Drodzy Czytelnicy

Będzie normalnie, to znaczy nienormalnie, według starych norm. Teraz są nowe, do których trzeba się przyzwyczaić. W miarę szybko, jak do gospodarki rynkowej po 1989 roku. Kto wtedy marudził, nie miał pomysłu lub miał lenia, dziś jest skazany na jałmużnę pryncypałów lub... śmietnik, także historii

Normy bez miary

Drodzy Czytelnicy / Normy bez miary

Nie ma praktycznie żadnej dziedziny życia, w której nie byłoby jakichś norm. Gdzie nie sięgniemy, tam mamy zielone światła reguł, miar i standardów. Bez nich ani rusz, bo zaraz zapalają się czerwone ognie zakazów.
I tak je łamiemy – taka nasza natura, ale sporadyczne sprzeniewierzanie się regułom nie oznacza, że tworzymy nowe. Dopiero masowe wystąpienia, wręcz rewolucje, kruszą stare mury, a ich wyznawcy wznoszą na ich gruzach świątynie nowych zasad. Przez tysiąclecia filogenezy dorobiliśmy się ich bez miary, ale trudno się oprzeć prawdzie, że wciąż obowiązuje i dominuje utrwalona tradycja. Są nią podstawowe zasady współżycia społecznego, świętość rodziny czy stabilność prawd dekalogu.
Skąd takie rozważania? To nie tylko wpływ oktawy Bożego Ciała, ale przede wszystkim zachowań celebrytów jak – bez ironii – prezes Jarosław czy ojciec Tadeusz. Pierwszemu zaszumiało w głowie od przymusowych badań psychiatrycznych, a drugiemu od geotermiki. Tak bardzo, że znalazł w Polsce totalitaryzm i serca po macoszemu kochające rodzinny kraj. On kocha ojczyznę za pieniądze tysięcy usidlonych emerytów, ale mu mało. Chce jeszcze sądzić, wystawiając na żer sekciarzy wszystkich, którzy mu nie robią klaki. W ten sposób zohydza normy patriotyzmu i wiarę w nieskażone pychą duszpasterstwo księży.
Przez uzurpatorów chorych norm nasza prezydencja unijna może trafić na nieoczekiwane przeszkody. I to teraz, gdy spełniają się marzenia wielkich władców i dręczycieli Europy – od rzymskich cezarów, przez Napoleona, aż do Lenina i Hitlera. Od 1 lipca mamy władzę bez żadnej przemocy, więc oprócz promocji kraju (byleby mądrej) nie powinniśmy spodziewać się żadnych rarytasów, a tym bardziej rewolucji standardów.
Róbmy raczej swoje, czyli – jak w ubiegłym tygodniu – Kaziuki w Grzebowilku i – jak w piątek 1 lipca – imieniny Haliny w Halinowie. Pomysł Michała Górasa, który od niedawna szefuje halinowskiemu centrum informacji jest – wbrew pozorom – wcale nie taki banalny. Aż dziwne, że dopiero teraz posłużył promocji Halinowa, choć mógłby już kilkadziesiąt lat zwoływać Haliny z całej Polski na czele z Kunicką, Frąckowiak, czy Młynkową.
To już za rok, a w piątek burmistrz Adam Ciszkowski zaprasza wszystkie Halinki z gminy i powiatu. Atrakcje publikujemy na plakacie (strona 21), a dodatkowo każda solenizantka zostanie obdarowana kwiatami i tomikiem wierszy. Męskich liryków wiary i miłości, choć Halina Poświatowska też byłaby miłym darem, gdyby była wznawiana.
Czy take samorzadowe imieniny to nowe normy? Tak nowe, jak przed kilkoma laty uroczyste wręczenie medali prezydenckich złotym parom. A może będą tak nowe, jak zaraźliwe? Może już niedługo w Stanisławowie zagoszczą Staśki, w Jakubowie – Kubusie, a w Mińsku Mazowieckim – duchowi synowie patrona miasta, św. Jana Chrzciciela. Takim był przecież Jan z Gościeńczyc, założyciel grodu nad Srebrną.
Zmieniajmy więc normy, ale nie ponad miarę przyzwoitości i zdrowego rozsądku. Anarchia moralna jest gorsza od sraczki.

Numer: 2011 27   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *