Na Wólce Mińskiej

Promowanie wartości rodzinnych poprzez letnie pikniki stało się u nas ostatnio bardzo popularne. Gdy zaś za ich organizowanie bierze się Kościół, sprawa dodatkowo zyskuje na prestiżu. Już po raz trzeci mogli się o tym przekonać duchowi podopieczni ks. Jerzego Daneckiego z Wólki Mińskiej. Bo choć frekwencja była w tym roku słabsza, pionierski duch wspólnoty wciąż chyba ma się nienajgorzej

W bliskich murach

Na Wólce Mińskiej / W bliskich murach

Małe peryferyjne wspólnoty często bywają religijnie zaniedbane, toteż kiedy mieszkańcy Wólki rozpoczęli walkę o swój kościół, wielu im kibicowało. I powiodło się – mimo iż ich świątynia nie jest jeszcze poświęcona (m. in. dlatego było możliwe przeprowadzenie na jej terenie aukcji), od ponad roku funkcjonują jako ośrodek duszpasterski, a pod koniec listopada będą obchodzić pierwszą rocznicę erygowania parafii Matki Bożej Dobrej Rady. Jednak jeszcze nim to nastąpiło, religijnym spoiwem tamtejszej społeczności już stały się pikniki obowiązkowo otwierane mszą.
Zaczęło się od zwykłego ołtarza polowego (dziś historycznego, jak zauważył ks. Danecki) na placu pełnym piachu i kurzu, którego tumany podnosiły się przy najlżejszym nawet podmuchu wiatru i w towarzystwie 25 tys. cegieł mających stanowić zaczyn przyszłej świątyni. Zeszłego lata piknikową mszę odprawiono w otoczeniu żelbetowych słupów, które obecnie zastąpiły surowe kościelne mury. Wólecki kościół wzbogacił się wprawdzie o piękny dębowy konfesjonał – dar ks. Andrzeja Jackiewicza, emerytowanego kapłana z Niedziałki – który w piknikową niedzielę został przez darczyńcę poświęcony, ale niestety na razie brak rzeczy fundamentalnej, czyli stropu.
- Przy dobrej pogodzie, tak jak dziś, ma to swoje zalety – żartował niezłomny proboszcz – ale choćby wczoraj mieliśmy tu na posadzce około ośmiu centymetrów wody.
To właśnie na zadaszenie, na które wskutek tarapatów finansowych parafia póki co nie może sobie pozwolić, przeznaczony był dochód z aukcji i loterii. Pod licytacyjny młotek poszły przedmioty najróżniejsze – od obrazu przedstawiającego obecny stan budowy kościoła, poprzez Biblię warszawsko-praską w tłumaczeniu jego ekscelencji Kazimierza Romaniuka (z jego pieczęcią), po książkę o ziołach ks. Klimuszki. A ponieważ piknik odbywał się pod sztandarem rodziny, najwięcej było sprzętu domowego – żelazek, wiertarek, podkaszarek, itd. Nie wszystko zeszło – np. poradnik ks. Klimuszki musiał skapitulować – a i z rzeczy, które znalazły nabywców, niewiele uzyskało choćby dwukrotność ceny otwarcia. Wśród nielicznych wyjątków znalazła się Biblia, która zaczęła od 40 zł., a skończyła na dwustu. Ale zawsze zostaje loteria. Fantowa oferta przedstawiała się nad wyraz kusząco – za jedyne 15 zł można było wylosować zabawki, bilety do kina, a nawet… garnitur.

Równolegle odbywała się też biała niedziela. Mierzono ciśnienie, badano poziom cukru i słuch, a w budynku plebanii w ramach profilaktycznego programu zapobiegania rakowi szyjki macicy wszystkie kobiety mogły poddać się bezpłatnej cytologii. A ponadto istny róg obfitości pełen przygotowanych przez gościnnych parafian wyśmienitych ciast, wędlin i kiełbasek z rusztu.
Dla najmłodszych były posiadówki w jeepie żandarmerii wojskowej i policyjnych radiowozach. Ciekawscy mieli możliwość zapoznania się z najnowszymi technikami kryminalistycznymi prezentowanymi przez Marka Wichrowskiego, a odważni mogli spróbować swoich sił w namiocie strzeleckim pod fachowym okiem Konrada Bucholca i Damiana Majchera z policji stołecznej. Artystyczny akcent stanowił występ parafialnej scholi „Spes in Domine” (Nadzieja w Panu) pod batutą Katarzyny Gabrysiak, której to scholi ks. Danecki wróży świetlaną przyszłość, nie wykluczone, że również medialną.
Bawiono się wybornie aż do zmroku. I wszystko to na rzecz rodziny. Z ust zaproszonych kapłanów, wśród których nie zabrakło dziekana Dariusza Walickiego, padło zresztą wiele słów o konieczności jej powrotu do zdrowych korzeni. Tego rodzaju pikniki stanowią krok w dobrą stronę.
Oby w przyszłym roku wólecka świątynia doczekała się już zadaszenia. Cóż, nadzieja w Panu – jak podkreślał ks. Danecki. Wszak już wielokrotnie działy się tu rzeczy niemożliwe. Najlepszy dowód stanowią choćby te mury.

Numer: 2009 36   Autor: Marcin Królik





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *