KałuszynZłotka Kałuszyna 2012

Kolejną po Dobrem i Mrozach przystanią złotych par małżeńskich okazał się Kałuszyn, a właściwie miejscowy dom kultury, którego sala widowiskowa widziała wiele – nie tylko rocznicowych – wydarzeń. Tym razem gościła tylko sześć małżeństw udekorowanych medalami za 50 lat wspólnego życia. Byłyby dwie więcej, ale – jak stwierdziła Jolanta Tenderenda z USC – nie potwierdziły chęci przyjazdu.  Szkoda, bo gościna była godna i radosna...

Wiek jak godzina

Złotka Kałuszyna 2012 / Wiek jak godzina

Gdzie te lata, kiedy burmistrzowie Kałuszyna mieli do przypięcia kilkanaście medali prezydenta RP? Ale i wtedy tylko co piąta-szósta para wytrzymywała małżeńskie i życiowe burze. Nic się nie zmieniło oprócz tego, że dzisiejsi jubilaci to panowie tuż przedwojenni, a panie – okupacyjne. Brak pamiętanych, przykrych doświadczeń widać po ich podejściu do życia i sytuacji. Gdy więc po dekoracji zaproszono ich do wspólnego zdjęcia, jeden z jubilatów nieoczekiwanie przemówił wprost do mikrofonu. Był tak spontaniczny, że kamera za nim nie nadążyła. Już przy stole biesiadnym powtórzył mało znane, ale jakże prawdziwe  motto: - Godzina wiekiem ze złym człowiekiem, a wiek godziną z dobrą dziewczyną. W nagrodę otrzymał buziaka od swej żony, który pobudził go do opowiedzenia dowcipu. Niestety, do utrwalenia był on zbyt ostry, więc tylko pozostał w pamięci.

Okazało się, że oboje mieszkają w Chrościcach i – co naturalne w okolicach Kałuszyna – nazywają się Chościckimi. Państwo Halina i Kazimierz pobrali się w 1962 roku, mając odpowiednio 19 i 22 lata, dochowali się trójki dzieci, mają siedmioro wnucząt i prawnuczka.

Jeszcze młodszą w dniu ślubu była 18-letnia Zuzanna, która wybrała sobie na męża Mariana Wąsaka z Żebrówki, a najmłodszą okazała się 17-letnia Janina, wychodząc za Jerzego Kublika z Bud Przytockich.

Pozostałe pary  to Zofia i Kazimierz Abramowscy z Abram,  Barbara i Władysław Grabarczykowie z Kałuszyna oraz Helena i Eugeniusz Zalewscy, którzy wyróżnili się nie wiekiem ożenku, a liczbą dzieci. Mieli po czworo, które oczywiście wystarczą do otrzymania naszej tradycyjnej nagrody – po odbiór zapraszamy do siedziby redakcji.  W sumie z sześciu par urodziło się 21 dzieci, z nich 40 wnucząt i jedno prawnuczę, co nie świadczy o wielkiej rozrodczości, ale też nie  powoduje demograficznego zażenowania.

Oprócz gratulacji były również życzenia. Te normalne od władz gminy i liryczne od gimnazjalistów prowadzonych przez – tu zaskoczenie – znaną diwę operową i solistkę mińskiej orkiestry dętej, Justynę Kowynię-Romanowską.

Młodzi artyści nie żałowali jubilatom słodyczy wspomnień, a ich ilustracją były szlagiery z lat ’60 i kanon polskiej liryki miłosnej. Recytowali nawet słynne „Kochać, jak to łatwo powiedzieć” Piotra Szczepanika, a po takim wyznaniu śpiewali o pamiątkach lat miłości. I to by wystarczyło bez dydaktycznych oracji, romantyzujących i  dociekliwych wezwań pamięci. Bo może oni nie chcą wszystkiego pamiętać, może właściwie nie powinni, by przeżyć ze sobą pół wieku. Wtedy może dojść do niespodzianek, jak wyznanie jednej z pań, że mąż wziął ją na... bogactwo, a potem okazało się ono nie aż takie wielkie, jak mówił.

Złoci jubilaci nie potrzebują rad i zaleceń, a miłości własnej i rodziny. Z nią im najlepiej, najszczęśliwiej... z nią wiek staje się godziną...

Numer: 2012 49   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *