Powiat mińskiKonwent oświatowy

Lutowy konwent wójtów i burmistrzów był zasadniczo poświęcony skutkom reformy oświatowej. To – jak się okazało – nie tylko likwidacja gimnazjów oraz związane z nią roszady powierzchniowe i personalne. Zgromadzonym samorządowcom poszło także o pieniądze, bo nie wierzą, że można reformować bez strat. Na pewno będą dodatkowe wydatki, ale ich poziom zależy od sposobu podejścia do tematu i aktualnego stanu oświaty w gminie...

Formy reformy

Już na wstępie wójt Adam Sulewski zauważył, że zmiany będą mniejsze dla większych miast, które nie mają filii podstawówek. To wszystko nic wobec wywodów dyrektora Sławomira Adamca z MEN , który mówił głównie o pieniądzach, czyli gwarancji pokrywania pewnego rodzaju zadań oświatowych z subwencji oświatowej oraz na uwzględnienie standardów oświatowych do mechanizmu naliczania subwencji. Idąc dalej jest to uzależnienie wysokości subwencji nie tylko od liczby uczniów w danej jednostce, ale także od liczby oddziałów. Gdyby zastosować ten mechanizm łączący ucznia i oddział, mógłby on ratować małe szkoły. Chcą też rozważyć uzależnienie wysokości subwencji od zawodów, by wzmocnić szkolnictwo zawodowe. Będą także uwzględniać środki w zależności od liczby godzin wynikających z ramówki i wprowadzą finansowanie dzieci w wychowaniu przedszkolnym.

Mają w MEN świadomość, że zmiany kosztują, ale w ciągu najbliższych dwóch lat do oświaty trafi więcej o 900 milionów. Zanim się to stanie, każda gminna musi podjąć starania legislacyjne i organizacyjne, by wszystko poszło gładko i bez kontroli, przed czym długo przestrzegała naczelnik Pawłowska z MEN . Natomiast Andrzej Sosnowski z kuratorium proponował głównie konferencje uświadamiające. Do 31 marca zorganizują
70 spotkań z podmiotami zainteresowanymi wdrażaniem reformy oświaty. Chcą, żeby szkoły były bardzo blisko ucznia, więc nie zniechęcają do wstępowania na drogę art. 59 czyli likwidacji gimnazjów, ale, pokazują też różne możliwości przekształcenia gimnazjum w szkoły ponadpodstawowe.

Dyskusję także rozpoczął Sulewski twierdzeniem, że w praktyce wygląda to tak, że samorządy z roku na rok muszą coraz więcej dopłacać do oświaty. Dla wójta Uchmana kluczową kwestią jest brak reformowania karty nauczyciela. Nauczycieli na tym rynku jest coraz więcej, a demografia spada. Ma więc apel do rządzących o to, aby tę kartę nauczyciela zacząć reformować i dawać możliwości konkurowania najlepszych nauczycielom na rynku. MEN o tym wie, ale na razie nie ma mowy o wielkiej rewolucji. – Zdajmy sobie sprawę, że nikt nie zgodzi się na zmianę karty nauczyciela czy jej likwidację. To nie chodzi o kartę tylko o zmniejszenie wynagrodzeń dla nauczycieli – ripostował wicewojewoda Sylwester Dąbrowski. Wójt Zieliński i burmistrz Jaszczuk mają inny problem - zespół szkół, a w nim technikum i liceum. Chcieliby więc jak najszybciej usłyszeć konkrety, tj. czy jest konieczność zmiany porozumienia z powiatem. Wyszło na to, że mają termin do 31 sierpnia 2019 roku.

Czy muszą być zwolnienia nauczycieli? Wójtowie są pewni, że tak, bo ich subwencja oświatowa będzie o 1/9 niższa. – Subwencja oświatowa mimo spadku liczby dzieci w systemie jest na tym samym poziomie – zapewniał Adamiec.

Niektórzy mieli roszczenia historyczne, bo – jak mówił Jaszczuk – gdyby 10 lat temu o tym
pomyślano, żeby pozwolić samorządom prowadzić małe szkoły na takich samych zasadach jak stowarzyszenia czy osoby fizyczne czyli bez stosowania karty nauczyciela w tamtym czasie ocalono by połowę małych szkół. Niestety, konwent jeszcze raz dowiódł, jak wielkie są rozbieżności między władzą państwową a samorządową. Były głosy, żeby państwo wzięło z powrotem szkoły i nie narażało gmin na stres finansowy i kompetencyjny. A jeśli nie, to ograniczyło się tylko i wyłącznie do sytej subwencji....

Numer: 8 (1012) 2017   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *