Historia obchodów Święta Ludowego sięga początku wieku XX, a dokładnie 1904 roku. Początkowo obchodzono je w rocznicę bitwy pod Racławicami, a od 1926 roku w dzień Zesłania Ducha Świętego, czyli Zielone Świątki. Wtedy też ustalono, że odznaką partyjną tego Stronnictwa będzie czterolistna koniczynka. Nie zabrakło jej na scenie przy ZS w Siennicy, która w tym roku przyjęła u siebie ludowców. Dość skromnie, ale nie bez ludowego charakteru.
Rzadkie smaki
Właśnie niedzielę 19 maja w Siennicy organizatorzy nazwali nie tylko ludowym świętem, a rozszerzyli je o kulturę i smaki. Taki pomysł miał zarząd gminny PSL w Siennicy wraz z jego nową szefową Jolantą Sadoch, która pierwszy raz postanowiła urządzić w gminie ludowe uroczystości.
Nie bez problemów, bo oprócz Partnera i Kulfona zawiedli lokalni biznesmeni, a w dniu imprezy – mieszkańcy gminy i posłowie stronnictwa. Nie zawiódł zaś starosta Antoni J. Tarczyński, Henryk Księżopolski, prezes SKR Ewa Nalewka, wójt Marcin Uchman, Andrzej Domański z ARiMRu w Mińsku, prezes FML Kamil Nalewka i szefowa ZMW w Mińsku Mazowieckim – Monika Michalska.
Nieobecni posłowie napisali listy, a w imieniu partyjnej powiatowej władzy przemawiał Mariusz Kozera. Uroki wsi i chwalę rolniczego trudu sławił starosta Tarczyński, a wójt Zieliński nie omieszkał zaprosić gości do odwiedzania swojej gminy. Inaczej niż celebrujący mszę proboszcz Marek Kacprzak, który w homilii nie zapomniał o walce o koncesję zwolenników TV Trwam.
Opóźniona suma nie wpłynęła na program święta, które wzbogaciła muzycznie orkiestra dęta z Kałuszyna, a wizualnie – zielone sztandary PSL i czerwone OSP.
Poczty sztandarowe zwolniono wcześniej z posterunku, bo upał nie ustawał. Gorąco było także na scenie, bo najpierw rozgrzały ją medaleim. W. Witosa przyznane Edwardowi Urbanowi i Andrzejowi Domańskiemu, a po nich legitymacje nowo przyjętych członków PSL – Bogusławy Sekular i Marcina Juszczaka.
Podczas święta można było degustować potrawy regionalne, skosztować ekologicznych produktów i kupować wiejskie rękodzieła. Nie było ich dużo, ale wszystko świeże i smaczne. A smalec gospodyń z Pogorzeli nie rozpuścił się nawet w promieniach słońca. Do tego harcerze z Ptaków częstowali kiełbaską na gorąco i grochówką. Na wszelki wypadek niesłoną, by goście nie czuli jeszcze większego pragnienia.
Na dzieci czekały kucyki, trampolina i zjeżdżalnia, a na dorosłych – konkurs z nagrodami ogłoszony przez KRUS. A na scenie uczniowie z Siennicy pokazali, co się na tej wsi porobiło, a kałuszynianki i podciernianki zaśpiewały po kilka skocznych i swojskich piosenek. Swój wokal pokazała także Wiktoria Balas ze szkoły podstawowej w Siennicy. Artystów miało być więcej, ale plany pokrzyżowały komunie.
Zabawę ludową osłabiła zaś licha frekwencja. Miński zespół Jewels zagrał jednak swoje i nie obniżył kosztów pierwszego w Siennicy święta ludowców. Wraz z obiadem kosztowało ono ponad osiem tysięcy plus praca społeczna organizatorów i wolontariuszy. Szefowa gminnego PSL jednak się nie skarży, bo to nie w jej stylu. Ma takżenadzieję, że kultura ludowa i swojskie smaki wrócą do Siennicy w przyszłym roku. Sama zaś dla przykładu wystawi smakowity stół 14 września podczas naszego festiwalu chleba.
Numer: 21 (816) 2013 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ