Siedem dorodnych wieńców, przedstawienie „Zemsty” przez niezawodnych emerytów, walki rycerskie, skok wzwyż, strzelanie z łuku i festiwal talentów w piórze, mowie i śpiewie to tegoroczne atrakcje festynu dożynkowego w Kałuszynie

Miastu na urodziny

W ubiegłym roku do miasta nad Witówką przybył biskup Romaniuk i kilkadziesiąt delegacji ze wszystkich parafii diecezji warszawsko-praskiej. Było więc ludowo, a żeńcy z trudem wyłaniali się z cienia purpury. Tegoroczne dożynki poświęcono miastu na jego 285. urodziny, ale większość kałuszynian pozostała w domu mimo pięknej, wymarzonej na festyn pogody.

Uroczystości poprzedziła Msza św. z procesją i poświęceniem tegorocznych bochnów chleba, które dzierżyli starostwie dożynek Czesława Mroczk, oczywiście z Mroczek i Tadeusz Kopeć z Ryczołka.
Tymczasem na scenie ustawionej na rynkowym placu Kilińskiego trwały ostatnie przygotowania do oficjalnych przemówień i występów artystycznych. Wieńce szły do ludzi w barwnym korowodzie, a burmistrz Zofia Wołkiewicz opowiadała o tradycji święta plonów, skojarzyła je z katolicką wiarą i życzyła zebranym, by ich atmosferę przenieśli do swoich domostw. Wnet to uczyniła dzieląc się chlebem z dziekanem Szymańskim, starostami, a potem z każdym, kto siedział przed sceną. Warto było też stać, bo po występie kałuszyńskiej Dąbrówki czyli zespołu ludowego Kasianiecka zobaczyliśmy dzieje Kałuszyna od założenia wsi po czasy przedwojenne. Paradę postaci historycznych rozpoczął rycerz Stanisław herbu Rogala, za nim majestatycznie podążała królowa Bona i Onufry Zagłoba herbu Wczele, któremu Sienkiewicz kazał nocować w kałuszyńskim zajeździe. Pięknie wyglądał w kontuszu Samuel Opacki - założyciel miasta, Edward Fredro w mundurze żołnierza Księstwa Warszawskiego, Bonaparte zapraszający wszystkie Heleny do poświęcenia w imię patriotyzmu i Stefan Zamoyski z Koziołkiem - herbem miasta. Po scenie przechadzał się też Elwiro Andriolli - autor niedokończonego obrazu w kościelnym ołtarzu, rodziny chłopskie i mieszczańskie oraz rodzynek - Żyd Mordko Fajerman, którego grę na cymbałach porównywano z koncertami Jankiela.
Rewii dawnej mody towarzyszyła muzyka od średniowiecza do II wojny światowej, którą wyczarowywał Adam Krywiczanin. On również podkładał tło muzyczne podczas przedstawienia emerytów, którzy tym razem pokusili się o fragmenty Zemsty Aleksandra Fredry. Gdy już wszystkich rozgrzała walka o mur i Cześnik (Seweryn Olszewski) deklarował strącenie makówki Rejenta (Teresa Zalewska), a Wacław (Henryka Gryz) wykorzystywał Papkina (Wenanty Piotrowski) do usidlenia Klary (Wiktoria Drzazga) ku rozpaczy Podstoliny (Danuta Olszewska) - na scenie zabrakło prądu. Wszystko się jednak szczęśliwie skończyło, bo to przecież komedia, a dzięki emerytom, którym przeszkadzały wielkie mikrofony, radość była podwójna.
Z nagrodzonych wieńców również, bo fundatorem dyplomów i papieskich albumów był sam dziekan Władysław Szymański. Wygrała Gołębiówka przed Klukami i Olszewicami, ale wieńce Ryczołka, Groszk (Starych i Nowych) oraz Wąsów też wpadały w oczy, jak nie skromnością, to bogactwem jadła i napitku. Część zabawową rozpoczęły dziewczęta z miejscowego gimnazjum pod czujnym okiem dyrektorki - Urszuli Wiśniewskiej, przeniosły zebranych w klimaty piosenek Anny Jantar, Alibabek i Haliny Kunickiej. Niejednemu zakręciła się łza w oku, gdy usłyszał Karolinkę, Zielony mosteczek i Orkiestry dęte. Malowane pola nad sceną, lazurowe niebo i pajęczyna babiego lata - wszystko to pozwoliło się zrelaksować społeczności Kałuszyna. Śmiechu było co niemiara podczas konkursów, bo prowadzący imprezę Marek Pachnik nie żałował humorystycznych i figlarnych puent. Licznie zebrani mieszkańcy mogli przypomnieć sobie historię miasta, niejednokrotnie posmakować piwa, którym to częstowali zwycięzcy. Laureatkami konkursu plastycznego „Moja miejscowość” zostały Patrycja Krześniak i Katarzyna Bartosiak, a najpiękniejszą legendę o Kałuszynie napisała gimnazjalistka Katarzyna Stryczyńska. Wiele emocji wzbudził przeprowadzony na wesoło konkurs wiedzy o rodzinnym mieście. Wszyscy wiedzieli, a czasami im się zdawało, że wiedzą, jakie dzielnice są w Kałuszynie, kto jest przewodniczącym koła emerytów i rencistów, czy też jakie nazwisko panieńskie miała pani burmistrz. Warto było walczyć, bo nagrodą było zwolnienie z opłat za wodę. Dużo chętnych zgłosiło się do skoku wzwyż i strzelania z łuku. Sokole oczy mieli: Stanisław Abramowski, Rafał Rokicki i Adrian Cypel. Być może z racji swoich umiejętności wstąpią w szeregi Bractwa Rycerskiego Ziemi Mazowieckiej i Podlaskiej, które to na dożynkowym placu dowiodło swej zręczności. Emocje osiągnęły apogeum podczas aukcji obrazów na rzecz dzieci niepełnosprawnych. Poplenerowe dzieła uczniów szkoły plastycznej w Mińsku Mazowieckim i artystów Kałuszyna budziły na zmianę zachwyt i determinację finansową. Prawdziwym koneserem dzieł sztuki (zakupione trzy obrazy) stał się Waldemar Mroczek. W duchu patriotyzmu lokalnego i jak na prawdziwego Mroczka z Mroczków przystało, jeden z obrazów przekazał w darze dla Domu Kultury w Kałuszynie. Nie tylko serca dwa, ale całą społeczność Kałuszyna połączył swą pieśnią biesiadną Sławek Świeżyński, lider zespołu BAYER FULL. Wszyscy świetnie się bawili, choć nie było to „Ich Troje”.

Numer: 2003 37   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *