Sokół tygodnia

Medice, cura te ipsum (lekarzu, ulecz się sam)… Niestety, nie zawsze jest to możliwe. W końcu nie można być specjalistą od wszystkiego, a choroby nie wybierają, tylko niespodzianie atakują. Bywa, że lekarz umiera na raka, bo sam nie chciał wierzyć, że może zachorować. Dobra i wczesna diagnoza to więcej niż połowa sukcesu. A jaką diagnozę może postawić sobie nasza służba zdrowia?

Cena zdrowia

Specjaliści w liczbach
Narzekania na niedobór specjalistów nie są typowe tylko dla mińskiej czy nawet mazowieckiej służby zdrowia. Wszystkie decyzje bowiem dotyczące ilości przyznawanych rocznie miejsc specjalizacyjnych zapadają odgórnie. W tym roku na przykład w całym województwie mazowieckim przyznano 476 miejsc w 38 dziedzinach medycyny. Wydaje się, że to duża liczba, ale łatwo można dojść do wniosku, że potrzeby są znacznie większe. Najwięcej miejsc, bo aż 204 przeznaczono dla lekarzy chorób wewnętrznych, po 40 miejsc - dla przyszłych anestezjologów i specjalistów medycyny rodzinnej, a 15 - dla pediatrów. Decydenci uznali jednak, że w naszym województwie jest już wystarczająca liczba dermatologów, kardiochirurgów, okulistów czy urologów, bo te specjalizacje właściwie zostały zamknięte. Na całe Mazowsze bowiem tylko po dwóch lekarzy będzie mogło w tym roku rozpocząć specjalizację z neurochirurgii, kardiochirurgii i urologii, trzech z dermatologii, a ośmiu z położnictwa i ginekologii. Natomiast specjalistów z medycyny pracy i okulistyki według ministerstwa w ogóle nam nie potrzeba. Wobec takich liczb trudno się dziwić, że kolejki do specjalistów przypominają listy społeczne, że na wizytę trzeba czekać nawet kilka miesięcy. Taka sytuacja panuje w całej publicznej służbie zdrowia. Niestety, marne to dla nas pocieszenie. (isa)

Mieć czas na zdrowie...
Jaki jest rzeczywisty czas oczekiwania na wizytę u specjalisty? Oczywiście, zależy on od tego, ilu jest w ośrodku zatrudnionych. Niestety, zbyt mało jak na mińskie potrzeby… Przez neurologa, psychiatrę, dermatologa, ginekologa i okulistę będziemy przyjęci jeszcze tego samego dnia, którego się zapiszemy, jeśli oczywiście wystarczy dla nas „numerków”. Do laryngologa i reumatologa dostaniemy się po tygodniu. Kiedy do diabetologa? To zależy od wyników badań: jeśli są bardzo złe - nie będziemy czekać, a jeśli nie najgorsze, na pierwszą wizytę możemy oczekiwać nawet miesiąc. Podobnie w przypadku kardiologa - albo natychmiast, jeśli wymaga tego stan pacjenta, albo nawet do dwóch miesięcy, jeśli stan nie jest ciężki. Najdłużej poczekają ci, którzy muszą się zgłosić do endoktrynologa - dwa lub cztery miesiące, w zależności, do którego z lekarzy chcą się zapisać (jeden przyjmuje 3 razy w tygodniu, drugi - godzinę na tydzień). Resztę znamy z autopsji… (asz)

Do analizy...
- W naszej przychodni zmieniło się na lepsze, ludzie przyjmowani są od 7.00 do 11.00. Kiedyś badano tylko sześćdziesięciu pacjentów, teraz wszystkich. Zdarza się, że kiedy zgłosi się zbyt wielu cukrzyków, to nie ma upływu 2 godzin do następnego badania, a wtedy obraz jest niepełny - twierdzi pan Sławomir, który jest częstym klientem laboratorium. - A ja będę krytykowała. Nie przychodźcie na badania w poniedziałki, bo wiele czasu laborantki poświęcają na gadanie o wolnych dniach, a nie zajmują się jak trzeba chorymi - krytykuje Anna, pani po siedemdziesiątce, chora na zapalenie stawów. - Diabetycy powinni mieć tylko swoją kolejkę, bo teraz wejścia na badania są przeplatane: jeden „normalny”, jeden cukrzyk - proponuje Anna, która przychodzi na badania okresowe. Te osoby podkreślają fachowość personelu i ich właściwy stosunek do badanych. Chwalą panie z rejestracji, które wydają wyniki, bo są cierpliwe i pogodne. Analiz medycznych można dokonać w kilku laboratoriach prywatnych, są to jednak usługi poważnie obciążające kieszeń obywatela, ale cóż, każdy jest gospodarzem swojego portfela i swoim decydentem. Ceny poszczególnych badań są prawie identyczne i kształtują się następująco: morfologia z rozmazem 18,00 zł, OB. 7,00 zł, mocz 8,00 zł, cukier 10,00 zł, cholesterol z frakcjami 31,00 zł, PSA 45,00 zł, jeden hormon 17,00 zł.
Laboratoria prywatne są bardzo czyste, nie ma tłoku, atmosfera prawie rodzinna. Analitycy fachowi i serdeczni. Wydawanie wyników dwa razy w ciągu dnia, co nie zmusza ludzi do zwalniania się z pracy. (hn)

Prywatnie do diabetologa
Wizyta w prywatnym gabinecie lekarza diabetologa kosztuje od 40 do 50 zł. Identyczne ceny obowiązują także w sąsiednim powiecie węgrowskim, jednak w Mińsku Mazowieckim są nieporównywalnie dłuższe kolejki.
Pani Stanisława, mieszkanka gminy Dobre, przez kilka lat była pacjentką tej przychodni i okres ten źle zapisał się w jej pamięci. Każdorazowe „spotkanie” z jedną z tamtejszych lekarek okupowała wielkim stresem, nie najlepszym dla jej słabego serca. Pamięta niedelikatne i upokarzające stwierdzenia na temat jej tuszy, zresztą niesłuszne, bowiem rygorystycznie przestrzegała zaleconej diety. Były też inne fakty, zmuszające ją do wniosków, że swoją długowiecznością sprawia kłopoty uspołecznionej służbie zdrowia. Pani Stanisława najgorsze przeżyła, kiedy musiała przejść z leków doustnych na insulinę. Chciała sobie kupić aparat do wstrzykiwania umożliwiający samodzielne i bezbolesne aplikowanie lekarstwa. Do tego urządzenia konieczny jest jednak specjalny rodzaj insuliny, a pani doktor nie chciała słyszeć o przepisaniu tego leku swojej pacjentce. Bez ogródek dała jej do zrozumienia, że jest za stara na taki drogi specyfik i nie warto go dla niej marnować. W pewnym momencie nie wytrzymała córka pani Stanisławy i powiedziała, co myśli o pani doktor i jej etyce i teraz leczy matkę prywatnie. (rk)

Tylko na stół!
- Oczywiście operacyjny - tak brzmiała decyzja mińskiego pediatry, gdy obejrzał pięcioletnią pacjentkę wijącą się z bólu i orzekł dur brzuszny. Rodzice, zaniepokojeni zbyt krótkim badaniem, pospieszyli do kolejnego pediatry. Ten rozłożył ręce z bezradności i powiedział: ostre zapalenie woreczka żółciowego! Operacja i to natychmiast! Dziecko zaniesiono, bo nie mogło zrobić kroku, do następnego lekarza. Dopiero ten zlecił bardziej szczegółowe badania, ale na wszelki wypadek też proponował operację. Każda z diagnoz mińskich lekarzy była inna, ale według nich ratunek jeden - operacja. Rodzice ze względu na anemię córki postanowili szukać innego ratunku. Nadzieję budziło Centrum Zdrowia Dziecka. Tam zawieźli małą pacjentkę. Po rutynowych badaniach wykryto... zapalenie dróg moczowych. Po podaniu odpowiednich leków umierające z bólu dziecko ozdrowiało dosłownie w ciągu pół godziny. Lekarze z CZD, kiedy usłyszeli, jakie diagnozy stawiali mińscy lekarze, łapali się za głowy - jak tak bardzo można było się pomylić? A wystarczyło po prostu dokładnie zbadać pacjentkę... (asz)

Zabić społeczną
Pewna wesołowska lekarka znana ostatnio z dołka psychicznego (lekarzom też to się zdarza) i wypisywania na receptach listy zakupów, zadawała pacjentowi pytanie: czy mam pana leczyć społecznie (SPZLO), czy u mnie w gabinecie prywatnym? Cennik był oczywiście ten sam, ale jakość usług zdecydowanie wyższa w domu.
Zarówno w Wesołej, jak i w Sulejówku lekarze zawiadujący prywatnymi przychodniami próbują zlikwidować społeczną służbę zdrowia. Stosowane metody są rzecz jasna różne. W Wesołej była to próba „kupienia” części radnych. Na razie nie udało się. W Sulejówku niewiele brakowało aby służba zdrowia wyłożyła się sama. Pani dyrektor - i nie był to lekarz tylko pielęgniarka po wyższych studiach - lubiła po prostu pieniądze. Głównie nie swoje. Gdy już się wydało debet sulejóweckiego SP ZOZ przekroczył 130 tys. złotych. W Wesołej, gdyby się nie opamiętano i nie zwolniono „menadżera” Jana Orgelbranda, też doszłoby do tragedii. (km)

W Pruszkowie taniej
Są wreszcie usługi nietypowe: przejechałeś kogoś na pasach, masz olbrzymie długi, spowodowałeś wypadek na fleku... Nic tak nie ułatwia życia jak „żółte papiery”. Najtaniej załatwić je u źródła, czyli w szpitalach psychiatrycznych - Tworki, Drewnica, w Warszawie przy Sobieskiego. Tam za ok. 5 - 8 tys. złotych można już stać się wariatem. Ale przyjemnie tam nie jest - w końcu trzeba obcować z „Hitlerami”, „Napoleonami” i tymi bez nazwisk, ale równie niebezpiecznymi, a i sanitariusze mogą być nieprzyjemni. Bez takich niesympatycznych spotkań trzeciego stopnia jest już drożej. Pewien wesołowsko-halinowski specjalista oferuje usługi od 12 tys. wzwyż. Oczywiście ten były sekretarz PZPR jest jak najbardziej katolikiem i chodzi do kościoła, ale - jak twierdzi - wariata może zrobić z każdego, to tylko kwestia ceny. (km)

Nafaszerowane apteki
Nie jest tajemnicą, że duże firmy farmaceutyczne wypłacają prowizje lekarzom za wypisywanie ich specyfików, często bardzo drogich, mających polskie odpowiedniki, o czym lekarz „zapomina”. Kliniczny proceder odbywał się w Rembertowie. Tamtejszy lekarz kierował klienta od razu do zaprzyjaźnionej apteki, mówiąc: „tutaj kupi pan wszystko, w innych mogą być kłopoty...” I człowiek nie wiedząc, że z jednej strony naraża swoją wątrobę, a z drugiej kieszeń, wychodził z apteki z torbą medykamentów.
Ostatnio „doktorek” postanowił przestać się dzielić i otworzył własną aptekę (na kogoś z rodziny). Apteki biją się o klienta, ale wiele z nich po prostu pada. Nadal jednak powstają jak grzyby po deszczu. (km)

Placebo sumienia
Anna jest przedstawicielką handlową w znanej zagranicznej firmie farmaceutycznej. Pracuje z poświęceniem i przekonaniem mimo rozszerzającej się opinii o bezpardonowej i nie zawsze uczciwej konkurencji ze strony tych bogatych firm. Ze zrozumiałych powodów jest pracowita i lojalna. Ma jednak świadomość, że prawie każdego doktora może sobie jej bogata firma „kupić”. Chodzi o to, żeby zalecał pacjentom leki, które oferuje Anna. W nagrodę jest wiele atrakcyjnych argumentów: od długopisu po wakacje na Kanarach. Żeby opanować nasz rynek, zagraniczne firmy nie musiały stawać na głowie, a poza tym panuje przekonanie, że lekarze są marnie wynagradzani i łasi na każdy „argument”. Szczególnie ci młodzi, na dorobku. Dochodzi do tego aspekt psychologiczny, coś, co działa podobnie jak placebo. Pacjent jako pierwszy lek otrzymał ten zagraniczny. Pomogło. Nieprzekupny uczciwy lekarz widząc marną kondycję finansową pacjenta, zapisuje mu polski odpowiednik leku. Nie pomogło, a do tego wystąpiły dolegliwości żołądkowe! Pacjent domaga się tamtego, oryginalnego leku. A co w tym najciekawsze, od razu po zażyciu czuje się lepiej. Niezrozumiałe, bo tak naprawdę skład obu specyfików jest identyczny! Co zadziałało? Reklama! Takie sytuacje bardzo uspokajają sumienie lekarzy... no i Anny. (bak)

Numer: 2003 37





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *