Gmina Mińsk MazowieckiGmina pieniężna

Podwyżki pensji i diet wywołują zawsze niezdrowe emocje. Szczególnie, gdy dotyczą sesyjnych leniwców i owijaczy, czyli radnych i sołtysów uciekających z posiedzeń i ględzących byle co i byle jak. W mińskiej gminie takich nie brakuje...

Diety podniety

Projekt podwyżki wysunęła opozycyjna koalicja, więc od razu było wiadomo, że nie spodoba się jej konkurentom sprzyjających wójtowi Piechoskiemu.

Pierwszy zaprotestował radny Gałązka bo – jak stwierdził – nie zmienia się zasad gry w trakcie trwania meczu, czyli kadencji. – Zobowiązaliśmy się startować na radnych, wiedzieliśmy jakie są stawki, jaka jest praca do wykonania i jeśli podnosić to dopiero od przyszłych kadencji. Myślę, że każdy z nas tutaj radnych czy sołtysów ma w sobie pierwiastek społeczności, który sprawia, że nie patrzymy na te diety, tylko wykonujemy zadania. Myślę, że będzie bardzo źle, kiedy osoby startujące na radnych czy sołtysów nie będą miały takiego pierwiastka społeczności w sobie, a będą się kierować tylko i wyłącznie wysokością diet – przekonywał młody radny.

Wójt Piechoski poświadczył, że poprzednie diety są w założeniach projektu budżetu, a kolejni mówcy krytykowali zbyt duże podwyżki, szczególnie dla przewodniczącej, która będzie miała 1300 zł miesięcznego ryczałtu. Jej zastępca zarobi 800 zł, a przewodniczący komisji po 700. Tymczasem zwykli radni zainkasują po pół tysiąca, a sołtysi po 250 zł.

– Proszę nie rozpatrywać działalności samorządowej przez pryzmat finansowy. Nie po to się godziliśmy być radnymi, żeby pobierać jakieś pieniądze tylko działać społecznie. Jak już mają być te podwyżki, to tylko w kwocie symbolicznej – oponował radny Rokita. Wiceprzewodniczący Gruba miał na to lekarstwo. Pół żartem skwitował, że jego dieta pamięta pierwszy rok kadencji wójta Dąbrowskiego i mocno się już przestarzała. Trzeba
iść z duchem odnowy, bo wzrastają koszty  utrzymania, choć jemu standard już raczej nie wzrośnie.

Grażyna Ruta przemówiła w imieniu sołtysów, by zrobić system sprawiedliwy. Jest dwa lata sołtyską, a niektórych sołtysów to jeszcze na sesji nie widziała. Jeśli ten system zmobilizuje sołtysów, którzy nie przychodzili, to będzie fajnie. – A te pieniądze nie są tak naprawdę za darmo. Praca nie kończy się tutaj na sesji. My pracujemy w domu, nasze domy są biurem, poniekąd przedłużeniem gminy. Myślę, że ten system jest sprawiedliwy i podpisuje się pod nim jako sołtys – przekonywała sołtysa z Józefowa. I skutecznie, bo 12
osób było za zmianami, 1 przeciw i 2 się wstrzymały. Nie przeszły propozycje sołtysa Celińskiego, by karać radnych i sołtysów za absencje i ucieczki, albo wypłacać kasę tylko na koniec sesji. Szkoda, bo znowu ostatnie uchwały obejrzą tylko fanatycy obrad samorządu.

Numer: 1/2 (1005/1006) 2017   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *