Wzięli i napisali

Szanowna Redakcjo! Wakacje za chwile miną, sezon ogórkowy też i przyjdzie jesień wyborcza. Niestety! Wybór będzie problematyczny, bo właściwie wyboru nie ma. Nie ma też w tej naszej lokalnej polityce kobiet. Właściwie jest niewiele miejsc, gdzie mogłyby zaistnieć czy zajmować eksponowane stanowiska. Owszem, angażują się w stowarzyszeniach, zajmują się pomocą społeczną, edukacją ale do polityki są już mniej chętne. Wiele więcej też muszą zapewne poświęcić, by w tej gonitwie się utrzymać...

W imadle władzy

Wzięli i napisali / W imadle władzy

Ten fakt właściwie uprzytomnił mi artykuł Honorne zasługi w 25 numerze Tygodnika Co słychać?, w którym to prezentowano zwycięzców Laury 2013. Kobiet ani na lekarstwo. Na zdjęciu oczywiście mężczyźni, wręczająca medale i Laury władza, także płci męskiej. O parytetach tylko można pomarzyć. Pomarzyć mogły także kobiety (nie tylko w tym roku) do Laury nominowane. Już nie pierwszy raz wystawione zostały do wiatru, nie ostatni raz musiały się obejść smakiem. Tyle razy były nominowane i … przeszły w zapomnienie. Wystarczy, by w danym momencie pojawił się interesujący obiekt męski lub nic nie znacząca drużyna harcerska (także męska), jak to miało miejsce kilka lat temu. A może powinny się cieszyć, bo sama nominacja jest już wielkim wyróżnieniem? Zapewne sam parytet niczego nikomu nie gwarantuje, ale kilka kobiet jednak, chociażby w lokalnych wyborach, uplasowało się na poczytnych miejscach. Podejrzewam jednak, że zawdzięczają to bardziej kompetencjom, zdolnościom i kwalifikacjom. Na wygraną wpływają miejsca na liście, a o tym decydują męskie zabetonowane gremia. Mężczyznom łatwiej dostać się do polityki (i nie tylko) z układu. Kobieta musi wpierw osiągnąć coś zawodowo lub społecznie i najczęściej jest to jej codzienne zajęcie. Wielu panów (niestety) zajmuje się wyłącznie polityką. Bardzo ciężka praca! Te narady, układy, brutalność i polityczny cyrk budzą u kobiet obawy i niechęć. Nie każda kobieta potrafi się w takich warunkach odnaleźć. Jest w nich więcej uczciwości i honoru. Ale... czy pojawienie się kobiet na scenie politycznej (także naszej lokalnej) sprawiło, że stała się ona idylliczna i słodka? Niestety, chyba nie. Mamy częściej równouprawnienie w buractwie, miałkości, obojętności, a często i w chamstwie. Wystarczy spojrzeć na obrady sejmu. Myślę, że kobiety nie mają aż takiej siły, by wprowadzić swoje, bardziej humanitarne, reguły. Alternatywy nie ma. Wkraczają w męski świat iluzji i tak osaczane, codziennie uruchamiają swoje pragnienia sławy i władzy. Te same przecinanie wstążeczek, stanie w pierwszych rzędach podczas uroczystości, lansowanie się podczas lokalnych spotkań kulturalnych i oczywiście rywalizacja. Deprecjacja cudzych osiągnięć i złośliwości, to nie jest rzadkość. Przy okazji można jeszcze błysnąć kolanem, podać kawę i uśmiechać się kokieteryjnie, co ukazuje tylko dysonans społeczny między płciami i przyzwolenie na autokratyzm mężczyzn. Jedyną ambicją jest to, by się przy tej władzy utrzymać. Podobnie, jak mężczyźni i jakiej funkcji by nie sprawowały, wzmacniają swoje środki kontroli. Zwłaszcza, że często są zależne od wyższych komórek kontrolnych i nie sprawują władzy autonomicznie. Władza i kontrola daje przywileje i sprawia coraz większą satysfakcję. Użyteczność społeczna zostaje zastąpiona przyjemnością. I niestety bardzo często towarzyszy temu zjawisko, zwane potocznie erozją władzy. Dotyczy to nie tylko mężczyzn.

Numer: 33 (880) 2014   Autor: Czytelniczka





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *