Drodzy Czytelnicy

Życie nie lubi próżni, więc skwapliwie zapełnia wszystkie pustki nową grawitacją. Ale nowe nie musi być lepsze od przeszłego. Tak mówią doświadczeni przeciążeniami tradycjonaliści. Smakosze nowości nie ustają w dążeniu do nieodkrytych jeszcze doznań. Lecą jak ćmy do niebezpiecznych płomieni...

Ćmy w próżni

Drodzy Czytelnicy / Ćmy w próżni

Gdyby nie Euro, wiele spraw krajowych wypłynęłoby z morza fascynatów futbolu. Ale po odpadnięciu Polaków i Rosjan nie było już wojen chodnikowych i przeszkód, by zahuczało od nowych i odgrzanych hitów medialnych. Raz wściekli radiowcy jęli poniżać słownie Ukrainki, która są tak brzydkie, że nie sposób je gwałcić. Innym razem zawrzało z przyczyny kolejnej dzieciobójczyni, gdy wykryto, że być może to ona swego dwuletniego Szymka wrzuciła do kanału.
Na czołówki przebiła się wreszcie Doda, którą ukarano za obrazę uczuć religijnych. Za nią podażył Palikot i podał do sądu Sejm RP, bo wisi tam krzyż obrażający z kolei uczucia ludzi niewierzących. Istny kociokwik, a więc polska norma polityczna i społeczna.
A w naszym lokalnym grajdołku? Wielu zaskoczyły konkursy na dyrektorów szkół pod mecenatem powiatu, a szczególnie poradni psychologiczno-pedagogicznej (PPP) i nowego tworu, czyli centrum kształcenia zawodowego i ustawicznego (CKZiU).
W pierwszej – jak się dowiedzieliśmy – dotychczasowa dyrektor Hanna Michalska odpadła w konkursu z przyczyn formalnych, a więc nie było przeszkód, żeby wybrać na ten stołek  bliżej nieznaną Edytę Ludwiniak.
Jeszcze ciekawiej jest w CKZiU, gdzie dotychczasowa szefowa CKU Joanna Kowalska otrzymała równą liczbę głosów (cztery) ze Sławomirem Kuligowskim, który ostatnio był kierownikiem gospodarczym w CKP. O powołaniu zdecyduje zarząd, ale dopiero w poniedziałek, 2 lipca br. My też czekamy na werdykt, by wreszcie puścić na łamy obchody 35-lecia CKU, przed którym tak świetlaną przyszłość wróżył wicestarosta Płochocki.
W miniony poniedziałek mińscy radni jednogłośnie udzielili burmistrzowi absolutorium i większością 14 głosów zaaprobowali pomnik Himilsbacha. Wprawdzie jego promotor Leszek Celej nie chciał ławeczki z Iwanem nazywać aż pomnikiem, jednak się mylił. To będzie coś znacznie większego od pomnika, bo miejsce odpoczynku, a nawet kontemplacji oko w oko z naturszczykiem.
I bardzo dobrze, że dostąpił takich honorów człowiek bez honoru, a ławeczkę wraz z mistrzem chamstwa zarośnie brud z kupami ptasiego łajna. Jeśli jednak ktoś ją będzie czyścił, to nie dyrektor MZM, a tylko bywalcy okolicznych pubów z romantycznym nastawieniem do nadużywania trunków.
Jest więc propozycja dla projektantów ławeczki, by oprócz guzika w maszynie do pisania, który wyzwala głos Himilsbacha był drugi klawisz uruchamiający dwie zapadnie. Jedną z puszkami piwa, a drugą  dla tych, którzy idąc do biblioteki będą chcieli zapaść się pod ziemię.
Obojętnie czy z radości, czy ze wstydu. To lepsze od intelektualnej próżni, która pochłania nie tylko zaślepione ciepłem ćmy.

Numer: 2012 26   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *