Drodzy Czytelnicy

Pewien użytkownik (bo trudno go nazwać obywatelem) naszego miasta (z akcentem na miasto) pisze na swoim blogu, że tylko urodził się w Mińsku Mazowieckim. Dalej już jest obco i pusto, bo uczył się, próbował pracować i coś tam wydawać gdzieś w Polsce. A w ogóle to czuje się dobrze tylko w Sieci (przez wielkie S), bo chce być niezależny. Hipokryta to czy wyrafinowany egocentryk, który udaje lub nie bardzo rozumie rozwojowej roli małej ojczyzny. Słowem - profanuje własne gniazdo

Gniazda tradycji

Drodzy Czytelnicy / Gniazda tradycji

Miniony tydzień był niesamowitym impulsem do smakowania naszej lokalnej tradycji. Zarówno tej historycznej jak i kulturowej, którą – jak chyba nigdzie w naszym regionie – można zobaczyć w Kałuszynie. Miasteczko na styku Mazowsza i Podlasia przypomniało sobie nie tylko o tradycjach ludowych, ale też o fakcie, że było centrum żydowszczyzny. Dziś wcale się tego nie wstydzi, a wręcz zapragnęło uczynić zeń walor. Kto wie, czy nie turystyczny, a więc dający nie tylko satysfakcję, ale i konkretne dochody.
Zanim zaczną zarabiać, powinni wcześniej docenić kunszt Teresy Kowalskiej oraz pomoc jej córki Katarzyny Berskiej i dwóch dyrektorów – Mariana Pełki i Marka Pachnika – którzy na to wszystko patrzą życzliwymi oczami.
W Mińsku Mazowieckim życzliwość chodzi innymi drogami. Przykładem mogą być inicjatywy niezależne od MDK, a na drugim biegunie trzydniowy festiwal 4M promujący stolicę powiatu jako miasto muzyki. Program jest imponująco drogi, a z lokalnych gwiazd muzyki zobaczymy tylko zespół „Rozdwojenie Jaźni”. A przecież mamy tyle utalentowanych solistów i grających własny repertuar grup, by wspomnieć tylko o Muzyce Końca Lata, która obecnie zajmuje 43. miejsce na liście przebojów Trójki.
Warto upominać się o orłów lokalnych gniazd, gdy władza lub oficjalni promotorzy kultury o nich zapominają lub nie chcą docenić. Powody są różne, ale zazwyczaj dominuje brak informacji lub zwykła zazdrość ludzi pozbawionych empatii.
Nie ma jej wśród organizatorów i uczestników projektu o mazowieckich wierzbach – symbolu naszej lokalnej tradycji, którą powinniśmy nie tylko widzieć, ale też ją ustawicznie wspierać. Nie tylko w okresie międzywojennym właśnie prowincja przyniosła polskiej kulturze sławy godne miejsca w panteonie twórców. Lokalne konkursy recytatorskie nie aż tak wypromują miejscowych poetów, ale na pewno wyniosą ich w rewiry bogatszej percepcji. Jeszcze lepiej, gdy wiersz ktoś zaśpiewa. Stąd pomysł na autorski festiwal Mivena, o którego jakość uparcie walczymy bez megalomańskich zapędów.
Na razie jednak czas przyjrzeć się dorobkowi etno-kabaretów. To już w sobotę 11 czerwca w całkiem nowym miejscu. Dzięki Grażynie i Adamowi Wiąckom mamy do dyspozycji restaurację Planeta, gdzie warunki do śmiechu i tańca są wręcz idealne. Zapraszamy od południa do utraty tchu, a kto będzie chciał powtórki z ubiegłorocznych festiwali, będą w sprzedaży filmy z tamtych niesamowitych wydarzeń.
Podziwiając Kałuszyn obojga narodów, szumiące poezją wierzby i zdrowy komizm etno-kabaretów, nie warto dyskutować ze wspomnianym na początku wyznawcą sieciowego grafomaństwa. Nie warto też mówić o zakażonych ogórkach, jeśli nie mamy nawyku mycia rąk. Niektórzy przed napisaniem czegokolwiek lub pretensjami do miana intelektualisty powinni sobie przemyć fałdy... mózgowe. Na zdrowie.

Numer: 2011 23   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *