Mińskie wernisaże

Najnowsze artystyczne przedsięwzięcie Muzeum Ziemi Mińskiej, wystawa prac Beaty Mironiuk, doskonale wpisuje się – jak podczas wernisażu podkreślił Leszek Celej – w słoneczno-letni nastrój. Tym razem żadnych wielkich idei, żadnej Historii, po prostu najczystsza zabawa – pędzlem, formą, farbą, a nade wszystko kolorem. To najmocniejszy atut tej twórczości

Próby koloru

Prace Beaty Mironiuk można było oglądać już podczas zbiorowej wystawy twórczości nauczycieli w grudniu, ale dopiero teraz zamieńska polonistka ma szansę naprawdę pokazać co potrafi. Jej obrazy, czy raczej wesołe próby – tak je na razie nazwijmy, dając artystce carte blanche – to rzeczywiście istna eksplozja nieskrępowanej fantazji i pozytywnych emocji.
Jest w nich jakaś dziecięca naiwność, niewinna prostota, choć niektóre – jak na przykład motyl na soczyście seledynowym tle zawieszony na wprost wejścia do sali ekspozycyjnej – emanują magnetyzmem, przyciągają, sprawiają, że człowiek chce stać i napawać się niepomny kordialnych poszturchiwań znajomych i zupełnie zobojętniały na południowoafrykańskie wino półwytrawne, jakiego można było skosztować podczas piątkowego wernisażu.
Ale dlaczego akurat taki repertuar – nie dość, że współczesny to jeszcze tak wybitnie lajtowy? Czy to licuje z muzealną powagą? Jak najbardziej – rozwiał wszelkie wątpliwości gospodarz pałacyku przy Okrzei. Dzisiejszy pospieszny rytm życia obrócił w niwecz wzorce muzealnictwa wypracowane w ciągu minionych dwóch stuleci. Ze świecą szukać muzeum, które dziś oferowałoby zwiedzającym jedną wystawę bez żadnych zmian przez kilka lat z rzędu. Poza tym – przypomniał Celej – rejestracja wydarzeń bieżących to także swego rodzaju praca historyczna. To bowiem, co dziś w świecie sztuki tętni i pulsuje świeżością, już następnego dnia staje się przecież jego historią.
Muzyczne tło zapewnił młody miński pianista Adam Szlendak. Pierwszy raz w progach MZM zagrał on podczas wiosenno-letniego cyklu spotkań z muzyką Chopina w wykonaniu artystów japońskich. Przy tej okazji Leszek Celej uchylił rąbka tajemnicy zdradzając, iż ma pewne gwarancję, że już na przełomie września i października ukaże się dwupłytowy album prezentujący cztery z pięciu koncertów, jakie miały wtedy miejsce.
Kwestią przyszłości – niestety już nie tak ostro zarysowanej – jest też konieczność powiększenia powierzchni wystawienniczej. Na razie eksponaty muszą pomieścić się na czterdziestu metrach, ale jeżeli udałoby się wyremontować strych, rozrosła by się do dwustu pięćdziesięciu. Dopiero wówczas MZM w pełni rozwinie skrzydła – tak jak zrobił to seledynowy motyl Beaty Mironiuk. Niech zatem on patronuje mającym się dokonać zmianom. Warto czekać.

Numer: 2009 35   Autor: Marcin Królik





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *