DRODZY CZYTELNICY

Po ciężkiej pracy przychodzi odpoczynek, zapłata i zabawa. Tak było dawniej, kiedy żniwa były trudem rzeczywistym, a plony warunkowały dostatek lub głód. Całe wieki rodziny chłopskie były uzależnione od dziedziców, ale rodowodu dożynek należy poszukiwać o wiele wcześniej, w czasach pogańskich wierzeń i pozostałości po składaniu ofiar bóstwom urodzaju. To dzięki nim człowiek miał szansę bez głodu przeżyć ciężkie zimowe miesiące...

Żywe żniwa

DRODZY CZYTELNICY / Żywe żniwa

Czy jakieś pogańskie obrzędy przetrwały próbę czasu? Okazuje się, że w erze kombajnów o tradycji pamiętają nieliczni. A jest o czym przypominać... Chociażby o pozostawianiu w polu wąskiego pasa niezżętego zboża. Te kilkanaście roślinek nazywano w zależności od regionu przepiórką, brodą, pępkiem, wiązką, lub garstką. Ostatnie ziarna przechowywano pieczołowicie i używano ich do pierwszego siewu w następnym roku, co miało zapewnić dobry plon.

Z czasów pogańskich wzięła się też Baba Jaga. Początkowo przedstawiano ją pod postacią wściekłej burzy z piorunami, później jako paskudną kobietę. Kiedy zaczęto masowo uprawiać żyto, przemianowano ją na demona zbożowego, nazywając babą żytnią lub południcą. Dlaczego? Bo ścinaniem ostatnich kłosów zajmowała się właśnie pannica, która przez cały okres żniw nie garnęła się do pracy. Leniwa dziewczyna stawała się obiektem docinek i złośliwości całej wsi. Dlatego z ostatniej garści zboża związywano snopek, który kształtem miał przypominać babę – ubierano go w kobiece łachy, na głowie wiązano koniecznie czerwoną chustę i wieziono do gospodarza, na którego polu odbywały się żniwa. Odwiedzony miał obowiązek przywitać przybyłych biesiadą, po której babę składano w stodole. Im była grubsza, tym lepsze miały być przyszłoroczne plony.

Było i odwrotnie – każda dziewczyna chciała być tą, która zetnie ostatnią kępę, bo to miało im zapewnić szczęście nie tylko w plonach, ale także w kwestii szczęśliwego zamążpójścia.

Współczesne dożynki, których obfitość właśnie przeżywamy, też mają elementy tradycji. Są nią głównie żniwne wieńce, które gospodynie tworzą z nadzieją nie tylko pokazania ich publice, ale też dobrej nagrody. Różnie z nimi bywa w gminach, więc wieńców nie przybywa, choć wójtowie zachęcają słowem i gotówką.
Gminne święta plonów to też czas na pokazanie trudu rolników, dorobku lokalnej władzy i estradowych możliwości mieszkańców. Głównie jednak na dożynkach zarabiają disco-polowcy, zapewniając jako taką frekwencję.

Tak nie musi być... trzeba przerwać tę sztampę... dożynki to nie odpust... mieszkańcy muszą być ciekawi wydarzenia – słychać z ust nie tylko publiki, ale też samych włodarzy gmin.
Zbyt ambitne cele wykończyły już niejedną imprezę, więc trzeba zmieniać powoli. Na początek pokazać żniwne obrzędy, potem urządzić żniwny turniej wsi, a po nim wicie wieńców na oczach publiczności. Każda rywalizacja wymusza aktywność i zaciekawienie. Niech więc się dzieje jak najwięcej, a każdy widz niech podziwia, a nawet się uczy... O randze dożynek nie świadczą tłumy w disco-polowym transie czy hektolitry wypitego piwa, a wpisana w to święto tradycja. A jeśli już wójt chce koniecznie wydać kupę forsy i patrzeć na dzikie tłumy, niech urządzi festyn z muzyką popularną.

I na koniec miła wiadomość dla twórców żniwnych wieńców. Otóż mając na uwadze tradycję i prestiż władz zaproponowałem zarządowi powiatu mińskiego merytoryczny i finansowy udział w POWIATOWYM KONKURSIE ŻNIWNYCH WIEŃCÓW podczas XIV Festiwalu Chleba w sobotę 1 września 2018 roku. Powód jest prosty – nasz konkurs umożliwi udział reprezentacji powiatu w rywalizacji wieńcowej na szczeblu mazowieckim 16 września w Sierpcu. Zgodnie z regulaminem wyłącznie starostwa powiatowe z województwa mazowieckiego zgłaszają do konkursu jeden wieniec. Zapraszam...

Numer: 34 (1090) 2018   Autor: Wasz Redaktor






Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *