Trzeci miński etno-kabareton

Zwykle kabaretem pachniał kwiecień. To był czas na wiosenne figle, psoty, pieśni i tańce, czyli na oderwanie się od nieubłaganej rzeczywistości... W tym roku kwiecień okryty czarnym kirem przeniósł miński Etno-Kabaret na 1 maja, co nie przeszkodziło mu znowu trysnąć humorem i choć na jeden dzień oderwać przybyłych gości od problemów

Ludowe harce

Trzeci miński etno-kabareton / Ludowe harce

W ostatnią sobotę Pałac Dernałowiczów wypełnił się po brzegi pasiastymi spódnicami, czerwonymi jak maki koralami, instrumentami i kolorowymi, ludowymi strojami. W ten jeden dzień niemal cała Polska zjechała do Mińska, a wszystko za sprawą już trzeciej edycji kabaretu organizowanego przez Zbigniewa Piątkowskiego i fundację Mivena. Jedno z największych mińskich przedsięwzięć łączących wieś z miastem nie mogło się obyć bez pomocy MDK oraz darczyńców, wśród których m.in. Agencja Wydawnicza Pro-Min, miński starosta Antoni Tarczyński oraz gmina Mińsk Mazowiecki z wójtem Sylwestrem Dąbrowskim na czele. Zaś o to, aby Etno-Kabaret wpisał się w kalendarze zapracowanych mińszczan zadbał nasz tygodnik oraz portal minskmaz.com.
Z zapowiedzianych 21 zespołów na deskach MDK wystąpiło 16, bo innym nie odpowiadał nowy termin lub... zmarł ktoś z zespołu. Mimo to, przybyłym uczestnikom nic nie przeszkodziło w promowaniu wiejskiego humoru, a ich poczynania oceniało jury. W jego składzie w tym roku zasiadły wyłącznie panie - przewodnicząca Aneta Senktas, Ewa Szczerba, Zofia Piątkowska oraz Justyna Kowalczyk. Kobiecym okiem doszukiwały się nie tylko folklorystycznych treści, ale i wrażeń artystycznych. Ważne było przygotowanie aktorskie, włożona w występ praca oraz dobór repertuaru, który nie mógł być jednorodny. Jak stwierdziła komisja, poziom był wyrównany, a ocenienie kunsztu zróżnicowanych zespołów dość trudne.
Sypialnia bez tajemnic
Podczas tegorocznego Etno-Kabaretu po raz kolejny można było się przekonać, że wieś nie boi się mówić o seksie, nawet jeśli dotyczy on... panienek. Co więcej, sprawy pożycia małżeńskiego stał się idealnym tematem do rozmów z sąsiadkami. Wbrew miejskim konwenansom, odważnie i bez rumieńców na twarzy Wróblanki polecały panom koper na potencję. Miła Przystań zaś uznała sprawy miłości fizycznej za niezły sposób zarobku, który z wielkich, krajowych dróg przeniósł się również na wiejskie szosy. Trudniąca się tym pani opowiadała sąsiadce o zaletach pracy, nie unikając wspomnienia o jej mężu jako kliencie. O tym, co mężczyznom chodzi po głowie opowiedzieli również Gołyminiacy, debiutujący na Etno-Kabarecie. W ich biurze matrymonialnym, stary kawaler spośród dobrych gospodyń i wykształconych dam wybrał panią najbardziej rubaszną i szybko wyprawił wesele.
Bawi i uczy
Nie zabrakło oczywiście tego, co we wsi najpiękniejsze, czyli folkloru. Sala mińskiego pałacu aż pękała od jego ilości. Było kolorowo, śpiewająco i swojsko, nie obyło się bez tańców. Kurpie od Myszyńca w opowieści „Jek sie ślachcic na Kurpsiach zanił” przytupami zatrzęsły sceną na prawdziwie ludowy sposób. Na pieśniach swój występ oparli Etno-Mińszczanie, Wspomnienie, Babskie Olekanie i Banda-Retro, która na scenie zaprezentowała się w kolorowych sukniach. Puszczą wypełnił się występ Lelisiaków. Odgłosy burzy, wzniosłe pieśni, a przede wszystkim apokaliptyczny głos Henryka Kuleszy stworzyły atmosferę strachu i grozy mimo wątków kabaretowych. Jako jedyni jednak przewieźli ze sobą stare, ludowe narzędzia prezentując ich dawne zastosowanie, co ich występowi dodało charakteru edukacyjnego.
Z aferami na TY
Mimo, że na wsi telewizor jest rzadkością, a czasochłonna praca nie pozwala na zgłębianie się w lekturę prasy czy słuchanie radia, jej mieszkańcom sprawy polityczne i społeczne nie są obce. O wszechobecnej korupcji i czyhającym na łapówkarzy CBA przypomnieli Łochowianie. Przekupywali oni lekarzy, a także sędziów bezlitośnie kpiąc z rzeczywistości, w której wszystko załatwia się przez kopertę. Wątki korupcyjne w swoim występie umieścił także Kabaret EWG. Ich bohater - rolnik bez wykształcenia i pojęcia o uprawianiu roli czy hodowli trzody chlewnej stara się o dotacje unijne, aby zapewne przepić je za rogiem sklepu. Przychylność zatwardziałego urzędnika zyskuje dopiero po wręczeniu dużej koperty. Dalekie od łapówkarstwa były za to Iwowianki, szukały one sponsorów dla stworzonej przez siebie drużyny piłkarskiej. Panie zapowiedziały swój udział w Euro 2012, jeżeli tylko znajdzie się ktoś, k to wpłaci datki na ich konto. O zastrzyk gotówki poprosiły samego organizatora Zbigniewa Piątkowskiego, na co on ochoczo przystał.
Z duchem czasu
Tym, którzy twierdzą, że mieszkańcy wsi technologicznie daleko są od miasta i z nowoczesnością nie mają nic wspólnego, Etno-zespoły pokazały jak bardzo się mylą. Okazało się, że na wsi nie tylko znaleźć można czajniki bezprzewodowe, które straszą staromodnych mężów, ale dzięki temu zmuszają ich do omijania kuchni, ale również anteny satelitarne i telefony komórkowe. Co prawda, posiadanie komórki jednej z pań przysparzało niemałego kłopotu, a jej obsługa, mimo wyjaśnień wnuków, wciąż była tajemnicą. Nowocześni chcieli być też Węgrowianie i wręcz pchali się oni przed oko kamery w stworzonym przez siebie studio telewizyjnym. Powiślanki za to starały się zaimponować znajomością internetu i pokazać, że i one są za nowoczesnymi formami sprzedaży, jakimi są aukcje. Postanowiły więc na licytacje wystawić krowę.
To starcie z nowymi trendami nie przeszkodziło jednak w krzewieniu tradycji ludowych w młodych ludziach. I tak m.in. Kurpie od Myszyńca i Wspomnienie występowały wspólnie z młodzieżą, która angażowała się w tańce i przyśpiewki, nie żałując energii i gardła.
Psotnicy specjalni
W zeszłym roku jury urzekły Powiślanki, które przedstawiły swoją wersje jeziora łabędziego. W tej edycji oparły one występ na teleturnieju w stylu „Jaka to melodia?”, ale w wersji ludowej oraz na dzikim tańcu plemiennym do piosenki „Awantura maja”. To jednak nie wystarczyło, aby w tym roku zdobyć tytuł Etno-Psoty. Poprzeczkę bardzo wysoko zawiesił zespół Szara Eminencja z Werbkowic. Jury jednogłośnie zadecydowało o ich wygranej twierdząc, że ich suity kabaretowej nie powstydziłaby się telewizja. Trzyosobowy zespół rozbawił publiczność do łez szukając partnerki dla ostatniego kawalera w mieście, który urodą nie grzeszył. Gdy została ona odnaleziona i zaakceptowana, odbyło się gorące tango w wykonaniu byłego już kawalera i nowo poznanej dziewczyny… kukły przyklejonej do butów. Nie dosyć, że łatwo prowadziła się w tańcu i pozwalała na ukradkowe całusy to dodatkowo śpiewała.
W tym roku rewelacyjne były także drugie Iwowianki, trzecie Kurpie od Myszyńca, Gołyminiacy i kabaret EWG z zapoznańskiego Doruchowa, którym jurorki przyznały nagrody specjalne.
Kabarety w liczbach
Na deskach mińskiego MDK wystąpiło 228 artystów z niemal całej Polski (Powiśle, Mazowsze, Podlasie, Kurpie, Mazury, a nawet Wielkopolska i Lubelszczyzna). Na ich przyjęcie przygotowano 50 kg wędlin ze Stanisławowa, 20 kg sałatek od Tatula i 20 litrów trunków, które fundował organizator. Każdy kabaret nagrodzono dyplomem i nagrodą pieniężną, na które łącznie przeznaczono ponad 8 tys. złotych. Za 2-3 miesiące powstanie z etno-kabaretonu film, zaś koszt całego festiwalu wraz z wyżywieniem zamknął się kwotą ok. 20 tys. zł
Fiesta na mecie
Tradycyjnie już przegląd artystyczny zakończono koncertem gwiazd mińskiego kabaretonu. Zofia Charamut w duecie ze Zbigniewem Piątkowskim po kurpiowsku zaśpiewali: „Od kierzka do kierzka”, „Dolinę” oraz „Ja do ciebie chce przychodzić”. Ich koncert poprzedził występ licealistów z Dobrego – laureatów teatralnej Srebrnej Maski oraz Ali Bąk z zespołem festiwalu piosenki kabaretowej 2010. Czas oczekiwania na werdykt jury umilił publiczności Marcin Gomulski, który swoim muzycznym talentem zachęcił wszystkich do wspólnego śpiewania popularnego „Białego Misia” i „Ukrainy”, a zaraz potem dołączył do niego Zbigniew Piątkowski. Razem zaprezentowali przybyłym muzyczną wersję autorskiego wiersza redaktora „Kamień i łzy”.
Gdy wyniki festiwalu zostały ogłoszone, a nagrody rozdane, wszyscy udali się na wielką biesiadę, która nie trwała do białego rana, ale na tyle była integracyjna, że gościom trudno było się rozstać. I wszyscy pytali, czy za rok będą zaproszeni na miński kabareton.

Numer: 2010 19   Autor: (jk-zp)





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *