Jednym okiem /12/

W miasteczku wybuchł pożar. Dziennikarz z miejscowej gazety próbuje przecisnąć się przez tłum gapiów - Proszę mnie przepuścić, ja muszę porobić zdjęcia! - Nie ma potrzeby – odpowiada na to dowódca strażaków – Jutro będzie pan mógł zobaczyć to sobie w gazecie...

Aby do tysiąca...

Jednym okiem /12/ / Aby do tysiąca...

W prawdziwym życiu nie ma tak lekko. Każdziuteńkie słowo, które czytacie w tej rubryce, muszę sobie sama wymyślić. Z głowy, czyli z niczego. Przyznam szczerze, że kiedy jakiś czas temu redaktor Piątkowski zaproponował mi współpracę, miałam zaledwie mętne pojęcie o tym, w co się pakuję. Naiwnie sądziłam, że na jednym tekście się zakończy. Niestety, współczesne media to nienażarte bestie. Wciąż trzeba rzucać im na żer coś nowego. A Naczelny, wierzcie mi, dar przekonywania posiada!...

Jak się napisało A, to trzeba napisać i B. Sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało. A chcącemu nie dzieje się krzywda. Tak, słyszałam. Cóż więc robię ja, matka wielodzietna, w sobotnie wieczory? Siedzę, i stukam w klawisze. Jak ta pracowita pszczół... wróć! Pszczoły nie stukają, to raczej dzięcioły... A dlaczego akurat w sobotnie wieczory? Ano, dlatego że tylko wtedy mam nieco luzu od rodzicielskich obowiązków. A i tak zdarzało mi się niektóre z moich felietonów tworzyć z którymś z potomków na plecach. I to nie to, że się chwalę, moi drodzy. Ja jedynie niniejszym wyjaśniam genezę tytułu swojej rubryki. Wybrałam taką nazwę, ponieważ bez względu na okoliczności zawsze „jednym okiem” zerkam na dzieciaki, czy aby nie korzystają z okazji, żeby urządzić mi w domu Sodomkę z Gomorką. Proszę się więc nie dziwić, jeśli chwilami sprawiam wrażenie nieco rozkojarzonej. Życie młodej (wciąż jeszcze) felietonistki pisma lokalnego łatwe nie jest. I pomyśleć, że tym bakcylem zaraziła mnie moja
własna Matka, która pracowała w Co słychać? wiele lat. Tyle naopowiadała mi o przyjaznej atmosferze w Redakcji i o cudownych, inteligentnych ludziach (niektórych niestety nie ma już wśród nas), z którymi tu pracowała, że kiedy przyszło co do czego, nie opierałam się nawet zbyt mocno.

A teraz mam, co chciałam. Piszę. Wysyłam. I natychmiast zaczynam myśleć nad tematem do kolejnego numeru. To już dwunasty felieton. Dobra nasza. Do tysiąca pozostało mi jeszcze tylko... 988. Zleci jak z bicza trzasnął. Pod warunkiem, że za 1000 numerów wciąż jeszcze będę miała o czym pisać. A Wy będziecie chcieli mnie czytać. Czego sobie, Tygodnikowi, a przede wszystkim Wam, moi Czytelnicy, z serca życzę!

Numer: 49 (1000) 2016   Autor: Anna M. Sikorska





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *