Mińsk MazowieckiMińskie wstydy zaniechania

Pytania o los budynku po kinie Światowid pojawiają się co jakiś czas na spotkaniach władz miasta i w przestrzeni wirtualnej. Pytają też mińszczanie, którzy nie mogą pojąć, jakim zbiegiem okoliczności w centrum miasta stoi rudera będąca wylęgarnią szczurów i patologii. Stanem budynku, a szczególnie jego podwórza jest zainteresowany bezpośredni sąsiad, Paweł Kozakiewicz, który przez lata nie widział tam właściciela…

Wina z kina

Budynek kina Światowid to pamiątka po dekadzie Gierka, ale miasto nigdy nie było właścicielem obiektu. Może i stąd dalsze jego kłopoty, ale przecież z początku było jednym z ładniejszych obiektów w Mińsku. Światowid szczególnie kulturalny był przez prawie 20 lat prowadzenia przez Hannę i Jarosława Bąków. Wtedy kino konkurowało z aulą Budowlanki w organizacji koncertów. W czasie największej świetności występowali tu między innymi Tadeusz Drozda, Andrzej Rosiewicz, Andrzej Rybiński, Jerzy Połomski, Majka Jeżowska, Krzysztof Krawczyk, Ryszard Rynkowski, Andrzej Piaseczny i Michał Bajor. A z programami do śmiechu – Marcin Daniec, Jacek Chmielnik, Jerzy Kryszak, Bohdan Smoleń, Hanka Bielicka, Ani Mru Mru, Kabaret Moralnego Niepokoju, Łowcy.B, Grupa MoCarta, Neonówka i Spotkania z Balladą.
Tutaj prowadziliśmy debaty przedwyborcze, a nawet festiwale folklorystyczne. Ba, kilka miesięcy mieliśmy tam siedzibę naszej redakcji.

Jednak po 40 latach użytkowania Bąkowie zrezygnowali z dzierżawy, bo budynek się postarzał i wręcz prosił się o gruntowny remont. Jego właściciel MaxFilm uznał, że nie będzie inwestował i sprzedał nieruchomość za ok. 4 miliony złotych. Od razu było wiadomo, że to lokata pieniędzy, bo w planie zagospodarowania aż 70 procent powierzchni nowego budynku musi służyć celom kultury.
Wśród spodziewanych kupców zabrakło niestety władz Mińska Mazowieckiego i do dziś nie wiadomo, dlaczego zrezygnowano z tak interesującego budynku i placu, który razem z biblioteką tworzyłby zwarty kompleks kulturowy. Tym bardziej, że losy pałacu Dernałowiczów wcale nie były przesądzone, co oznaczało i oznacza, że może trafić w ręce spadkobierców.
Obecnie właścicielem jest bliżej nieznana spółka, z której prezesem trudno nawiązać jakikolwiek kontakt. Miasto podobno go miało, ale nie mogło i do dziś nie może wywrzeć jakiegokolwiek nacisku. A chodzi o banał, czyli utrzymanie porządku w budynku i na posesji, gdzie gromadzą się nie tylko młodzi fani wszelkich używek. Ostatnio coś drgnęło i burmistrz oświadczył, że właściciel zobowiązał się do posprzątania i ogrodzenia terenu.

Z taką nadzieją wybraliśmy się z naszą kamerą na kinowy plac. Z tyłu budynku, bo front jest już przygotowany do handlu piwem. Tam spotkaliśmy Pawła Kozakiewicza, który sąsiaduje ze Światowidem od 20 lat.
Jemu też zależy na kontakcie z właścicielem, bo chciałby odkupić 250 m kwadratowych klina, które za PL zabrano mu na potrzeby kina, a konkretnie na drogę do kotłowni i wietrzną czerpnię, która dostarczała do sali kinowej świeże powietrze.
Panu Pawłowi chodzi nie tylko grunt. Twierdzi, że ruina blokuje mu plany inwestycyjne, a nocami trudno spokojnie spać. Teraz młodzi są nerwowi, a szczególnie dokuczliwe są dziewczyny. – Tu dzieje się wszystko, co tylko może się dziać, a policja i straż miejska zagląda rzadko. Takie miejsce przyciąga też fanów starych samochodów, którzy organizują na zakiniu pokazy możliwości swego sprzętu.

Nic nie wskazuje, że cokolwiek się zmieni, bo nawet ogrodzenie nie powstrzyma głodnej wrażeń młodzieży. No, chyba, że dwumetrowym betonem, ale jak wtedy będzie wyglądał ten fragment miasta, gdzie miało kwitnąć życie towarzyskie.
I na koniec pytanie, czy miasto nie mogłoby tam zainwestować… Niestety, zdaje się, że burmistrz Jakubowski i radni mają całkiem inne plany. Na razie czekają na… pana G. Jak na Godota…

Numer: 25/26 (1185/1186) 2020   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *