Drodzy Czytelnicy

Co się z nami dzieje? Właściwie nic, bo to tylko zew nadchodzącej wiosny, której tak trudno się doczekać. Najtrudniej mieszkającym przy polnych ulicach, które po rozmrożeniu przypominają maziowe bagno. Ani przejść, ani przejechać, a przecież jakoś muszą żyć i dotrwać…

Aby do wiosny

Drodzy Czytelnicy / Aby do wiosny

Po zimowej narkozie przebudzenia nie zawsze są przyjemne. Codziennie otrzymujemy po kilka telefonów, maili lub listów z prośbą o interwencję drogową.
– Już nie mogę patrzeć na drogę między mińską ulicą Dąbrowki a Targówką. To chyba najbardziej niebezpieczny odcinek drogi w całym powiecie. Aż dziwi, że tak rzadko zdarzają się tam wypadki. Tymczasem władze miasta i gminy kpią sobie z kierowców i mieszkańców – powiela starą prawdę nasz czytelnik.
– A u nas codziennie na ulicy topi się jakiś samochód. Tak nam fachowcy urządzili ulicę po ułożeniu rur kanalizacyjnych – donosi ze Stojadeł przewodnicząca rady mińskiej gminy.
Mieszkańcy posesji przy błotnistych ulicach na przemian płaczą i złorzeczą na właścicieli dróg. Tak na bezskuteczną próbę wyjścia z dziećmi do sklepu zareagowała nasza czytelniczka z wiejskiej i całkowicie prywatnej  odnogi ulicy Bocznej. A inny czytelnik przysłał nam zdjęcia ulicy, która przypomina drogę po przejściu tsunami.
Czy taki stan ulic świadczy o przykrym fakcie spóźnienia pucowania miasta przez firmy czyszczące i ZDM? Ależ tak, tylko jak oni mogą zdążyć, gdy wiosna idzie zbyt szybko. Ktoś tam rzeczywiście sprząta, czyli mechanicznie zamiata wzbudzając wokół siebie smogi kurzu, ale dzieje się to zazwyczaj w centrum lub na drogach dojazdowych do posesji niektórych radnych.
W reklamie jednego z banków kierownik olewa narciarkę Justynę Kowalczyk, by zająć się osobiście jakimś piekarzem. Takie rzeczy mogą się tylko w reklamie i tylko t a k i e g o banku. Powiedzmy, że reklamie z natury rzeczy fałszywej, jak większość medialnej papki.
To taki sam populizm, jak wtorkowe wystąpienie Balcerowicza, który z zacietrzewieniem godnym finansowego scjentologa bronił OFE. By nie popełnić fałszu trzeba dodać, że podobnie zachowuje się minister Rostowski, tylko musi bronić ZUS-u.
A jaka jest prawda? Krótko mówiąc – amerykańska w wydaniu republikanów, czyli całkowita dowolność ubezpieczeń co do kwoty i funduszu. Przez przymus płacenia składki i rządzacych, którzy nas z niej notorycznie okradają jesteśmy lub będziemy emerytalnymi dziadami. Przez społeczne składki zdrowotne musimy się leczyć prywatnie, by nie czekać w dziadowskich przychodniach i szpitalach.
Politycy zaś wciąż gadają. Gadają przez cały rok, a szczególnie na przedwiośniu, które z Żeromskim nie ma nic wspólnego. A szkoda, bo gdyby wszyscy mieszkańcy błotnistych ulic przyszli pod magistrat, to na pewno byłoby i szybciej, i suszej. A gdyby wszyscy przestali płacić składki do ZUS-u, zażądali wypłaty wkładów i za nie kupili złoto lub mieszkania, to może wreszcie politycy zrobiliby ze strachu coś mądrego. Nie zrobią, bo bez paragrafów i aparatu nacisku nic nie znaczą…
W tej sytuacji dotrwajmy do zwykłej wiosny, bo na rewolucję się nie zanosi. A szkoda…

Numer: 2011 12   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *