Wzięli i napisali

Były doradca Władimira Putina – Andriej Iłlarionow, oświadczył w TVN, że żadna brzoza nie była w stanie zniszczyć skrzydła takiego samolotu. Chodziło o skrzydło Tu-154, który roztrzaskał się na tysiące części w Smoleńsku. To na pozór lakoniczne i normalne stwierdzenie wywołało szok wśród lemingów i zidiocianych medialnych parobków...

To nie brzoza

Wzięli i napisali / To nie brzoza

Media tzw. prawicowe też przeżyły szok, ale przyjemny, że tak się oberwało głosicielom tezy o „pancernej brzozie”, a co najistotniejsze od zaproszonego przez nich samych wybitnego fachowca i znawcy z Rosji. Gdyby to padło z ust ośmieszanego z nienawiści Macierewicza albo jakiegoś wyszydzonego profesora próbującego dociec w sposób naukowy co się wydarzyło w Smoleńsku, to drobiazg. Ale jeśli to pada w mózgopraczu TVN–ie, ma wartość dodaną. Inne rzeczy, które mówił Andriej Iłlarionow nie pozostawiały wątpliwości, jakie jest jego zdanie o katastrofie smoleńskiej. To mógł być zamach.

Cała ta sytuacja jest miarą absurdu, w którym przyszło nam żyć w erze posmoleńskiej. Wmówiono dużej części społeczeństwa kompletną niedorzeczność, o tym, że mający masę startową 102 tony TU-154M rozpada się w drobiazg bo zahaczył o bieriozkę. I to wmówiono tak skutecznie, że są gotowi bronić tej tezy we wszelkich nawet towarzyskich rozmowach. Z jaką zapalczywością i poczuciem wyższości powtarzają teorię o pilotach, którzy nie umieli latać, o naciskach by lądować w złych warunkach, o pijanym generale, wyśmiewając sztuczną mgłę, aż się zanoszą od rechotu...

Dla wszelkich lemingów stosunek do katastrofy smoleńskiej jest najważniejszym znakiem rozpoznawczym. Jeśli ktokolwiek powie, że to był zamach obcując z tym światłym gronem, spotka się porozumiewawczymi spojrzeniami pełnymi politowania, nie pozostawiającymi złudzeń co o takim parweniuszu można sądzić.

Sytuacja w programie śniadaniowym utrzymywanym w atmosferze sympatycznego zidiocenia, gdy nagle kompletny fałsz spotyka się z dociekaniem prawdy, niezwykle uwydatnia podłą rolę jaką odgrywają media w IIIRP.

Niby wiemy, że te media kłamią, manipulują, opierają przekaz na propagandzie, niby wiemy, że to nie są dziennikarze, tylko funkcjonariusze, ale co tu dużo mówić – pogodziliśmy się z tym stanem rzeczy. Pogodziliśmy się, że żyjemy w kłamstwie. I to w kłamstwie dotykającym tak tragicznej sprawy jak zabicie polskiego prezydenta.

Słowa doradcy Putina mogą być jednak bardzo groźnym sygnałem dla naszych kłamców. A co będzie, jak Rosjanie zdecyduję się ogłosić prawdę o Smoleńsku. Ktoś tę wiedzę przecież ma. Istnieją z pewnością jakieś dowody. Może ktoś, kto walczy z Putinem, coś opublikuje. A może wprost przeciwnie, sam Putin, zechce jeszcze bardziej popsuć sytuację w Polsce i puści w obieg jakąś wersję.

Prawda może się objawić całkiem niespodziewanie, a wtedy ci wszyscy, którzy cierpiąc na dotkliwą lemingozę gorliwie głoszą tezę o „brzozie” urywającej skrzydło, mogą mieć jeszcze głupsze miny niż para agitatorów z TVN.

Numer: 49 (948) 2015   Autor: Wasz CURator





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *