Powiat mińskiPrzypowieść wigilijna

Zbliża się okres świąteczny, więc czas na przypowieść o życiu, które z początku wydawało się szczęśliwe, a potem nagle obróciło się w niwecz. Małżeństwo Zbigniewa Andrasika zostało rozbite przez zdradę żony, a obecnie ze swoim synem może spotykać się tylko sporadycznie. Pan Zbigniew postanowił przyjść do studia telewizji Co słychać? i opowiedzieć swoją historię, aby przestrzec innych. Nie chodzi mu o szukanie sensacji, ale o to, by ostrzec przed złymi ludźmi, którzy potrafią zniszczyć najlepsze dobro. Trzeba ich w porę zablokować…  

Blokady zdrady

Poznali się w 2006 roku i była to miłość od pierwszego wejrzenia. Wystarczył rok, żeby się poznać i pobrać. Mieli okazję zobaczyć, jak się zachowują w różnych sytuacjach i jacy są, tak przynajmniej się wydawało. Dwa lata po ślubie urodził się ich jedyny syn Karolek. Decyzję o dziecku postanowili odłożyć w czasie, gdyż najpierw chcieli się czegoś dorobić. Niestety, żona znalazła sobie innego i odeszła od męża. Zanim do tego doszło, zaniedbywała go, co początkowo sprytnie ukrywała. Mniej dbała o dom, miała coraz mniej czasu dla rodziny… To były pierwsze symptomy…

Choć pożycie małżeńskie z początku nie było zaniedbywane, do męża dochodziły sygnały od innych osób, że prawdopodobnie go zdradza. Ot, w czasie, kiedy powinna być w pracy, tak naprawdę jej nie było. On jednak początkowo w to nie wierzył. Kiedy w końcu zaczął się coś domyślać, że coś jest nie tak i zwrócił żonie uwagę, ona śmiała się, że jest chorobliwie zazdrosny.

Ostatecznie był pewny co do zdrady żony na przełomie maja i czerwca 2016 roku. Była wtedy widywana na mieście ze swoim gachem. Okazało się również, że w czasie, gdy miała być u swojej matki, nie było jej tam. Raz nawet wyjechała ze swoim nowym partnerem w góry, gdzie zabrała również dziecko. Po tygodniu dowiedział się od wtedy siedmioletniego Karolka, że oprócz mamy był z nimi niby wujek, którego zdjęcia wskazał mu w internecie. Na wesele też nie chciała z nim jechać…

Z czasem było coraz gorzej i aż do oskarżeń o przemoc domową. Sytuacja trochę analogiczna, jak ostatnio w programie u Jaworowicz, gdzie kobieta sama o futrynę się tłukła i mówiła, że mąż ją bije. Raz, gdy wrócił bardzo zmęczony po 14 godzinach pracy, nie mógł wejść do domu, bo się okazało, że jest w tym czasie przesłuchiwana przez policję w związku z… przemocą domową. Zarzut o tyle absurdalny, że w czasie, gdy miało dojść do zdarzenia, mąż był w pracy, więc zgłosiła pobicie na odległość.

Decyzja o rozwodzie zapadła stosunkowo późno, gdyż miał na uwadze dobro dziecka. Andrasik zresztą sam wychowywał syna, gdyż żona pracowała na drugą zmianę w supermarkecie w centrum miasta. Tam właśnie poznała swojego kochanka, który był dostawcą towaru, a wcześniej sam opuścił on dwójkę swoich dzieci. Oboje go prowokowali, ale udało mu się to wytrzymać.

Sąd przyznał mu rację i wydał wyrok rozwodowy ze wskazaniem winy żony. Jednak prawa rodzicielskie przyznał jej, zaś ojciec ma jedynie prawo zasięgania informacji o stanie zdrowia dziecka i postępach w nauce oraz prawo do odwiedzin raz na dwa tygodnie – od 18:00 w piątek do 18:00 w niedzielę. Mierzi go to podróżowanie, ale co ma zrobić, gdy mamy w Polsce takie antyojcowskie prawo.

Nie zamierza jednak rezygnować, a walczyć o uchylenie tego niesprawiedliwego wyroku. Syn też nie chce przebywać z matką i obcym mężczyzną. Karol twierdzi, że ma dość już nawet matki, z którą przestał rozmawiać. Ma także dość bicia i pornograficznych scen na żywo. Mówi, że matka trzyma go wyłącznie dla pieniędzy, więc gdy tylko skończy 13 lat, od razu wróci do ojca. Na razie namalował mu wielkie serce. Niech wie, że go kocha…

Numer: 51/52 (1107/1108) 2018   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *