Mińsk MazowieckiMińskie opowieści

Marzena Skotak mieszkała 40 lat w Mińsku Mazowieckim. Tutaj przeżyła piekło... Jej dręczycielką była religijna matka, a potem proboszcz Byrski... Matka ostatni grosz wynosiła do kościoła, a jej kazała klęczeć przed obrazem Jezusa. O chlebie i wodzie. Marzena musiała się umartwiać, by sprawić przyjemność Jezusowi... Byrski chętnie ofiary przyjmował, ale nie chciał jej pochować. Podobno za zdradę córki, która przystała do jehowych...

 

Skrzepłe piekło

To, o czym opowiada dziś 48-letnia Marzena nie trzyma się żadnych norm – ani społecznych, ani psychologicznych. Oskarżenia mińszczanki wychowywanej przez matkę w duchu radykalnego katolicyzmu sprowadzają się do niemocy i cierpienia. Marzena twierdzi, że matka była  kościelną fanatyczką, bo kazała jej chodzić do kościoła, być bielanką i... nie grzeszyć. Czystość nie ograniczała się do spowiedzi, ale też umartwiania się o chlebie i wodzie. I do bicia, gdy okazywała się harda i niedokładna np. w sprzątaniu. Wyzywana była od dziwek, gdy matka zauważyła jakikolwiek sprzeciw. Matka zaniedbywała obowiązki domowe przez czytanie religijnych książek, a jej marzeniem było wysłanie córki do klasztoru.

Matka była pruderyjna, bo z jednej strony żarliwie się modliła, a z drugiej nie dopuszczała rozmów o życiu. W domu była bieda, bo matka wszystkie pieniądze wynosiła do kościoła, lub wysyłała na cele fundacji kościelnych i zakonów.  Piątki spędzały nie tylko na modlitwie, ale też głodne, bo o rwanym chlebie z posolonym olejem. Matka zmuszała ją do biczowania, twierdząc, że tylko cierpienie prowadzi do wiecznej szczęśliwości.

Tak, matka była psychopatką, a z czasem schizofreniczką. Gdy już nie mogła wstawać z łóżka, załatwiła jej szpital psychiatryczny, w którym zmarła. Jednak jej śmierć nie była końcem problemów, bo proboszcz Byrski odmówił jej pogrzebu. Jak to możliwe, by nad trumną zagorzałej katoliczki nie było księdza? Marzena twierdzi, że prałat zawsze trzymał z ludźmi wpływów i był oschły do zwykłych parafian. Wtedy miał okazję do zemsty za odejście Marzeny do Świadków Jehowy. Tylko dlaczego mścił się nie na córce, a jej zmarłej matce...

Czy przypadek Marzeny jest odosobniony? Zapewne nie, ale czy życie w wierze prowadzi do złego... Odskocznią Marzeny do normalności były książki, Oczywiście nie żywoty świętych, a zwykła beletrystyka. Twierdzi, że to one uratowały ją przed kruchtą, a być może i chorobą psychiczną. Uważa jednak, że molestowanie wiarą jest najgorszym złem, jakie może przytrafić się dziecku. Czy jako już dojrzała kobieta dobrze się czuje wśród nawiedzających domy jehowców? O tym Marzena nie mówi. Nie chce, czy się wstydzi...

J. Zbigniew Piątkowski

Reportaż TV

Data: 04.11.2022   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *