DRODZY CZYTELNICY

Kochanowski miał rację, pytając bogobojną niewiastę o powody jej częstych spowiedzi. Może właśnie roznosiła zasłyszane wieści, a że język plotkarki nie może się sam zawiązać, grzech gotowy. Słowa bywają ostrzejsze od noża, o czym właśnie plotkarze wiedzą najlepiej. Biorą więc na języki wszystkich, którzy im z jakiegoś powodu nie pasują, lub którym zazdroszczą. A kiedy ktoś rozszyfruje ich intrygę, twierdzą, że lepsza gorzka prawda od słodkiego fałszu. I tak bez końca biorą ploty z cudzej cnoty…

Ploty z cnoty

DRODZY CZYTELNICY / Ploty z cnoty

Co tam słychać w polityce? Na górze wrze, a nasi posłowie w krzakach milczenia. Zamiast siać słuszną propagandę, gdzieś się pochowali i czekają na rozwiązanie. A może już je znają i tylko nie chcą dzielić się z ludem, który ich wybrał. Niektórzy twierdzą, że rzuciła ich empatia, ale im bliżej wyborów, to na pewno wróci. Wszystko wraca, gdy komuś bardzo zależy. A radnym, wójtom, burmistrzom i posłom zależy na głosach wyborców. Kim byłaby gmina czy polska kraina, gdyby właśnie ich nie było przy korycie…

Musimy jednak dotknąć cnoty w jej etycznym rozumieniu. Każdy ją ma, jeśli jest gotowy i potrafi posługiwać się swoimi władzami moralnymi – rozumem, wolą i zmysłami. Jeśli tak jest, to życie w cnocie, czyli według zasad moralnych staje się banalnie łatwe. Ba, cnota staje się wtedy nie tylko wyimaginowanym celem, ale jest do niego drogą. Niełatwą, ale prostą i świetlistą…

Niby wszystko jasne, a jednak diabeł zawsze najważniejsze przykryje ogonem. Co tu na niego zwalać, kiedy sami jesteśmy sobie winni… spowiedź. Powiedzmy sobie, że codzienna gonitwa nie ma większego sensu, a nasze starania może trafić szlag w sekundzie. Wyobraźmy sobie, że nasze życie jest snem i zawsze możemy się obudzić.
I uśmiechajmy się do ludzi. Nie półgębkiem, nie sztucznie, czyli po amerykańsku, a naturalnie – po słowiańsku.
Wreszcie dajmy też pożyć plotkarzom. Niech tam sobie pogadają, byleby nie oczerniali i nie robili krzywdy. Stać nas na to, bo chcemy żyć w cnocie bez plotek…

Ostatnio, czyli w czasie zarazy najbardziej cnotliwi są lekarze i urzędnicy. By nie stracić owego skarbu, nie przyjmują pacjentów i petentów. Tylko oczywiście w samorządowych poradniach i biurach. Do dzisiaj przed mińskim starostwem funkcjonuje kanciapa, do której ustawiają się kolejki. To samo przed mińskim magistratem, choć tutaj rolę bufora spełnia grubaśny ochroniarz w wiatrołapie.
Jakże inaczej jest w gabinetach i kancelariach prywatnych. Tam przedsiębiorczy lekarze, mecenasi, geodeci, dziennikarze i tym podobni biurokraci nie mają cnoty w ogóle. Nie boją się też koronusa, bo przecież… żyć trzeba.
Na szczęście plotkowanie o bohaterach czasu zarazy nie pozbawia ich cnoty zaradności. A że przy kasowaniu klientów uśmiechnięci, to na pewno nie wada, a zaleta. Cnotliwa zaleta…

Numer: 39/40 (1199/1200) 2020   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *