Powiat pomocy

Dom Pomocy Społecznej św. Józefa w Mieni wielu z nas ogląda tylko z okien samochodu, podziwiając charakterystyczny kompleks budynków z XIX-wiecznym gmachem szpitalnym. Tymczasem dla mieszkających tu to prawdziwa przystań w morzu życiowych dramatów, jak ciężka choroba, wykluczenie społeczne, niewydolność opiekuńcza najbliższych. W tym miejscu od przeszło 200 lat pod różnymi nazwami i zarządami, funkcjonuje placówka niosąca pomoc potrzebującym. I wciąż się zmienia...

Mienia się zmienia

Powiat pomocy / Mienia się zmienia

Przed dwoma laty obecna dyrektorka Małgorzata Chwedoruk postanowiła w pełni wykorzystać potencjał pracowników, więc wystąpiła do rady powiatu z wnioskiem o przeznaczenie części miejsc osobom psychicznie chorym. W ten sposób poszerzyła ofertę placówki, dostosowując ją do potrzeb środowiska, co przynosi wymierne skutki – od września br. roku DPS zwiększy liczbę miejsc dla tych mieszkańców z 40 do 80.
Kim oni są? Niektórzy skierowani postanowieniem sądu rodzinnego, niektórzy – na własny wniosek. Zawsze z powodu niezdolności do samodzielnej egzystencji w związku z przewlekłymi zaburzeniami psychicznymi. Początki bywają trudne nawet dla tych, którzy sami wnioskowali o skierowanie do placówki.
Irek, dojrzały mężczyzna, stracił matkę, która od dnia wypadku zapewniała mu wsparcie, jakiego wymaga po neurologicznych urazach. Zdecydował się przyjść do Mieni. Po 20 latach w przytulnym rodzinnym domu z własnym podwórkiem nie sposób było przyzwyczaić się do korytarzy, dużego parku z obcymi ludźmi i towarzysza w pokoju. Był bliski rezygnacji z miejsca w DPS, ale niepostrzeżenie okazało się, że ten z pokoju przestał być obcy, a sprzątanie z opiekunką po posiłkach stało się rytuałem. Braci odwiedza regularnie, uczestniczy w rodzinnych uroczystościach, ale szybko wraca, bo trzeba trochę pomieszkać u siebie, znaleźć czas na próby przed wyjazdem na przegląd twórczości artystycznej, na wieczór w teatrze. Czas jest wypełniony i – co najważniejsze – spędzany wśród swoich.
Andrzej, kolega z pokoju obok, rzucił pomysł stworzenia mini-siłowni. Dyrekcja wygospodarowała pomieszczenie, pomysłem zaraził jeszcze kilku chłopaków i z pomocą instruktorów terapii i pracowników technicznych stworzyli salkę do ćwiczeń. Choć panują tu określone reguły, to decyduje o tym co i jak chce robić.
Beatę, niewiele młodszą od Irka, do zamieszkania w domu pomocy zmusiły sytuacja społeczna i przewlekła choroba. Szybko poczuła się tu dobrze, w naturalny sposób organizuje wokół siebie grono ludzi – a to w celach towarzyskich, a to uporządkowania terenów zielonych. Pisze wiersze – prosto z duszy, pełne zaskakujących skojarzeń ubranych w proste rymy. Program do Zakrzewa oparty będzie na jej tekstach. Lubi ludzi, lubi świat i jest go ciekawa; na lotnisku w Janowie po raz pierwszy w życiu weszła do helikoptera.
Ewa – dojrzała, elegancka blondynka, najczęściej czas spędza na spacerze lub z książką. Nawiązuje nieliczne bliższe kontakty, ale wspólne wyjazdy w kilka osób lubi – na obiad pod Kolumną Zygmunta, do kina... Nie była pewna sensu udziału w projekcie PŚDS odkrywającym zakryte piękno, ale zdecydowała się. Najmilej wspomina sesję zdjęciową poprzedzoną pracą ze stylistą, wizażystą i fryzjerem oraz markowe ubrania. Tak została bohaterką albumu fotograficznego. Warto było.
Nawet umieszczeni przez sąd, którzy co jakiś czas podejmują formalne starania o zmianę postanowienia, jakoś się w końcu urządzają i nie tracą aktywności. Jadwiga czuje się tu niesprawiedliwie umieszczona, ale jest coraz lepiej. Lubi siadywać u instruktorki Krysi, a zawsze jest czym się zająć. Ostatnio robi maskotki na sierpniową, największą w Mieni imprezę Śpiewać każdy może. Artystką nie jest, ale coś wyciąć od szablonu albo kulkę z papieru ukręcić potrafi.
Obok na wózku siedzi Gienia. Pamięta już tylko nieliczne słowa i to te, które słyszy, bo mówić już prawie nie potrafi. Ale rozumie ton głosu, pogłaskanie po dłoni, uśmiech i odpowiada na te komunikaty; interesuje się podsuniętą prasą, twarzami wokół. Wśród ludzi jest wyraźnie odprężona.
– Nowi mieszkańcy, sąsiedzi tacy jak my – ze swoimi emocjami, radościami i kłopotami  wzbogacili życie Domu, bo każdy z nich to nowa historia, indywidualność, po prostu człowiek – cieszy się dyrektor Chwedoruk.
PS. Imiona mieszkańców, którzy nie wyrazili zgody na umieszczenie danych osobowych lub uzyskanie ich świadomej zgody było niemożliwe zostały zmienione. W pozostałych wypadkach uzyskano akceptację bohaterów tekstu.

Numer: 2012 31   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *