazali się z bardzo dobrej strony.
Pracowity tydzień mieli też gracze Płomienia Dębe Wielkie. Rozegrali u siebie dwa bardzo różne ligowe mecze. Najpierw w środę zmierzyli się z Błękitnymi Stoczek. Było to spotkanie zaległe. Gospodarze musieli udowodnić, że ciągle są w formie i potrafią ograć każdego - grając ładnie i skutecznie. Udało im się tego dokonać, bo zwyciężyli aż 5:1. Wszystko w tym meczu szło po ich myśli. Szczególnie stojący na bramce Kamil Dróżdż grał rewelacyjnie, broniąc strzały z akcji, rzutów wolnych, a nawet z karnego. Autorami bramek byli Daniel Głuchowski, Grzegorz Siporski i Bartosz Malesa. Nic w tym dziwnego, że kibice w dobrych humorach przyszli na mecz z Wichrem Sadowne. Liczyli na kolejne zwycięstwo w dobrym stylu. Ten mecz wyglądał jednak zupełnie inaczej. Nie było to wielkie widowisko. Obie ekipy miały swoje szanse, ale duża część czasu rozgrywały piłkę w środku boiska. Płomień kilka razy trafiał do siatki, ale sędzia gwizdał spalone. Walka do końca jednak się opłaciła, gospodarze w ostatnich sekundach
przeprowadzili akcję, która zadecydowała o zwycięstwie. Grzegorz Siporski uderzył z kilkunastu metrów tuż koło słupka. Na stadionie wybuchła euforia. Mają już tylko dwa punkty straty do Mazovii II.
Warto wspomnieć jeszcze wygraną Świtu Barcząca z liderem tabeli Tęczą Korczew. W Zakolu-Wiktorowie gospodarze zaprezentowali się dobrze i już w 7 minucie gola z karnego strzelił R. Grabowski. Kilkanaście minut później goście wyrównali, ale piłkarze z Barczącej odpowiedzieli kolejnym atakiem i bramką P. Rafalovicha. Wynik nie uległ już zmianie, na co niebagatelny wpływ miała pogoda. Ulewa, która pojawiła się w drugiej części meczu znacznie utrudniała grę piłkarzom. Świt wyszedł jednak zwycięsko, pomimo deszczu grając skutecznie w obronie.

Numer: 19 (918) 2015   Autor: Łukasz Kuć





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *