Poprawki z historii

Po ukazaniu się tekstu o spacerze śladami mińskich Żydów do redakcji zatelefonowała czytelniczka, która zarzuciła jego autorowi, a zatem również i prowadzącej badania nad tym zagadnieniem Alicji Gontarek, duże nieścisłości dotyczące kwestii pogromu z 1936 roku

Żydzi naoczni

Poprawki z historii / Żydzi naoczni

Rozmówczyni zakwestionowała trzy rzeczy. Przede wszystkim datę – według niej pogrom mógł zdarzyć się rok wcześniej niż podaje Alicja Gontarek. Miała wtedy trzynaście lat i, mimo że mieszkała poza miastem, dobrze to pamięta, bo była niedziela, a u nich w domu właśnie odbywały się chrzciny. W pewnej chwili przybiegł do nich ktoś z wiadomością, że w Mińsku Mazowieckim biją Żydów. Twierdzi też, że Bujaka zabił nie Judka Lejb tylko niejaki Icek Chaskielewicz, a sam pogrom wybuchł bezpośrednio po oddanych przez niego strzałach. Nie był też – przynajmniej według jej wiedzy – inspirowany  przez ONRowców ani żadnych innych prawicowych aktywistów. Rozpętał się zupełnie spontanicznie i tak samo wygasł. Wreszcie uspokajała, że z całą pewnością nikt podczas niego nie zginął. Niestety, nie wie nic o dalszych losach Chaskielewicza. Słyszała jedynie, że we wrześniu wypuścili go z więzienia.
Co na to Alicja Gontarek?
Tego typu opowieści krąży wiele – co człowiek to inna wersja. Jej praca doktorska opiera się, jak zaznacza, na różnego rodzaju dokumentach – między innymi sprawozdaniach straży pożarnej (paliły się przecież budynki), aktach sądowych z procesu Judki, relacjonujących go artykułach prasowych, raportach Dowództwa Okręgu Korpusu i wielu innych materiałach archiwalnych, których wymieniać tu nie sposób.
- Tematyka żydowska – komentuje badaczka – wzbudza u starszych skrajne reakcje. Tej pani prawdopodobnie nakładają się na siebie dwa różne wydarzenia. W 1935 roku też były ostre zamieszki, ale pogrom,
o którym mówiłam, był czymś zupełnie innym.
Niezależnie od psotnych meandrów pamięci i konfrontowania ludzkiego doświadczenia z benedyktyńskim warsztatem historyka bardzo dziękuje naszej czytelniczce za sygnał. Oprócz zwrócenia uwagi na powyżej wymienione fakty podzieliła się ze mną również gorzką opowieścią o atmosferze wrogości, jaka zapanowała w Mińsku Mazowieckim między Żydami i Polakami pod koniec lat trzydziestych.
W jej wspomnieniach głęboko osadził się obraz należących do Polaków straganów i sklepów opatrzonych tabliczkami informującymi, że są polskie i chrześcijańskie. Mówiła o stopniowym wypychaniu Żydów z coraz większej ilości sfer życia społecznego i o dorożkarzach, którzy wściekle ciskali kamieniami w żydowskie wozy uciekające z miasta po pogromie. Jest to niewątpliwie cenny przyczynek do almanachu lokalnych dziejów – tym cenniejszy, że wywiedziony z naocznych doświadczeń.

Numer: 2009 25   Autor: Marcin Królik





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *