Drodzy Czytelnicy

Już prawie wszystko jasne z końcem świata w grudniu 2012 roku. Według kalendarza Majów ma wtedy nastąpić kres panującej cywilizacji wskutek nagłego ataku żywiołów. I tak się stanie, a tym żywiołem jest wirtualna sieć, którą doszczętnie opanują hakerzy, czyli internetowi bandyci. Pierwszą bitwę z realną władzą właśnie wygrali...

Wojna światów

Drodzy Czytelnicy / Wojna światów

Niestety, zawsze byliśmy kainowym plemieniem i co jakiś czas wychodzi z nas instynkt zabijania. Jak nie bliźnich, to idei lepszego świata, która w miarę równoważy dobro ze złem. Nie wiadomo, czy w mózgach wielkich odkrywców i wynalazców siedział szatan, ale na pewno jego duch prowadził ich epigonów stosujących nową energię  do masowych mordów ludzkości.
I tak to jest, że co jakiś czas klasykę wypierają nowe trendy. Tak jest również z wojnami. Jeszcze nie ucichły strzały w kotle arabskim, a już cywilizacja białego człowieka ma ochotę na wojnę cybernetyczną. Pierwsza sieciowa właśnie się zaczęła i doprawdy nie wiadomo kiedy i jak się skończy. Wszyscy znamy przyczyny jej wybuchu, ale to tylko wierzchołek cybernetycznej góry zła.
O co chodzi? O znacznie więcej, niż ograniczenie wirtualnego złodziejstwa, bo tak naprawdę nikogo nie obchodzi, że możemy za darmo obejrzeć film, który właśnie wchodzi na ekrany czy ściągnąć najnowszy przebój ukochanej gwiazdy estrady.
Wprawdzie od złodziejstwa do prawdziwej kultury droga daleka, a jednak trudno się dziwić, że wirtualną kradzież traktujemy z mniejszą surowością, by nie powiedzieć – pobłażliwością. Może dlatego, że ubodzy okradają bogatych, a Janosiki zawsze nas pozytywnie nakręcali. Rzadko więc współczujemy bankowi, którego konta wyczyścił haker i nie martwimy się o laptop ministra, z którego wyciekły poufne lub nawet prywatne informacje.
O co więc chodzi rządzącym i ich wirtualnym przeciwnikom? Jak zawsze – o rząd dusz i bogactwa tego świata. Jedni i drudzy gotowi są wszcząć największą w dziejach ludzkości wojnę, jeśli poczują zagrożenie. Właśnie pojawiło się wraz z ustawami ograniczającymi swobodną wymianę w cyberprzestrzeni. Nie chodzi o cenzurę, bo tej nigdy nie będzie, dopóki po forach będą grasować anonimy. W grę wchodzą olbrzymie pieniądze a wraz z nimi przejęcie władzy nad wirtualem, któremu coraz bliżej do realnego świata. Niekiedy jest wręcz nie do odróżnienia, co udowodniły kolejne rewolucje i powstania przeciw tyranom.
ACTA więc niczego nie zmienią, a jeszcze bardziej poróżnią dwa walczące światy. Tu trzeba sprytnych cyber-agentów, którzy rozpracują wirtualne mafie i staną na straży naszego bezpieczeństwa w sieci.
Czym wobec tych zagrożeń jest zakaz noszenia przy sobie skrętów maryhy, skoro papierosy i wódka zabijają dużo skuteczniej? Co wobec zbliżającej się zagłady znaczą skargi na nieodśnieżone i śmierdzące gumą mińskie ulice czy pusty parking za torami, który miał odblokować centrum miasta?
To błahostki wobec zbliżającej się hekatomby zablokowanych stron urzędowych, wyczyszczenia kont bankowych i rychłych przeprosin z piórem, papierem i... maszyną do pisania. A co zrobimy, gdy zamilkną radiostacje, zgasną ołtarze telewizorów, wyschną krany i nie ruszą naszpikowane elektroniką samochody...
Nawet Welles i Spielberg nie wymyśliliby tragiczniejszego końca naszej cywilizacji, choć bardzo starali się nas nastraszyć. Okazuje się, że w dziele niszczenia możemy być lepsi od obcych.
Kopmy więc schrony i studnie, jedźmy do lasu po opał i gromadźmy żywność, bo przetrwają tylko ci, którym wirtualna cywilizacja nie zaćmiła do końca zdrowego rozsądku.

Numer: 2012 04   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *