W Kałuszynie

Zmieniają się posłowie, urzędy, radni, nawet kałuszyńscy burmistrzowie, a Jadwiga Milewska ze swoimi emerytami trwa na posterunku dobrej zabawy, gdy tylko nadarzy się ku temu dobra okazja. Ostatnio był nią noworoczny opłatek

Pasjonaci życia

W Kałuszynie / Pasjonaci życia

Miniona niedziela 7 stycznia była wspomnieniem Chrztu Pańskiego, a więc ostatnim dniem na bożonarodzeniowy opłatek. Połączyli go z występami miejscowych dzieci, które specjalnie dla emerytów wystawiły szkolne jasełka i kościelne herody w obecności burmistrza Mariana Soszyńskiego z małżonką, dyrektora SP - Marka Pachnika i proboszcza Władysława Szymańskiego.
Jasełkowa Kasianiecka pokazywała swój program, gdy cichło wzburzenie w warszawskiej katedrze po odwołaniu ingresu arcybiskupa Wielgusa. Teresa Kowalska wplotła w swoje jasełka ludowe tańce (łącznie z trudnym kurpiowskim powolniakiem), dzięki którym opowieść o narodzinach Zbawiciela nabrała swojskiego i polskiego wyrazu. Aż trudno uwierzyć, że ten spektakl nie znalazł dostatecznego uznania w oczach jury przedświątecznego galimatiasu w mińskim domu kultury. Dopiero po dwóch godzinach zebranych zaszczycili księża. Proboszcz Szymański przybył, by tylko (z powodu choroby) podzielić się opłatkiem, a wikary Rafał Goliński wystawił z młodymi parafianami spektakl przypominający plebejskie herody z iście teatralnymi efektami scenicznymi. Za aktorski trud artyści zebrali do czapek godną rekompensatę, bo - jak zaznaczył ks. Rafał - próby trwały cały miesiąc kosztem wolnego czasu jego i dzieci, które chce zabrać na wycieczkę.
Prowadząca spotkanie Jadwiga Milewska przeczytała życzenia od obecnej wiceburmistrz Zofii Wołkiewicz, informując o jej coraz lepszym samopoczuciu, które pozwala na korzystanie ze spacerów. Prosiła też, by łączyć się duchowo z każdym chorym i... szanować własne zdrowie. By nie popsuła go samotność, trzeba się spotykać i mieć cel w życiu. Pieniądze również, ale - jak ubolewała pani Jadwiga - coś ta nowa władza nie najlepiej dba o emerytów, a tysiąc złotych seniorskiego becikowego nie zrekompensuje ogólnej biedy.
- Życzę wam także grubszych portfeli, ale, jak widzę, najważniejsza jest dla was pasja życia. Mimo upływu lat i słabnącej kondycji fizycznej umiecie się bawić. Zaszczepcie tę radość ludziom młodym, ale nie bądźcie tylko niańkami swych wnucząt - mówił do zebranych seniorów burmistrz Marian Soszyński, przypominając, że Kałuszyn od 8 lat jest jego drugim domem.
Otrzymał za to podarek - wiązankę pieśni na melodie kolęd, do których słowa ułożył Seweryn Olszewski. Solo wystąpiła Wiktoria Drzazga, wspominając w pieśni tych, którzy odeszli na wieczną wartę. Mimo że liczba zrzeszonych seniorów nie maleje (według Milewskiej 80 czynnych członków związku), przez kilka ostatnich lat zmarło ok. 30 osób. Ale są i tacy, którzy wracają po kilku latach nieobecności. Jest nim Mieczysław Abramowski popisujący się na scenie przyśpiewkami. Na występ nie dała się długo namawiać Zofia Wąsowska, od 30 lat wdowa po kałuszyńskim rzeźniku i matka 9 dzieci, w tym córki - Australijki, u której była cały rok.
Gdy z głośników popłynęły melodie do tańca, wszyscy przypomnieli sobie o karnawale. I tak seniorki pląsały w kółeczkach (bo mężczyzn wśród nich ciągle za mało) do wieczora. A dla każdej i każdego szefowa przygotowała paczkę, której zawartość sponsorował burmistrz, MOPS i kałuszyńska Libella.

Numer: 2007 02   Autor: Janko Fridayski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *