Drodzy Czytelnicy

Z jednej strony pierwsze wiatry przedwiośnia powinny nas cieszyć, ale gdzie nie spojrzeć, wszędzie jak nie śmieci to resztki brudnego śniegu i dziury w ulicach. Zmory pozimia potęgują kolejne wzrosty cen paliw, śmieszne zarzuty o wyższości amerykańskiego Oscara filmowego nad polskim Oskarem ludowym i jałowe dysputy o niezależnych od władzy mediach i sprzedajnych politykach

Smętne pozimie

Drodzy Czytelnicy / Smętne pozimie

Od czerwonych dywanów Hollywood do dziur w mińskich ulicach jest dalej niż wskazują największe dalmierze. Agnieszka Holland, która od zawsze gustuje w filmach o tematyce polsko-żydowskiej jakoś brak Oscara przeżyje. Będzie jej oczywiście trudniej, jeśli za rok Wajda otrzyma statuetkę za opowieść o Wałęsie, ale to nic wobec roszczeń Akademii Filmowej wobec... Ludowego Oskara, który od 10 lat jest przyznawany kreatorom imprez folklorystycznych i folkowych. Mieszczą się w nich warsztaty rękodzieła i nasz festiwal chleba.
O co chodzi Amerykanom? Uważają, że Stowarzyszenie Twórców Ludowych wykorzystuje ich markę do tak przyziemnych celów jak polska tradycja.
Uśmiałby się nie tylko koń, a nawet osioł, bo przecież Oscar, czyli Nagroda Akademii to pozłacany rycerz wsparty na dwóch mieczach i ważący aż 3,5 kg. Oskar Ludowy to zaś nieregularna plansza symbolizująca płacheć pola z okrągłą tarczą mieszczącą płaskorzeźbę Jezusa Frasobliwego. Oczywiście, nasza nagroda jest dużo młodsza, ale nawiązuje do imienia legendarnego etnografa Oskara Kolberga, który żył wcześniej niż Amerykanie odkryli magię kina. Wcale to nie znaczy, że nie ma zagrożenia, więc miłośnicy tradycji już podpisują petycję w obronie Ludowych Oskarów. Znajdziemy ją bez trudu na stronie www.kulturaludowa.pl.

W takim kontekście uliczne dziury przestają nam aż tak bardzo doskwierać, bo czymże jest zwichnięta noga czy resor wobec wielkosci i honoru polskiej kultury. W jej obronie wystąpił poniekąd Rafał Ziemkiewicz, którego do Mińska Mazowieckiego zaprosili fani Gazety Polskiej. Po spotkaniu (piszemy o nim na stronie 9)  królowało przekonanie, że nawiedził nas prawdziwy wieszcz niezależnego dziennikarstwa, ale to tylko pozory. Jako endek jawi się prawidłowo, ale niezależnością niech nie szpanuje, bo ona jest tylko kwestią ceny lub tolerancji. Zawsze jesteśmy od czegoś lub kogoś zależni czy tego chcemy, czy nie. Czym w tej kwestii różni się Gazeta Wyborcza i Polityka od Gazety Polskiej czy Uważam Rze? Niezależność jest jak prawda – obie subiektywne,  służące sprzedawaniu idei i po prostu zarabianiu.
Jeden z mińskich okupantów Facebooka twierdzi, że gdyby miał kasę, wydawałby w Mińsku Mazowieckim coś w rodzaju Uważam Rze... Oczywiście - mógłby, ale do czasu poznania prawdy, że  każde czasopismo ma służyć ogółowi społeczeństwa, a nie tylko jego wąskiej grupie. Właśnie w ten sposób szybko się od niej uzależni, a w razie niesubordynacji, ona go wypluje niczym zgniły owoc.
Jak widać od kultury do polityki niektórym tylko krok, ale większość z nas ma wstręt do chodzenia po grząskim gruncie populistycznych kłamstw, bo tłamszą wszystko co prawdziwe, oświecone i niezależne.
Pozostają więc na osłodę tylko pozimowe smętki i dziury. Aby do wiosny, choć przysłowie przestrzega, że po zbyt ciepłym początku marca, jego koniec może nas nieźle zaśnieżyć i przemrozić.

Numer: 2012 09   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *