Mińsk MazowieckiMińsk Mazowiecki społeczny

Ośrodki pomocy społecznej kojarzą się z łataniem biedy, której z różnych przyczyn nie mogą pokonać potrzebujący. Nikt nie nazywa publicznej pomocy misją, choć pomaganie osobom i rodzinom w szczególnie trudnej sytuacji finansowej i życiowej nie jest ani łatwe, ani przyjemne. Ile trzeba mieć empatii i odpowiedzialności, by zmierzyć się ze społecznym dnem, wiedzą najlepiej pracownicy socjalni. Kadra mińskiego MOPS-u wie zaś, jak wydać ponad 12 milionów, które państwo, samorząd i Unia przeznaczają na walkę z biedą.

Miliony na biedę

Mińsk Mazowiecki społeczny / Miliony na biedę

Wielkie pieniądze w gestii mińskiego ośrodka mogą wzbudzać emocje. A nie powinny, bo 12 milionów to w połowie wszystkie w mieście alimenty, dofinansowania mieszkaniowe i tradycyjna pomoc najbiedniejszym.

Tłumaczy te zawiłości dyrektor Elżbieta Kowalik-Wirowska, mając pomoc Piotra Tomaszewskiego, który jako inspektor zajmuje się także promowaniem MOPS-u na zewnątrz oraz Justyny Zalewskej zajmującej się ostatnio programami dotacyjnymi – szczególnie unijnymi.

Rozmawiamy w towarzystwie naszej kamery, by sposoby na mińską biedę w pełnej i wizualnej wersji poznali również nasi widzowie. Warto, ponieważ miński ośrodek nie zadowala się tylko pieniędzmi ustawowymi, a ostatnio zdobył ponad 570 tysięcy na... uczynienie podopiecznych bardziej efektywnymi na rynku pracy oraz samodzielnymi w życiu codziennym. Suma robi wrażenie, a jeśli policzymy, że za takie pieniądze przeszkoli się docelowo 90 osób, trzeba stwierdzić – unia płaci wyśmienicie.

Na program krajowy – Asystent rodziny mają znacznie mniej pieniędzy, tj. niecałe 20 tysięcy, więc zatrudniają tylko dwóch pomocników rodzin. Po to, by w przyszłości były zdolne samodzielnie pokonywać trudności życiowe, szczególnie związane z opieką nad dziećmi. W 2012 roku w projekcie wzięło udział 15 osób, w tym dwie niepełnosprawne, z którymi zostały zawarte kontrakty socjalne.

Codzienność w ośrodku to wizyty potrzebujących, z których wielu musi przełamać barierę wstydu. Mają po ok. 3 tysiące rocznie, ale nie tylko gotówki. Muszą się zadowolić także pomocą w naturze, czyli dopłatami żywieniowymi, mieszkaniowymi, opałem i innymi na podstawowe potrzeby życiowe.

Jednym wstyd przychodzić i prosić o pomoc, inni nie mają skrupułów, by wciąż wyłudzać. MOPS ma oczywiście system kontroli, ale też wie, że osoby po przejściach kredytowych spłacają raty pożyczek za przyznane pieniądze. Wtedy ogranicza pomoc do zapłaty za usługi i towary. Zwrotów pieniędzy nie było, bo inspektorzy znają swoich klientów i nie chcą pogarszać ich sytuacji finansowej.

Nasi rozmówcy twierdzą również, że obraz biedy jest stereotypowy i mylący. Nikt przed pracownikiem socjalnym nie wynosi telewizora, bo zaradność to nic gorszącego. Stereotypy trzeba więc tępić, a podopieczni muszą mieć świadomość, że otrzymują wędkę. Wprawdzie tymczasową, ale dzięki niej mają czas nauczyć się łowić ryby.

A gdyby nagle przyszli do MOPS-u wszyscy mińszczanie, każdy dostałby po 311 złotych. To oczywiście tylko statystyka, jednak dająca obraz skali środków pomocowych, które – rzecz jasna – idą także na pensje 42-osobowej załogi ośrodka. Całkowicie sfeminizowanej, bo dwóch mężczyzn tylko potwierdza tezę o braku parytetu płci w opiece społecznej.

Co więcej ma na kryzys miński MOPS? Panaceum na pogarszającą się gospodarkę i sytuację na rynku pracy będą spółdzielnie socjalne. W ośrodku funkcjonuje klub integracji społecznej, a rodzinom dotkniętym przemocą domową zapewnią Niebieskie Karty. To potrzebny i także niebezpieczny dokument, bo trzyma w ryzach rodzinnych łotrzyków bez przerwy i mimo ich woli.

To tylko niektóre aspekty działań mińskiego MOPS-u, ale ważne nie tylko z powodu zwalczania ubóstwa, ale także postrzegania zadań ośrodka. Ważne, byśmy otrzymali pomoc, jeśli będziemy jej potrzebować. Pół tysiąca podopiecznych to niecałe 2 procent populacji, ale też za dużo jak na prawie 40-tysięczne miasto w zasięgu pracodajnej warszawskiej aglomeracji. No, ale wielu klientów MOPS woli żyć za dychę na dobę niż dotknąć roboty. To też prawda o naszym społeczeństwie, które wciąż pracę ma za nic lub czyni ją tylko środkiem do osiągnięcia celu.

Numer: 8 (803) 2013   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *