Drodzy Czytelnicy

– Powroty do nieba nie są łatwe/ bo w sercach jeszcze lśnią błękity/ gdy znowu błądzę w twoich oczach/ współ obudzony/ na wpół syty. To tylko moje rozstajne nienasycenia, ale i w prozie życia powroty bywają trudniejsze niż moglibyśmy przypuszczać. Tym bardziej, że poczuliśmy już pierwsze tchnienie wiosny...

Duchy przeszłości

Drodzy Czytelnicy / Duchy przeszłości

Inspekcje robotniczo-chłopskie (IRCH-y) pamięta tylko pokolenie, które dziś młodzi nazywają wykluczonym wirtualnie. Prezes Kaczyński próbuje uchodzić za blogera, ale z premedytacją wywołał pierwszego ducha przeszłości. Bo czym były jego zakupy w drogim osiedlowym sklepie, jak nie próbą udowodnienia, że rządy PO są do bani. To fakt, że obecna drożyzna paliwowa czy cukrowa nas zaskoczyła, ale czy populistyczne zakupy są w stanie zmienić kryzysowe podwyżki...
Sklepowy wyczyn prezesa (płacił gotówką) to jednak pikuś wobec protestu pielęgniarek, którym nie podoba się zatrudnianie menadżerskie, czyli kontrakty. Chcą tylko umów o pracę, bo one dają im bezpieczeństwo zatrudnienia, urlopów i honorowanych zwolnień lekarskich. I pewnie los siostrzyczek opłakiwałoby pół kraju, gdyby nie ich koleżanki, którym na kontraktach jest znakomicie. Komu wierzyć? Na pewno nie działaczkom związkowym, które za każdą cenę chcą uchronić swoją pozycję świętych krów. Swoją drogą kontrakty przydałyby się także w oświacie, administracji i wszędzie, skąd wyzierają duchy przeszłości, każące płacić zgodnie z zasadą „czy się stoi czy się leży...”
Podczas jubileuszowej gali Tygodnika Siedleckiego spotkałem wiele duchów przeszłości. Sam tygodnik, który powstał w stanie wojennym jest jednym z nich. W sumie nie najgorszym, bo potrafił przetrwać trudne lata przełomu politycznego i upadek województwa. Jednym z decydentów utworzenia partyjnych organów prasowych był wtedy płk pilot Janusz Kowalski, siedlecki namiestnik WRON-u, czyli Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. Kowalski – jak to żołnierz – starał się być na polu walki, a nie tylko obserwatorem zachowań władzy terenowej. Odwiedzał więc gminy, by słuchać głosu gnębionego ludu. Wykorzystałem szansę, aby upomnieć się o... rower, bo przecież jako początkujący nauczyciel nie mogłem sobie pozwolić na samochód.
Wojewoda, owszem, przyjął mnie mimo oporów lokalnych prominentów i bardzo się zdziwił. Nie miał pojęcia, że w tzw. terenie rowery są deficytowe. Ale sprawę załatwił i to szybko. Okazało się bowiem, że do GS-u przyszły dwie sztuki Wigrów3. Jeden składak miał otrzymać listonosz, a drugi – żona sekretarza. Godnie ją w tym zastąpiłem, a roweru zazdrościli mi niemal wszyscy. Do tego stopnia, że co jakiś czas ginął. Jednak szybko się odnajdywał, bo w całej gminie były tylko dwa nowe Wigry 3.
Wojewoda Kowalski jawił się jako całkiem pomocny i łagodny  duch przeszłości, więc może dlatego szefował siedleckiemu województwu aż do politycznej zmiany warty w 1989 roku.
Właśnie ten rok stał się cezurą wystawy w Mechaniku, którą dowcipnie ochrzczono sloganem „Ale to już było...”. Przy okazji organizatorzy wysyłali studentów do nauki,  literatów do piór, chcieli ustawicznej młodości ciała i ducha, fruwających marynarek, runięcia murów i namawiali rolników, by myli jaja.
Tak było, ale to nie cała prawda o PRL-u. Jego złe duchy będą z nas wychodzić do końca żywota, a do dobrych będziemy wciąż tęsknić. To nieuniknione, bo tamte czasy to nasza młodości, za której powrót zapłacilibyśmy każdą cenę.

Numer: 2011 13   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *