Rynek pracy

Około 12 tysięcy podmiotów gospodarczych i 8 tysięcy bezrobotnych w powiecie - te dwie liczby mają swoją wymowę. Przy sensownej polityce promocji przedsiębiorczości bezrobocia mogłoby nie być. Co stoi na przeszkodzie firmom, by otwierały nowe miejsca pracy i zwiększały zatrudnienie?

Syzyfowa górka

Powiatowy urząd pracy ma wiele ofert skierowanych do pracodawców, jak dofinansowanie nowych miejsc pracy, ulgi przy zatrudnieniu stażystów i pracowników skierowanych do prac interwencyjnych. Cóż z tego, skoro kontakty z PUP utrzymuje niewiele ponad 1200, czyli około 10% pracodawców. A przecież zdrowy rozsądek nakazuje współpracę z urzędem, który w różnej formie może wesprzeć działania przedsiębiorstwa. Przykładem niech będzie Harper Hygienics, po pożarze którego pracownicy otrzymali pomoc z tegoż urzędu.

Są jednak przypadki, że nie zawsze deklarowana pomoc jest realizowana. Chociażby kursy kwalifikacyjne, po których szkolony ma nadzieję natychmiast uzyskać pracę. Często bywa tak, że pracodawca już w trakcie szkolenia zmienia koncepcję prowadzenia firmy i rezygnuje z zatrudnienia przeszkolonych przez PUP pracowników. Rozczarowanie dla szkolących i kursantów wielkie oraz... nie mniejsze, ale zmarnowane pieniądze. Innym problemem jest szkolenie bezrobotnych na pracodawców, a kiedy po przedstawieniu biznes planu chcą otworzyć zakład pracy, nie wszyscy otrzymują deklarowaną przez urząd pomoc i to bez uzasadnienia - skarży się niedoszły biznesmen. Kolejne rozczarowanie, a pieniądze wydane na szkolenie bezrobotnego nie zaprocentowały.
Czy urząd pracy jest w stanie skutecznie sterować powiatowym rynkiem pracy? Na pewno nie, skoro skłonnych do współpracy firm sektora publicznego jest ok. 300 (2,5%), a reszta, czyli przedsiębiorstwa prywatne, prowadzą własną politykę zatrudnienia. W interesie dużych firm jest ścisła współpraca z PUP, którego doświadczeni fachowcy mają rozeznanie na rynku pracy nie tylko w powiecie. Mniejsze przedsiębiorstwa rzadziej korzystają z usług pośrednictwa pracy, chyba że potrzebują specjalistów spoza lokalnego rynku pracy.
Poza tym istnieje, choć oficjalnie się o tym nie mówi, szara strefa zatrudnienia. Jest to nie budząca podejrzenia praca tylko na część etatu. Nielegalną, ale stosowaną praktyką jest zatrudnianie np. ćwierćetatowców w pełnym wymiarze czasu pracy ze stosownym wynagrodzeniem. Pracownik traci wysoką średnią zarobków do wyliczeń emerytalnych, ale za to pracodawca zyskuje na opłatach ubezpieczeniowych, świadczeniach socjalnych itp. Pracownicy PUP nie mają danych o wielkości tego zjawiska.
Jeszcze gorzej jest z pracą na czarno. Tutaj nie obowiązują żadne reguły - ani co do przestrzegania kodeksu pracy, ani innych norm prawnych. Pracodawca zyskuje, nie płacąc ubezpieczenia za pracownika, którego może się pozbyć w każdej chwili, bo nie zawiera z nim umowy o pracę. Pracownikowi też odpowiada ten system, bo kiedy jest on zarejestrowany jako bezrobotny, może jeszcze pobierać zasiłek i korzystać z ubezpieczenia zdrowotnego. Jest to praktyka powszechna i żadne restrykcje jej nie zmienią, bo notoryczne bezrobocie doprowadziło do zubożenia ponad 2/3 społeczeństwa żądnego każdego, a najlepiej szybkiego pieniądza. Ekspresowe wypłaty możliwe są bez zbędnej biurokracji, na zasadzie: robota zrobiona - pieniądz do ręki.
Nie zawsze jest tak luksusowo, bo właściciele małych i zadłużonych zakładzików nie płacą robotnikom zwodząc ich, aż dochodzi do porachunków nigdzie nie notowanych. Powód jest prosty - obydwie strony działają poza prawem. Sporadyczne i wyrywkowe inspekcje wyławiają znikomy procent nieprawidłowości, a ich konsekwencje nikogo nie zrażają. Na rynku pracy panuje ring wolny bez określonej liczby rund. Na razie wygrywają pracodawcy, ale wdając się w walkę pełną fauli, wcale nie muszą jej wygrać. Bezładna młocka nie musi, ale może się skończyć nokautem dla całej gospodarki.
Czy jest możliwe uzdrowienie rynku pracy? Przede wszystkim parlament winien określić jasne reguły prawne odpowiadające zasadom gospodarki wolnorynkowej oraz ustanowić niezależnych i skutecznych arbitrów, bezzwłocznie egzekwujących konstytucyjne prawa do pracy oraz poszanowania praw obywatela i człowieka.

Wojewódzka policja pracy wykryła w ub. r., że w ponad 200 firmach pracodawcy zatrudniają pracowników nielegalnie - w regionie siedleckim 74 osoby, w tym 30 obcokrajowców.

Numer: 2005 03





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *