Mińsk Mazowiecki zdrowotny

Długi czas oczekiwania na wizytę lekarską to dla korzystających z państwowej służby zdrowia nie nowość. Gorzej, gdy nie tylko otrzymanie porady specjalisty jest utrudnione, a samo zapisanie się do niego zaczyna sprawiać nie lada trudności. Z takimi zmierzyć się musieli pacjenci mińskiej przychodni, którym kierowniczka placówki zgotowała prawdziwy horror

Chore kolejki

Mińsk Mazowiecki zdrowotny / Chore kolejki

Do lutego tego roku chorzy korzystający ze specjalistycznej pomocy lekarskiej w mińskiej przychodni przy ulicy Kościuszki na kolejne wizyty zapisywali się praktycznie od ręki. Wychodząc z gabinetu, mogli od razu podejść do rejestracji, choć spodziewali się, że terminy zapisów będą odległe. Kierownictwo przychodni postanowiło skrócić ten czas oczekiwania, wprowadzając nowy system rejestracji. Miała ona obejmować zaledwie 2 najbliższe miesiące. Niestety, zamiast ułatwienia jedynie utrudniła życie pacjentom.
Na efekty nowego systemu rejestracji nie trzeba było długo czekać. Jak przyznają nasi respondenci, już pierwszego dnia kilometrowa kolejka chorych sparaliżowała przychodnię, a oni sami spędzili dzień, czekając na zapis. Gdy sytuacja powtórzyła się 16 kwietnia, podczas kolejnej rejestracji, nie wytrzymali i postanowili powiadomić media.
– Dwa miesiące temu stałam cały dzień w kolejce tylko po to, żeby mnie odesłali na dzisiaj, a tu znowu to samo – mówiła jedna z rozżalonych pacjentek. – Przyszłam tutaj o godzinie 7.00 i stałam na półpiętrze między parterem a pierwszym piętrem. Był taki tłok, że nie można było w ogóle tu wejść – relacjonuje kolejna oczekująca. Kolejka do okienka rejestracji tworzyła się już od 3 w nocy, by w momencie otwarcia rozciągnąć się już przez wszystkie kondygnacje przychodni. Jak twierdzą pacjenci, na schodach koczowało ponad 800 osób i przez godziny ani trochę ich nie ubywało.
– Byłem tutaj pięć po siódmej. O 10.00 moja kolejka była na drugim piętrze i do tej pory tak jest, a mamy 14.00 – mówił oburzony pacjent. Nic więc dziwnego, że emocje zaczęły brać górę. Doszło do przepychanek, a nawet i rękoczynów. Ludzie w kolejce mdleli z wykończenia, a zmęczenie doskwierało szczególnie tym, którzy przed okienkiem czekali już od 3 w nocy.
Co aż tak utrudniło pacjentom rejestrację? Przez wprowadzenie komputerowych zapisów, obsługa jednej osoby wydłużyła się do 15 minut. Panie w rejestracji nie śpieszyły się z formalnościami, a w kolejce oprócz chorych do zapisania znaleźli się również ludzie, którzy potrzebowali jedynie swojej karty choroby lub wypisania recepty.
– Ja rozumiem, że one się uczą dopiero, ale czy nie mogą sobie tego zapisywać do zeszytu, a później w wolnym czasie przepisywać do komputera? – bezsilnie pytała kolejna oczekująca pacjentka, która przeszła zawał i operację tarczycy. – Przepracowałam tyle lat w zawodzie nauczycielskim i żebym na starość nie miała żadnych przywilejów? Tak nie może być. Tu brakuje organizacji, kierowniczka w ogóle nad tym nie panuje – żaliła się kobieta. Jak przyznaje, nikt z pracowników przychodni nie zainteresował się tłumem chorych ludzi, z których większość posiada grupę inwalidzką.
– To jest wyjątkowa sytuacja i nieprawda, że zdarza się po raz drugi – tłumaczyła kierowniczka przychodni, lekarka Janina Wierzbicka-Buczek. – Były sytuacje, że pacjenci się zapisywali, a do czasu wizyty albo sobie chodzili gdzieś prywatnie, albo zapominali i nie przychodzili na te wizyty i te numerki się marnowały. Dlatego sondażowo było wprowadzone, że od 16 kwietnia zrobimy zapisy dwumiesięczne – mówiła. Przyznała, że nowy system, który polecili jej pracownicy, nie zdał egzaminu i obiecała, że więcej tak nieprawidłowych sytuacji nie będzie. Nie mogła jednak przyśpieszyć rejestracji, bo – jak twierdziła – nie ma dodatkowych pracowników rejestracji, a otworzenie dodatkowych okienek jest niezgodne z przepisami. W zamian zapewniła, że nikt z oczekujących nie odejdzie bez zapisu.
Pacjentom udało się wywalczyć powrót do starego sposobu rejestracji, choć po 6 godzinach oczekiwania w tłoku, duchocie i na stojąco to zwycięstwo ma raczej gorzki smak. – To piekło i totalny brak szacunku – podsumowali incydent w przychodni.

Numer: 2012 16   Autor: Justyna Kowalczyk





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *