StanisławówStanisławów z zapałkami

Kto przyszedł w niedzielne południe do remizy OSP Stanisławów, na pewno nie żałował. Nie tylko dlatego, że jeszcze raz mógł wesprzeć chorą Lenkę Szczepańską, ale z powodów czysto artystycznych, a nawet emocjonalnych. Spowodowała je opowieść o dziewczynce z zapałkami i gra sceniczna Maszy Wydry, która pokazała aktorstwo godne podziwu i... łez

Bierz z łez

Tym razem koło teatralne wzięło na warsztat losy dziewczynki z zapałkami, dając tej baśni – dzięki scenariuszowi Patrycji Kowalczyk – nowe konteksty. Adaptacja baśni Andersena nie była łatwa, bo – jak pamiętamy – pokazanie sieroctwa, biedy, strachu i ludzkiej obojętności to dla dzieci wyzwanie. I jak tu przeżyć mroźną, ale też najpiękniejszą w roku noc, mając tylko zapałki... One dawały jej ułudę radości i szczęścia, ale w końcu jej nie pomogły. Na koniec, juz prawie zamarznięta zobaczyła swoja babcię. Była taka łagodna, jasna, błyszcząca i taka kochana. Nic dziwnego, że chciała, by ją ze sobą zabrała. Czy miała inne wyjście, gdy nikt z ludzi nie chciał pomóc sierocie. Tak więc, kiedy nastał zimny ranek, w kąciku przy domu siedziała dziewczynka z czerwonymi policzkami, z uśmiechem na twarzy... Nieżywa, ale na pewno szczęśliwa...

Tak było u Andersena, ale stanisławowianie nie byli aż tak drastyczni. Ich baśń to zaskakująca świąteczna historia pełna wzruszenia, radości i refleksji nad życiem, w której babcia i dziadek opowiadają swojej wnuczce pouczającą historię biednej, samotnej dziewczynki na co dzień zmagającej się z przeciwnościami losu. Tytułowa bohaterka w ich sztuce została zaadoptowana, znalazła dom, szczęście i miłość, dożyła sędziwego wieku i po latach opowiedziała historię swojego dzieciństwa wnuczce. To ona była tą dziewczynką z zapałkami, ale jej pomogli dobrzy ludzie. Ba, nie tylko doraźnie, ale na stałe, dając sierocie status córki.

Teatrum pokazało widzom, że warto zatrzymać się choć na chwilę i pomyśleć o potrzebach innych. Przypomniało, że nawet mały gest może dużo znaczyć, a magia rodziny i obecność bliskich osób rozświetla najgroźniejszy mrok i ociepla najsroższy mróz.

Wykorzystanie w spektaklu postaci babci i dziadka to ukłon w stronę stanisławowskich seniorów, którzy – jak widać – odgrywają znaczącą rolę w życiu młodszych mieszkańców gminy. Tak połączono dwie świąteczne okazje – narodzenia Jezusa i dni babć z dziadkami, którym Anna Słowik w imieniu aktorów składała życzenia zdrowia i zadowolenia z dzieci oraz wnucząt.

Także po spektaklu opiekunki koła teatralnego wręczyły aktorom podziękowania i słodkie upominki za pracę włożoną w opanowanie i zagranie swoich ról, a rodzice aktorów podziękowali Partycji, Ani i Kasi za opiekę i przygotowanie ich dzieci do tak wzruszającego przedstawienia. Wszyscy zachwycili się grą, tytułowej bohaterki. W rolę dziewczynki z zapałkami wcieliła się Masza Wydra, spełniając swoje aktorskie marzenia.

Bierzmy z łez, które Masza wycisnęła wielu widzom, jak najwięcej. Tylko widzowie wiedzieli, jak ta utalentowana, skromna dziewczynka pasowała do tej trudnej roli... – Nie poddawajmy się w dążeniu do celu, bądźmy wytrwali i za przykładem rodziny, która zdecydowała się na adopcję, nie bójmy się pomagać, miejmy odwagę otworzyć serca potrzebującym – namawiała Anna Słowik.

Czy pomogło? Oczywiście, po raz drugi grali dla Leny Szczepańskiej. Aktorzy zebrali do puszek 1737,28 zł, które przekazane zostały na leczenie i rehabilitację dziewczynki.

Numer: 5 (1009) 2017   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *