Mińszczanie obok nas

Jest chłopcem postury raczej mizernej. Swoją codzienną trasę przemierza ze Starego Rynku do Dąbrówki, dźwigając ciężki plecak wypełniony zestawem książek dla piątoklasisty oraz walizką, w której spoczywa urządzenie o zagadkowej nazwie. Jest nim elektroniczna lupa, a nasz bohater to Mateusz Wielgo

Ogrodnik dźwięków

Mińszczanie obok nas / Ogrodnik dźwięków

Mieszka w trzypokojowym mieszkaniu na drugim piętrze z rodzicami – Anną i Adamem oraz starszą siostrą Anetą. Państwo Wielgowie mają problemy ze wzrokiem i utrzymują się z rent. Pani Anna, która jeszcze kilka lat temu wykonywała zawód masażystki, otrzymuje świadczenie dożywotnie, natomiast pan Adam ma przyznawaną grupę okresową, w związku z czym co dwa, trzy lata musi stawać przed komisją. Wprawdzie jego inwalidztwo nie jest ściśle powiązane ze wzrokiem, lecz oczy – jak wyznaje – również ostatnio zaczynają mu szwankować. Dodatkowy powód do zmartwienia, a co gorsza przeszkoda w znalezieniu pracy, która mogłaby poprawić byt rodziny.
Mateusz ma wiele wad wzroku, wśród których do najpoważniejszych należą zaćma i jaskra. Mimo iż w Dąbrówce nie jest jedynym dzieckiem mającym tego rodzaju kłopoty – oprócz niego uczy się tam jeszcze jedna niedowidząca dziewczynka – to w swojej liczącej 22 osoby klasie jest osamotniony. Ponadto uczęszcza do MSzA – jest obecnie w trzeciej klasie fortepianu. Chodzi również dodatkowo na plastykę, rytmikę i kształcenie słuchu. Poza muzyką jego drugą pasją są komputery – głównie gry, internet oraz programy dźwiękowe. W przyszłości, gdyby się dało, chciałby połączyć te dwie dziedziny.
- Grać nauczył się sam – opowiadają dumni rodzice. – W Międzylesiu dostał od lekarki takie małe, dziecinne pianinko, na którym brzdąkał całkowicie ze słuchu. Zagra też na flecie i na akordeonie. Najbardziej lubi „Kaczuchy”. Tego nauczył się najwcześniej.
- Muzyka to jego szansa na przyszłość w razie, gdyby nie udało mu się zdobyć żadnego innego zawodu – uzupełnia pani Anna. – Zawsze może zostać organistą przy parafii albo grać w orkiestrze. Musi tylko zdobyć papierek. Dziś bez podkładki nikt mu nie uwierzy na słowo, że coś umie.
W nauce radzi sobie średnio. Jest zdolny, lecz nie dotrzymuje tempa reszcie klasy. Nie jest też lubiany i nie ma zbyt wielu kolegów. Odstaje od średniej grupowej, toteż najczęściej spotyka się z brakiem akceptacji. Podobnie jest zresztą na podwórku, gdzie ostracyzm odreagowuje nerwowością. - Potrafi zaczepić – mówi z przyganą pani Anna. W gruncie rzeczy jest jednak chłopcem nieśmiałym, skrytym, małomównym. Jego język to dźwięki, nic więc dziwnego, że dopiero w szkole muzycznej czuje się jak u siebie.
Skoro zatem w masówce nie idzie mu najlepiej, to czy nie myśleli o posłaniu go do szkoły dla niedowidzących? Do Lasek lub choćby na Koźmińską? Tam z pewnością miałby łatwiej. Pani Anna sceptycznie kręci głową.
- To jest nerwowe dziecko – tłumaczy – poza tym trzeba mu codziennie wpuszczać krople. Wystarczy, że raz się zapomni i będzie katastrofa. Z tego powodu też nigdy nie wyjeżdżał na żadne kolonie ani obozy. No bo kto go tam upilnuje? No ale – dodaje – gdyby w gimnazjum faktycznie naprawdę mu nie szło, to wtedy trzeba będzie o tym pomyśleć.
Prawdziwym azylem Mateusza jest jego pokój. Tutaj ma swój czterooktawowy syntezator, czasopisma informatyczne oraz komputer ze stałym podłączeniem do internetu, który rodzice kupili dzięki programowi „Komputer dla Homera”. Interesująca jest elektroniczna lupa. Urządzenie składa się z ekranu LCD i dołączonej doń kamery. Można z jej pomocą czytać nawet najdrobniejszy druk. Szczęka opada na wieść o cenie tego cudeńka – 12 tysięcy złotych. Prócz lupy Mateusz ma jeszcze specjalne okulary z dodatkowymi soczewkami, za pomocą których może odczytywać to, co nauczyciel pisze na tablicy. Ekwipunek przedni, ale zajmuje dużo miejsca. Już sam fakt, że musi to tachać ze sobą sześć dni w tygodniu, zasługuje na podziw.
- Właściwie – koryguje pani Anna – teraz, kiedy ma te okulary, lupy nie musi już dźwigać.
Czas się zbierać. Mateusz musi pędzić na zajęcia do pani Tatiany, a na poniedziałek ma jeszcze do przeczytania „Tajemniczy ogród”. Przed pożegnaniem jeszcze prośba, by coś zagrał. Staje więc przed klawiaturą swojego elektronicznego pianinka i... gra nieśmiertelne „Dla Elizy”.

Numer: 2008 02   Autor: Marcin Królik





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *