Mińsk Mazowiecki wspomnień

Mało kto wie, że w maju 2012 roku minęła 50. rocznica nadania imienia i sztandaru Podoficerskiej Szkole Zawodowej w Elblągu. Jeszcze mniej, że patronem jednostki była rodzina podmińskich Nalazków. Za co takie wyróżnienie? Jak czytamy w rozkazie MON, to Nalazkowie walcząc w szeregach partyzanckich z najeźdźcą hitlerowskim złożyli dowody bezgranicznego oddania sprawie wolności. Jak się okazało, nie tylko walczyli, ale i pomagali Żydom...

Getto Nalazków

Mińsk Mazowiecki wspomnień / Getto Nalazków

Rodzina Nalazków liczyła 8 osób i mieszkała w Gliniaku na przedmieściach Mińska. Ojciec – Stanisław był w okresie międzywojennym związku metalowców, a w czasie wojny był organizatorem komórki PPR w Mińsku. Jego przekonania wpłynęły zasadniczo na ukształtowanie się światopoglądu wszystkich członków rodziny. Ich dom stał się ważnym ogniwem podziemnej polityki i partyzantki.
W nocy z 30 na 31 stycznia 1943 roku dom został otoczony przez Niemców, którzy w trakcie walki podpalili budynek. W płomieniach zginął ojciec, matka i córka Stanisława. Najmłodsze z rodzeństwa – Helena i Władysław przeżyły ukryte w piwnicy, a pozostałym udało się przebić przez kordon policyjny i zbiec. Wszyscy jednak niebawem zginęli. Jan poległ 23 listopada 1943 roku w obławie na sztab partyzancki w Wałachowie pod Ostrowcem Świętokrzyskim, Zofia w marcu 1943 roku we wsi Okrzeja podczas obławy na oddział partyzancki, Wacław poległ w Radzyminie podczas ucieczki z posterunku niemieckiego, Helena została zamordowana w lipcu 1944 roku na Pawiaku, a Władysław zginął 12 stycznia 1944 roku podczas obławy hitlerowskiej na dom Skonieckich w Legionowie, w którym zamieszkiwał.
Rodzina Nalazków znalazła miejsce we wspomnieniach Władysława Bartoszewskiego w książce Ten jest z ojczyzny mojej.
Pisze w niej, że bywali w Gliniaku Żydzi miejscowi i okoliczni, jak też przybysze z Warszawy, bo w Mińsku Mazowieckim działało już wtedy zaopatrzenie w dokumenty aryjskie. Początkowo głównym ich dostawcą był Franciszek Mówiński – pracownik starostwa oraz Dzienio i Zaperty – pracownicy magistratu, którzy pod nieobecność swego niemieckiego szefa wykradali z jego szuflady blankiety i pieczęcie, pozwalające na wystawianie potrzebnych świadectw tożsamości i zaświadczeń pracy. W akcji tej współdziałał przez cały czas sekretarz rejonu PPR, Stanisław Rokicki oraz Wawrzyniec Ronda.
Jednak fikcyjne dokumenty nie były wystarczającym zabezpieczeniem. Żydzi zresztą, zastraszeni i zaszczuci, często dekonspirowali się przy pierwszym zatrzymaniu. Trzeba było więc tę formę pomocy udoskonalić. W księgach metrykalnych miejscowego probostwa organista wyszukiwał zapisy urodzin osób, które zmarły, dobierając możliwie zbliżone daty urodzenia, by nowy posiadacz metryki nie musiał uczyć się swych danych personalnych zupełnie od nowa. Nie trzeba przypominać, że taka „oryginalna” metryka stanowiła wówczas nieomal zezwolenie na życie. A jednocześnie była wyrokiem śmierci na tego, komu by udowodniono, że przekazał ją nocnemu gościowi.
Dom Nalazków był także magazynem żywnościowym. Podjeżdżali tu okoliczni i zaprzyjaźnieni chłopi z kartoflami, mąką, tłuszczem, przekazywanymi później do mińskiego getta. (...)
Pewnego dnia w maju 1942 r. Stanisław Laskowski rusza na oficjalną pertraktację do przewodniczącego Judenratu, Kramarza i komendanta żydowskiej policji – Lipczyńskiego. Getto jest coraz bardziej izolowane i wszystko wskazuje na zbliżający się koniec. Mówi o tym, perswaduje i oferuje broń oraz amunicję, ale słyszy odpowiedź zupełnie jednoznaczną: – Jeśli natychmiast nie odczepicie się od nas, wezwiemy żandarmów. Tak Żydzi ufają w skuteczność złożonego okupu, są przekonani, że miesięczny haracz płacony niemieckiemu staroście ocali, jeśli nie wszystkich, to przynajmniej najzamożniejszych...
W sierpniu 1942 r. nastąpiła likwidacja mińskiego getta. W nocy do Nalazków zaczęli ściągać uciekinierzy z transportu. Tylko tej nocy przyszło ich ok. 20. Prosili o broń, bo otrzymaną uprzednio utopili w chwili okrążenia getta. Dostali 11 karabinów, 4 pistolety, kilka granatów, mapę terenu oraz przewodnika, który ich doprowadził do lasów w okolicy Latowicza. Ale za 3 dni na okolicznych domach ukazała się odezwa starosty do uciekinierów. Zachęcała do powrotu, obiecywała życie i pracę w mieście. Większość zaufała po raz drugi i wróciła na swoją zgubę. Broń gwardziści odnaleźli w stogu siana.
Likwidacja getta nie oznaczała końca pomocy na rzecz ludności żydowskiej. W domach mieszkańców Mińska Mazowieckiego pozostały żydowskie dzieci, przechowywane przez całą okupację, mimo grożących za to konsekwencji. Ukrywali je ludzie nie związani z żadną organizacją podziemną, ukrywali komuniści i akowcy – po prostu Polacy. Pewnego dnia Stanisław Laskowski ujrzał na kolanach Nalazka dwoje dzieci. Dziewczynka, starsza i śmielsza, przytulona do mężczyzny, pytała z przejmującą nadzieją udręczonego dziecka: – To ty będziesz teraz moim tatusiem? I nie oddasz mnie już nikomu? Dom Nalazków nie był jednak dobrym schronieniem. Każdego dnia mogli otoczyć go Niemcy. Dzieci powędrowały więc na wieś, ale i tam zginęły z całą rodziną, którą rozstrzelano za ich ukrywanie.

PS. Prosimy o ciągi dalsze tej i innych nieznanych historii z dziejów mińskiej ziemi.

Numer: 2012 32 33   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *